poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Śladami książki z czasów dzieciństwa

Sardegna postawiła mi w tym miesiącu baaardzo wysoko poprzeczkę - myślę o wyzwaniu "Trójka e-pik", bo w życiu nie przeczytałam jeszcze ani jednego horroru (a tu trzeba było) oraz nie do końca mi po drodze ze współczesną literaturą amerykańską. Żeby było jeszcze trudniej ograniczyła nasz wybór do trzech nazwisk. I tak do Vonneguta jeszcze chyba nie dorosłam, Whartona nawet lubię, ale nic pod ręką nie miałam - został mi więc jedynie Jonathan Carroll, którego "Kraina Chichów" gdzieś mi w oko wpadła przy przeglądaniu tego "spadkowego" stosu mojego szwagra. Z samym Carrollem już miałam kiedyś przyjemność (niestety wątpliwą) się spotkać więc do książki podchodziłam bez większego entuzjazmu...

Tomasz Abbey jest nauczycielem literatury angielskiej, kawalerem, kolekcjonerem masek z różnych stron świata i wielbicielem Marshalla France'a, autora, którego książkami zaczytywał się w dzieciństwie. Poza tym jest synem swojego ojca Stephenna Abbey'a - nieżyjącego już gwiazdora filmowego.
Pewnego dnia w antykwariacie zauważa jedną z książek swojego ulubionego pisarza - niestety, książka jest już sprzedana nowej właścicielce. W ten sposób Tomasz poznaje Saxony, równiez wielbicielkę France'a, młodą, samotną kobietę której pasją są marionetki. 
Przypadkowa znajomość przeradza się w romans, a Tomasz pod wpływem Saxony postanawia zrealizować swoje największe marzenie - chce napisać biografię France'a. W tym celu obydwoje udają się do Galen - sennego miasteczka na Środkowym Zachodzie, gdzie pisarz miał swój dom i gdzie w dalszym ciągu mieszka jego córka Anna.

Przybysze dosyć szybko zyskują sobie przychylność całego miasteczka oraz Anny France i Tomasz może rozpocząć pracę nad książką. Jednak coraz bardziej staje się widoczne, że z Galen jest coś nie w porządku. Nieoczekiwane wydarzenia i nie do końca logiczne reakcje mieszkańców, strzępy rozmów, pojawiające się w umyśle Tomasza niepokojące wizje zdają się dawać do zrozumienia, że to co widać to tylko cienka warstwa zewnętrzna, politura pod którą kryje się prawdziwe oblicze miasta i jego mieszkańców. 
Tomasz jest coraz bliżej szokującego odkrycia...

Przyznaję, że książka mi się dosyć podobała, zresztą przeczytałam gdzieś, że to najlepsza powieść w dorobku Carrolla. Trudno uściślić gatunek tego dzieła - to pomieszanie realizmu z fantastyką i horrorem. Początek nieco usypia ale z każdą chwilą zaczyna się robić coraz mroczniej a atmosfera gęstnieje. Czytelnik (a w każdym razie ja tak miałam) trochę podświadomie szuka wyjaśnienia zaistniałych faktów, a kiedy już, już się wydaje, że wiemy jak to się skończy wprowadza jakiś nowy element i cała wypracowana już teoria się rozpada.

Nie wiem czy jeszcze sięgnę po jakąś inną książkę tego autora, bo mimo wszystko to nie do końca moje klimaty (zwłaszcza o tę pewną horrorowatość chodzi) ale jakby nie było - to spotkanie z Jonathanem Carrollem zapisuję po stronie zysków:)

12 komentarzy:

  1. Byłam w liceum, gdy pokochałam tą książkę i całą twórczość Carrolla. I ta miłość nie rdzewieje ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, stare dzieje jak to czytałam, ale do tej pory wydaje mi się niezwykła, dużo szalonych pomysłów miał autor, łącznie z tytułem tej książki France'a, gadającymi bodajże psami, ale najmocniejsze było to odrodzenie pisarza. Wyobraźnią się Carrol popisał, nie ma co. Tylko jakoś początek zniechęcał, jak pamiętam.
    Ps: Usłyszałam na spotkaniu, że prowadzicie blogi i też założyłam, ale na razie kiepsko mi idzie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. nie znam co prawda autora, ale lubię horrory, więc sięgnęłabym po książkę
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Carrollem zaczytywałam się kiedyś namiętnie, jeden z lepszych przedstawicieli realizmu magicznego, jakiego dane mi było czytać :)
    Jego książki są świetne właśnie przez swoją dziwność :D
    A Vonnegut nie jest taki zły, mi bardzo podobała się "Kocia Kołyska" :)

    OdpowiedzUsuń
  5. kiedyś lubiłem baaardzo, ale podobnie jak z Whartona, Carda czy Kirsta z tego sie wyrasta (że już o Mastertonie nie wspomnę) - przynajmniej u mnie zostało upodobanie z dawnych czasów jedynie do nielicznych: np. Dicka, Zajdla...

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja właśnie dzięki Sardegnie odkryłam Whartona. Z horrorami raczej się nie zaprzyjaźnię;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ się cieszę :) Ja właściwie też zmobilizowałam do Whartona samą siebie :) i też jestem zadowolona :)

      Usuń
  7. Czytałam wieki temu - w liceum - i bardzo mi się podobała wtedy ta książka, potem jeszcze kilka razy sięgałam po Carrolla. Dziwaczne nieco, ale inne i ciekawe :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszę się, że dzięki mojemu wyzwaniu kolejna zakurzona książka dostała czas na swoje 5 minut :) Serdecznie dziękuję za udział w wyzwaniu i proszę jeszcze o podanie dwóch pozostałych linków. No chyba, że zaliczyłaś też Carrolla do horroru, to wtedy jednego linku :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Brzmi całkiem ciekawie, może kiedyś po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ta oraz Zaślubiny patyków to moje dwie ulubione książki tego autora :)

    OdpowiedzUsuń
  11. To jedna z moich ulubionych książek! Czytałam ją już chyba z pięć razy i zawsze czytam z tym samym zapałem. Teraz poluję właśnie na wydanie Prószyńskiego do swojej biblioteki:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)