środa, 22 stycznia 2014

Dlaczego nie czytuję współczesnych polskich powieści historycznych?

Lubię książki historyczne, ze szczególnym naciskiem na wiek XVII, ale i te osadzone w innych okresach historycznych chętnie czytuję. Jeśli chodzi o polskich autorów to głównie Kraszewski, Bunsch, Korkozowicz - czyli raczej starsze i uznane dzieła. Po nowsze sięgam rzadko, bo niestety nasi współcześni autorzy (poza bardzo nielicznymi wyjątkami) do pięt nie dorastają wspomnianym wyżej literatom, a mistrzowi Sienkiewiczowi to nawet kamaszków nie są godni czyścić...
Nie ma się więc co dziwić, że "Ognie św. Wita", których autorem jest Jarosław Klonowski, musiały odstać na półce ponad dwa lata aż po nie sięgnęłam - pewnie czekałaby ta książka jeszcze dłużej, gdyby tematyka nie pasowała mi do wyzwania Sardegny.

UWAGA SPOJLER BĘDZIE!!!

Rzecz dzieje się głównie w Kruszwicy, na przełomie XV i XVI wieku. Główny bohater to... konia z rzędem temu, kto potrafi wskazać takowego wśród rzeszy postaci zapełniających karty książki. Równie trudno określić co jest głównym wątkiem powieści - ja w każdym razie nie potrafię. Zaczyna się od sfingowanego procesu bydgoskiej mieszczki Katarzyny Kucharczykowej oskarżonej (przez kogo i dlaczego?) o czary, która została uratowana przez swoich sędziów i wywieziona do Kruszwicy gdzie urodziła syna, którego natychmiast jej odebrano.
Akcja przeskakuje o  21 lat. Uznana za zmarłą Katarzyna ukrywa się w Mysiej Wieży, jej syn Mateusz jest cystersem w Koronowie, były legat papieski Alfred Ostenwald pęta się po drogach i bezdrożach jak jakiś niezwyciężony ninja co w pojedynkę rozbija kilkuosobowe bandy, w Baranowie Sandomierskim piękna żydówka Miriam (też mistrzyni miecza) tłucze  butelką wina po łbie właściciela zamku i ucieka, starosta bydgoski w przebraniu kapitana straży jedzie na spotkanie z byłą kochanką, a w Kruszwicy i okolicach ktoś morduje ludzi pod hasłem "Adonai".
A poza tym cały czas poszukiwany jest kielich z kościoła świętego Wita, który ma być niezwykle silnym czakramem albo i samym Świętym Graalem.

Nie będę zdradzać jak to się wszystko kończy, bo może ktoś będzie chciał sobie poczytać tę książkę, ale to co wyżej napisałam daje pewien obraz tego co się w powieści dzieje - chaos... Do tego dochodzi jeszcze pewna niefrasobliwość autora w kwestii tytułowania bohaterów, którzy są postaciami historycznymi. Dla przykładu: w pierwszej scenie dyskutują starosta, podstarości i burgrabia, tymczasem autor czarno na białym pisze, że w izbie znajduje się dwóch mężczyzn. Niemożliwe? Nie do końca - Bartłomiej Nieciszewski był burgrabią oraz podstarościm bydgoskim, ale tę informację odszukałam sobie na własną rękę w internecie. O tym, że starosta Kościelecki w jednym akapicie jest Jędrzejem, a kilka linijek niżej Andrzejem nie warto nawet wspominać.
Tak przy okazji - ów Andrzej Kościelecki był współpracownikiem czterech Jagiellonów (królów Jana Olbrachta, Aleksandra i Zygmunta Starego oraz kardynała Fryderyka), świetnym finansistą oraz zdolnym dyplomatą. Skupił w swoim ręku kilka urzędów ziemskich (głównie w Małopolsce) a także dworskich, m.in. był podskarbim koronnym - taka kariera wymagała silnego charakteru, inteligencji i ambicji. Tymczasem Kościelecki z powieści to człowiek chwiejny, ulegający wpływom i dosyć ograniczony. Pomijam już fakt, że w opisywanym okresie raczej nie mógł przebywać w Bydgoszczy i Kruszwicy, bo obowiązki służbowe wymagały jego stałej obecności blisko króla.

Popełnia autor również błędy rzeczowe, np. Katarzyna Kucharczykowa strzela do Kościeleckiego z krucicy, tymczasem ta roń do użytku weszła 200 lat później (w średniowieczu, o ile się nie mylę, w ogóle nie było broni palnej...), a już szczytem wszystkiego jest taki oto kwiatek:"Całości broniła fosa, obecnie połamana, potrzaskana i gnijąca"[*]. Litości, nawet mój siedmioletni siostrzeniec wie, że fosa to jest rów z wodą...

