Jakiś czas temu pisałam o przepięknej książce Nicholasa Evansa pt. "Zaklinacz koni", a dzisiaj słów kilka o kolejnej historii, która wyszła spod jego pióra.
Tommy Bedford pochodzi z mieszczańskiej rodziny - matka zajmuje się domem, ojciec jest urzędnikiem a starsza siostra Diane początkującą aktorką. Ośmioletni chłopiec zostaje wysłany do szkoły z internatem w której przeżywa prawdziwe piekło - starsi koledzy prześladują pierwszoroczniaków a i nauczyciele niejednokrotnie w sadystyczny sposób wyładowują się na swoich podopiecznych. Z tego powodu Tommy, z natury zamknięty w sobie, jeszcze silniej odgradza się od otoczenia. Chłopiec od najmłodszych lat zafascynowany jest Dzikim Zachodem i, jeśli tylko może, przenosi się w wyobraźni na prerię i do małych miasteczek, które ogląda w popularnych pod koniec lat 50-tych kowbojskich serialach.
Podczas kiedy Tommy próbuje przetrwać w znienawidzonej szkole jego siostra zyskuje popularność i to nie tylko w Anglii - z Hollywood przyjeżdża producent poszukujący aktorki do nowego filmu z Gary Cooperem i proponuje te rolę Diane. Dziewczyna przyjmuje propozycję i wyjeżdża do Los Angeles zabierając ze sobą Tommy'ego. Szczęście chłopca wydaje się nie mieć granic, kiedy okazuje się, że Diane związała się z aktorem Rayem Montane, jednym z jego serialowych idoli.
Mijają lata, Tommy zmienia się w Toma, zakłada rodzinę, która niestety się rozpada, popada w alkoholizm i traci kontakt z jedynym synem Danny'm, który wbrew jego namowom postanawia nie iść na studia, tylko zaciąga się do wojska i rusza na wojnę do Iraku. Jednak kiedy Danny ma kłopoty Tom stara się mu pomóc. Problemy Danny'ego wywołują w Tomie potrzebę rozliczenia się z własnymi demonami...
Evans podejmuje w swojej książce kilka ważnych tematów - m.in. odpowiedzialności za to co się robi, kłamstwa w imię "wyższych" wartości, wpływu jaki na psychikę człowieka mają traumatyczne przeżycia z dzieciństwa. Autor zrobił kawał dobrej roboty kreśląc swoich bohaterów, ich charaktery, poglądy i reakcje. Zafascynowany serialowymi szeryfami i kowbojami Tommy styka się ze środowiskiem filmowym i dosyć szybko dociera do niego, że to co widać na ekranie nie zawsze jest zgodne z faktycznym stanem rzeczy, a aktor grający jego ulubionego bohatera w rzeczywistości nawet nie za bardzo potrafi jeździć konno i wyręcza się dublerami. Nieco naiwna Diane daje się omotać czułym gestom i słodkim słówkom notorycznego kłamcy i uwodziciela. Przekonany o swoim niezwykłym talencie Ray nie rozumie, że jego czas już minął i każdą krytyczną uwagę traktuje jak zamach na siebie, gdy tymczasem jest ledwie przeciętnym aktorem, egoistą i oszustem. Postacie Evansa to prawdziwi ludzie, targani emocjami, które to emocje przechodzą również na czytelnika, a przedstawione w nim różne rodzaje przemocy domowej zmuszają do refleksji nad faktem, że często z wielkiego uczucia rodzi się równie wielka patologia.
Warto sięgnąć po tę powieść - serdecznie polecam.
"Zaklinacza koni " oglądałam .
OdpowiedzUsuńIntryguje mnie ten Evans, bo ten drugi Paul mnie nie pociąga .
Świetnie opisałaś fabułę tej powieści. Chętnie sięgnę po tę książkę, choć najprawdopodobniej gdyby nie Twoja recenzja, raczej nie zwróciłabym na nią uwagi.
OdpowiedzUsuńCzytałam inne powieści tego autora i podobały mi się, tak więc po tę też sięgnę.
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja:)