wtorek, 13 marca 2012

Idealny świat warszawskiego gimnazjum

W związku z uczestnictwem w wyzwaniu organizowanym przez Sardegnę miałam przeczytać w marcu powieść dla młodzieży. Rzecz o tyle kłopotliwa, że młodzieżą nie jestem już od dawna, nie do końca się orientuję we współczesnych książkach-młodzieżówkach, natomiast podpytywane rodzinne małolaty podpowiadały mi książki Kinga, fantastykę, jakieś paranormale, ewentualnie lektury szkolne... Przez przypadek trafiłam jednak na książkę, która się w tej kategorii mieści, a mianowicie na "Klasę pani Czajki" autorstwa Małgorzaty Karoliny Piekarskiej.

Autorka jest dziennikarką prasową i telewizyjną a także autorką kilku książek dla młodzieży. "Klasa pani Czajki" pierwotnie była drukowana w czasopiśmie "Victor gimnazjalista" w postaci felietonów, a w 2004 roku zostały one zebrane w jedną książkę. Akcja powieści obejmuje trzy lata, a jej bohaterami jest grupa uczniów jednego z warszawskich gimnazjów, uczęszczających do klasy, której wychowawczynią jest pani Barbara Czajka.
chociaż książka jest o całej klasie, to na czoło wysuwa się kilkoro uczniów: Małgosia i jej najbliższa przyjaciółka Kamila, klasowy wesołek Maciek, zakochany w Kamili Czarny Michał, złośliwa Kaśka, najlepsza uczennica Kinga, lubiąca plotki i wróżby Ewa oraz dołączający do nich dopiero w trzeciej klasie Wojtek.
Jeśli chodzi o tematykę to jest w tej książce o wszystkim tym co jest ważne dla nastolatków - o przyjaźni, pierwszej miłości, relacjach z rodzicami, trochę o nauce, całkiem sporo o rozrywkach i spędzaniu czasu wolnego a także o pierwszych dorosłych wyborach, które muszą podjąć bohaterowie.

Muszę przyznać, że ocena tej książki sprawia mi niejaką trudność. Biorąc pod uwagę moje kilkuletnie doświadczenie w kontaktach z gimnazjalistami, mam wrażenie, że autorka przedstawiła ich w nieco nierzeczywistych barwach. Zgadzam się, że część rozdziałów przedstawia prawdziwy obraz szkolnej rzeczywistości, część jednak jest zbyt poprawna i idealna. Tym bardziej, że szkoła z książki to zwykłe rejonowe gimnazjum a nie placówka dla wybrańców. Można to wytłumaczyć tym, że opowiadania miały nieść jakieś przesłanie, młody czytelnik miał się zastanowić nad przygodami swoich rówieśników i wyciągnąć dla siebie jakieś wnioski - felietony, tak jak i cały miesięcznik w którym były drukowane miały mieć wartość dydaktyczno-wychowawczą. I jeśli by rozpatrywać pod tym kątem, to swoje zadanie spełniły. Natomiast jeśli ktoś szukałby prawdziwej opowieści o codzienności polskich gimnazjalistów to raczej w tej książce jej nie znajdzie. Co mnie szczególnie nie pasowało to nienaturalny język tej opowieści. Nie mówię, że bohaterowie mają używać wulgaryzmów (chociaż w tym akurat nasza młodzież świetnie się sprawdza), ale jeżeli Wojtek mówi Kamili, że Kaśka poinformowała o czymś całą klasę to chyba coś tu nie gra... Osobiście nie znam nastolatka, który używałby w potocznej mowie takiego sformułowania - młodzież mówi slangiem a nie literacką polszczyzną, niestety...

Ale ogólnie książkę czyta się nieźle - i to nie jest tylko moje zdanie;)

9 komentarzy:

  1. Ciekawa recenzja - książkę też niedawno czytałam i recenzowałam na moim blogu i jestem podobnego zdania co ty - ciekawa książka, ale trochę przerysowana i nierealna... Mimo wszystko warto ją przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Będąc w gimnazjum czytałam tę książkę chyba z kilkanaście razy, uwielbiałam ją (i nadal bardzo lubię). Wtedy język tej powieści nie był dla mnie nienaturalny, a nie skończyłam gimnazjum aż tak dawno... :) Mimo to jestem w stanie uwierzyć, że teraz byłby on już dziwny, bo czasami nawet ja patrzę ze strachem (i z politowaniem) na zachowanie osób kilka lat ode mnie młodszych...

    OdpowiedzUsuń
  3. Gimnazjum to klęska jedna wielka, więc tę powieść traktuję jako hmmm...utopię?

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasem miło poczytać takie "utopie" jak nazwał to Bosy Antek, podczytywałam niegdyś z czasopisma "Klasę...", w całości - nie miałam okazji, ale czytałam "Dziką" tejże autorki, szczegółów nie pamiętam, a wrażenie nie najgorsze.

    OdpowiedzUsuń
  5. ja pamietam czasy gimnazjum. wtedy było jeszcze ok a teraz to masakra./ Ale wazne ze ksiazke sie czyta fajnie nawet jak nie opowiata o rzeczywistosci

    OdpowiedzUsuń
  6. Och przypomniały mi się czasy chyba jeszcze licealne, a może już nie? Sama dokładnie nie pamiętam, kiedy czytałam tę książkę, ale wiem, że na pewno była dodatkiem do któregoś numeru "Cogito". Przeczytałam i pamiętam, że zrobiła na mnie niezłe wrażenie. Zawsze lubiłam felietony M. K. Piekarskiej drukowane w tym miesięczniku.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie przeczytam, ale recenzje przeczytalam z przyjemnoscia :-).

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)