Czepiam się? Być może, ale autor tej książki jest z wykształcenia historykiem, więc jakaś, choćby szczątkowa, wiedza go obowiązuje...

"Ognie św. Wita" to środkowa część trylogii historycznej Jarosława Klonowskiego. I raczej jedyna, którą przeczytałam.


[*] Jarosław Klonowski, "Ognie św. Wita", Kraków 2011, s. 135

20 komentarzy:

  1. Połamana i potrzaskana fosa? Broń palna w piętnastym wieku? Rany... Czytając Twoją recenzję nie widziałam, czy śmiać się, czy płakać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam jeszcze, że owa krócica miała DWIE lufy...

      Usuń
    2. Broń palna w sredniowieczu występowała, jak najbardziej, od XIV wieku, ale chyba nie krócica i nie z dwoma lufami, chyba że to jakiś prototyp był :D I o co z tą fosą chodziło? Bo jakoś mi się wierzyć nie chce, że historyk może nie wiedzieć, co to fosa.

      Usuń
    3. Broń palna w XIV i XV wieku w Polsce występowała, tyle, że w postaci armat...
      Najstarsza ręczna broń palna, czyli rusznica pojawiła się na zachodzie Europy co prawda w XIV wieku, ale do Polski trafiła dopiero w drugiej połowie wieku XVI - wyposażone w nią było wojsko kwarciane utworzone za panowania Zygmunta Augusta.
      Niestety nie dało z niej rady strzelać siedząc na koniu i trzymając jedną ręką wodze (a tak robi to bohaterka książki) - lufa była dosyć długa, a poza tym trzeba było skrzesać ognia aby zapalić lont, który z kolei odpalał ładunek.
      Krócice na 100% weszły do użytku w wieku XVII.

      A z fosą było tak, że opisywał autor zamek w Kruszwicy - cytat jest dokładny, dalej było o okopconych po pożarze murach, rozbitej bramie, itp. Tak, że nie wyrwałam tego fragmentu z jakiegoś kontekstu ani nie przekręciłam...

      Usuń
    4. Nie, no ja rozumiem, że dokładny cytat, chodziło mi raczej o to, co też Autor mógł mieć na myśli i co mu się w tej fosie mogło połamać :D
      A jeśli chodzi o broń, to wiesz, licentia poetica, wychodzę z założenia, że skoro dany typ broni był w tym czasie używany w Europie, to i do Polski mogła się akurat jedna sztuka zabłąkać w rękach głównego bohatera, jeśli to do fabuły pasuje. Ale to - rzecz jasna - nie usprawiedliwia krócicy-dwulufki w XV w., której nie było nigdzie ;)

      Usuń
  2. Procesy o czary w Polsce w XV wieku? Czy się mylę, czy to też mało prawdopodobne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim skromnym zdaniem mało prawdopodobne.

      Początek ogólnoeuropejskiej nagonki na czarownice miał miejsce po bulli papieża Innocentego VIII z 1484 roku. Słynny"Młot na czarownice" powstał też w tym okresie, ale w Polsce wydano go na początku XVII wieku. Z moich skromnych wiadomości wynika, że procesy o czary odbywały się u nas głównie w XVI - XVII wieku.

      Poza wszystkim takie procesy prowadzili duchowni inkwizytorzy a nie burgrabia (w pojedynkę, żeby było ciekawiej).

      Usuń
  3. O raju! Ciekawam bardzo, kto był redaktorem tej książki? Widocznie teraz wydaje się książki, aby tylko wydać, a jakość i prawda historyczna nie mają tu nic do gadania! Ja 2 dni temu napisałam post o brzydkich literkach - czyli błędach w książkach i artykułach. Aż oczy bolą czytać takie "ukwiecone" pozycje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Redaktor redaktorem, ale autor to magister historii, a z notki na okładce wynika, że pracę magisterską pisał z historii średniowiecznej...

      Usuń
    2. No pięknie! Chyba zdał na 3 ;) A ja wczoraj skończyłam czytać "Tajemnice Wenecji" t.1 (recenzja w weekend) i powiem Ci, że jak na moje oko to tam średniowiecza jak na lekarstwo, a wg autora właśnie wtedy rozgrywa się akcja. Bardziej mi na odrodzenie pasowało, no i muszkiety się pojawiły w walce. Sprawdziłam - wymyślono je na początku XVI wieku!

      Usuń
    3. No właśnie - to są takie niby szczegóły, ale bardzo źle świadczą o autorze. Tym bardziej, że wcale nie tak trudno znaleźć potrzebne informacje - jest cała masa stron tworzonych przez pasjonatów broni, rycerzy, żołnierzy, itp. Że o Wikipedii nie wspomnę...

