Z czym kojarzy się przeciętnemu Polakowi przeciętny Japończyk?
Gdyby przeprowadzić sondę uliczną na ten temat to najprawdopodobniej powstałby obraz człowieka żywiącego się tylko sushi, w przerwach popijającego sake, mieszkającego w hotelu kapsułkowym, jeżdżącego autem nafaszerowanym najnowocześniejszą elektroniką, zaczytującego się w powieściach Haruki Murakamiego. I to by było na tyle. Tymczasem osoby, którym zdarzyło się mieszkać tam przez dłuższy czas zżymają się słysząc te stereotypy, w których, jak to w stereotypach, nie ma zbyt dużo prawdy. Niektórzy wielbiciele kraju kwitnącej wiśni posuwają się do tego, że chwytają za pióro i piszą książki w których rozprawiają się z mitami krążącymi na temat Japonii i Japończyków. Jedną z takich osób jest Marcin Bruczkowski - informatyk, pisarz, perkusista, autor czterech książek o Dalekim Wschodzie. Kilka tygodni temu ukazała się jego najnowsza książka "Powrót niedoskonały" której akcja toczy się co prawda w Polsce, ale cały czas w tle widoczna jest Japonia.
Robert Brakat, bohater najnowszej powieści Marcina Bruczkowskiego wyjechał w 1986 roku na studia do Japonii i pozostał tam przez następne kilkanaście lat. Później jeszcze spędził pięć lat w Singapurze i wreszcie wczesną wiosną 2005 roku wrócił do ojczyzny. Tylko, że po tych prawie dwudziestu latach jest to całkiem inny kraj, w którym Robert czuje się jak cudzoziemiec, a niekiedy wręcz jak kosmita.
W kilka dni po swoim powrocie przypadkiem trafia pod most Łazienkowski i, ku swojemu zdumieniu, spotyka tam mieszkającego w niewielkim namiociku Japończyka. Powodowany impulsem Robert zaprasza go do siebie, a Hattori, choć nieco zaambarasowany, przyjmuje zaproszenie. I tak oto młody Japończyk staje się przewodnikiem Roberta po współczesnej Polsce i Polakach. Poznaje go ze swoimi przyjaciółmi, którzy, z jakichś tylko sobie wiadomych powodów, otaczają reemigranta dyskretną, ale stałą opieką.
Dla Roberta niemal wszystko jest niezrozumiałe - w mieszkaniu posiada kilka kompletów narzędzi oraz drabin po ekipach remontowych, które po rozpoczęciu pracy rozpłynęły się gdzieś w niebycie; pani w ZUS-ie żąda od niego jakiegoś pesla i omal nie dostaje zawału słysząc, że petent nie ma pojęcia o co jej chodzi; próby wyrobienia sobie polskich dokumentów (dowód osobisty musiał zdać na posterunku MO przed wyjazdem za granicę) bez których nie ma się co starać o pracę (że o kupnie telefonu komórkowego nie wspomnę), nie przynoszą większych efektów; niemal co noc ktoś kradnie wycieraczki u jego samochodu, a jakby tego było mało kontener w którym przesłał z Singapuru do Polski cały swój majątek zaginął gdzieś w bezkresie Oceanu Indyjskiego...
Co jednak sprawia mu największe trudności to przyzwyczajenie się do panujących w Polsce zwyczajów. Od tych typowo domowych (np. goście chodzą w butach po mieszkaniu - rzecz w Japonii nie do pomyślenia), poprzez niekulturalne zachowanie niektórych rodaków w miejscach publicznych, na niezdrowej atmosferze w firmie w której Robertowi udaje się w końcu znaleźć pracę.
Robert Brakat jest obcy we własnym kraju - wyjeżdżał w całkiem innej rzeczywistości, przez kilkanaście lat Polska zmieniła się niemal całkowicie: ustrój, gospodarka, normy społeczno-obyczajowe, nawet język - bohater zakłada sobie coś w rodzaju słownika współczesnej polszczyzny, w którym notuje nowe słowa, albo stare z nowym znaczeniem, tytuły kultowych filmów i książek z ostatnich lat oraz nazwiska, które wszyscy znają (słowniczek zamieszczony jest na końcu książki).
To niezrozumienie własnej ojczyzny wywołuje w Robercie ogromną frustrację, a z drugiej strony (co jest raczej zrozumiałe) mężczyzna gloryfikuje Japonię i panujące w niej stosunki. Nie bierze pod uwagę tego, że ową Japonię opuścił już kilka lat temu, więc pewnie i tam zaszły jakieś zmiany, a poza tym czas i odległość zatarły mniej przyjemne wspomnienia a pozostawiły tylko te dobre.
Co musi się stać, aby bohater wreszcie się zdecydował gdzie tak naprawdę jest jego miejsce na ziemi?
Pisząc o tej książce warto wspomnieć o dosyć szczególnej konstrukcji utworu. Otóż rzeczywistość przeplata się tu z sennymi marzeniami Roberta, które stanowią swego rodzaju przejścia pomiędzy kolejnymi wydarzeniami - autor użył tu używanej w japońskiej literaturze konwencji, która bazuje na łączeniu tych dwóch światów, ich wzajemnemu przenikaniu. Przeżyte wydarzenia mają wpływ na to co bohater widzi we śnie, a z kolei sny w symboliczny sposób informują o tym co może się zdarzyć.
Uważam, że "Powrót niedoskonały" to książka, która powinna budzić w czytelniku pytania o własną tożsamość, o to co w życiu jest ważne, która pod nieco żartobliwą maską kryje gorzką prawdę o naszych narodowych kompleksach i braku wiary w siebie, w której możemy się oglądać jak w krzywym zwierciadle. Aczkolwiek zapewniam, że niejednokrotnie uśmiech zagości na waszych twarzach drodzy czytelnicy, bowiem zderzenie Roberta Brakata z polską rzeczywistością biurowo urzędniczą jest odmalowane z niezwykle sugestywny i ironiczny sposób.
Zachęcam i życzę miłej lektury:)
Chętnie przeczytam, czytałam poprzednie powieści tego autora i sama zastanawiałam się nad tym, jak odnalazłby się po powrocie do Polski...
OdpowiedzUsuń"Otóż rzeczywistość przeplata się tu z sennymi marzeniami ...". Dziękuję, nie skorzystam :P
OdpowiedzUsuńNie znam pisarza, ale może kiedyś go poznam. Już sam tytuł tej pozycji zachęca do sięgnięcia po nią.
OdpowiedzUsuńO, muszę dodać do mojej listy książek, które muszę kupić jak będę w Polsce. Bardzo ciekawi mnie ten temat, bo pomimo tego, ze jedynie kilka lat nie mieszkam w Polsce i w miarę regularnie ja odwiedzam to i tak nie zawsze sie odnajduje w "nowej" rzeczywistości.
OdpowiedzUsuń