sobota, 28 września 2013

Historia na oczka prawe i lewe

Rebecca Moray jest archeologiem tkanin (tak przy okazji zgrzyta mi ten archeolog, chyba lepiej brzmiałby historyk), pracuje na uniwersytecie w Kalifornii i właśnie udało jej się uzyskać grant z przeznaczeniem na badania nad gensejami, swetrami, które od lat wytwarzają mieszkańcy Aranów, wysp u wybrzeży Irlandii. Zabiera swoją sześcioletnią córeczkę Rowan i na kilka tygodni przenosi się na irlandzką wyspę. Ta wyprawa, choć początkowo nic na to nie wskazuje, stanie się punktem zwrotnym w jej życiu.

"Irlandzki sweter" to debiutancka powieść amerykańskiej pisarki Nicole Dickinson. 
Główna bohaterka to kobieta ciężko doświadczona przez życie - toksyczny związek z ojcem Rowan skończył się kiedy córeczka była maleńka, jednak pomimo upływu lat Rebecca nie potrafi się wyzwolić spod jego wpływu. Ciągle pamięta przemoc fizyczną i, a może przede wszystkim psychiczną, której ofiarą się stała. Wręcz histerycznie obawia się o bezpieczeństwo córeczki, boi się zaufać innym, oddala się od najlepszej przyjaciółki ale przede wszystkim oskarża siebie o to, co stało się przed laty na autostradzie nad Pacyfikiem.

Niejako na przeciwnym biegunie umieściła autorka Seana Morahana, starego, zgorzkniałego rybaka, mieszkańca Wyspy, który przed 40 laty stracił wszystkich czterech synów w czasie sztormu. 
Sean to twardy mężczyzna, wymagający, zdarzało mu się posuwać do okrucieństwa wobec żony i chłopców, nie tolerował słabości i nieposłuszeństwa - tak wychował go ojciec i w taki sposób on wychowywał swoje dzieci. Ich strata zupełnie go załamała i jeszcze bardziej odgrodziła od miejscowej społeczności.

Los zetknął ścieżki Becky i Seana - być może dzięki temu uda im się pokonać swoje demony? 

Irlandia to jedno z tych miejsc, które mnie zawsze fascynowało - dzika przyroda, piękna muzyka i ludzie, serdeczni, otwarci, tacy, którzy potrafią się cieszyć każdym, nawet najmniejszym uśmiechem losu. W książce Nicole Dickson jest to wszystko, ale stanowi tło do opowieści o swetrach. Gensej to jednak nie jest zwykła dzianina - tu każdy wzór, niemal każde oczko ma swoją symbolikę, a sweter jest robiony dla konkretnej osoby. Słuchając kolejnych opowieści Rebecca poznaje Wyspę i jej mieszkańców, którzy nie wiedzieć kiedy stają się jej rodziną. A szczególnie pewien rudowłosy skrzypek...

"Irlandzki sweter" to przepiękna opowieść o przyjaźni i miłości, krzywdzie i przebaczeniu, stracie i nadziei - po prostu o życiu...

4 komentarze:

  1. Właśnie takie książki lubię :) Wiedziałam, że chcę przeczytać praktycznie od razu, jak trafiłam na tego posta, a po przeczytaniu Twojej recenzji jestem jeszcze bardziej ciekawa książki Dickson :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. archeolog tkanin? jak to brzmi, a ksiazka wydaje sie bardzo fajna. Teraz musze dokonczyć pare sag ale kiedyś bym chciała po nią sięgnąć

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam i zgadzam się, że to piękna opowieść o przeplataniu się ludzkich losów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Recenzja dodana do Wyzwania od A do Z ;) Kurcze, muszę w końcu dorwać tę książkę :D

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)