      Usuń
  4. Jeśli nie czytałaś, to polecam "Crimen" Józefa Hena, co prawda średnio współczesna, bo z 1975 r., ale niedawno wznowiona. Dopiero skończyłam i jestem zachwycona, jak rzadko czym. Aż czytałam wolno, żeby jej za szybko nie skończyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, o Henie zapomniałam - czytałam jego "Królewskie sny" i odbiór jak najbardziej pozytywny.
      "Crimen" - kiedyś dawno temu oglądałam serial i też całkiem niezły był. Poszukam w takim razie książki.

      Usuń
    2. A to ja z kolei poszukam "Królewskie sny", bo nie znam :)

      Usuń
  5. Co za bieg okoliczności :) rozmawiałem dzisiaj z koleżanką która polecała mi polskie powieści historyczne i przyznam że początek twojej recenzji bardzo mnie zachęcił. Sam pewnie nie zauważyłbym takie pomyłki historyczne ale może po prostu autor chciał trochę ubarwić całą historie :) Chętnie po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogę, muszę bo się uduszę.;) Napisałaś: (...)" bo niestety nasi współcześni autorzy (poza bardzo nielicznymi wyjątkami) do pięt nie dorastają wspomnianym wyżej literatom." Powiedz, że cenisz Cherezińską. Cenisz, jest na tej liście nielicznych? A jeżeli nie - dlaczego? ;) pozdrawiam słonecznie i z ciekawością MałGocha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cenię - znam co prawda tylko die pierwsze części "Północnej drogi" (trzecia czeka na swoją kolej), ale wrażenia mam bardzo pozytywne. Wątek obyczajowy "Sagi Sigrun" może trochę za sielankowy, ale tło historycznie bez zarzutu:)

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zlitujcie się! Nie bronię autora, tej konkretnej książki nie czytałem ale:

    1.Jędrzej to wersja imienia Andrzej, można było stosować naprzemiennie.
    2. Z tego co pamiętam już w Krzyżakach była broń palna, a w XVI wieku tego typu broń, o której pisze autor była już dostępna w Europie
    3. Nicieszewski czy Nieciszewski mógł być zarówno burgrabią, jak i podstarościm. To było naturalne w średniowieczu
    4. W wikipedii można wyczytać, że Kościelecki faktycznie był w czasie w którym się toczy akcja starostą bydgoskim. Warto to zweryfikować, zanim najedziecie na Bogu winnego autora. W czasie gdy toczy się powieść musiał być zgodnie z notatką w Wikipedii jeszcze stosunkowo młody, co tłumaczy chwiejność. Ja znam inną książkę Klonowskiego, "Miriam", gdzie bynajmniej chwiejny nie jest.
    5. procesy o czary są potwierdzone dla tego okresu i ziem. Jeśli ktoś interesuje się średniowieczem, dobrze o tym wie. Ponadto procesy często toczone były przez świeckiego sędziego.

    Reasumując, trochę w tym wszystkim błędów autora, czy redaktora (wzmiankowana fosa), ale też sporo zwykłej niewiedzy recenzentki

    Dodam, że też jestem historykiem z wykształcenia i coś niecoś o średniowieczu wiem.

    28 stycznia 2014 22:33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako autorka posta odpowiadam na zarzuty:

      1. Fakt, aczkolwiek aż do wieku XVIII rzadko używano formy "Andrzej" - księgi metrykalne, listy, dokumenty czy inne źródła pisane są tego najlepszym dowodem.

      2. "Krzyżaków" czytałam już wiele lat temu i jedyna broń palna jaka przychodzi mi na pamieć to krzyżackie armaty pod Grunwaldem. Głowy sobie nie dam uciąć, że nic innego tam nie było, ale jeżeli już to z pewnością nie były to krócice, które do użytku weszły dopiero w XVII wieku. Pierwsza ręczna broń palna to była (wedle moich wiadomości) rusznica - na zachodzie Europy pojawiła się co prawda w XIV wieku, ale do Polski trafiła dopiero w drugiej połowie wieku XVI - wyposażone w nią było wojsko kwarciane utworzone za panowania Zygmunta Augusta.
      Niestety nie dało z niej rady strzelać siedząc na koniu i trzymając jedną ręką wodze (a tak robi to bohaterka książki) - lufa była dosyć długa, a poza tym trzeba było skrzesać ognia aby zapalić lont, który z kolei odpalał ładunek.

      3.Oczywiście, że Bartłomiej Nieciszewski mógł być (i był) zarówno burgrabią jak i podstarościm. Mój zarzut dotyczy faktu, że autor tego nigdzie jasno nie napisał, a przecież nie wszyscy czytelnicy jego książek są historykami, którzy wiedzą, że łączenie kilku urzędów w jednym ręku było w średniowieczu nagminne.
      4. Kościelecki był w okresie w którym toczy się akcja prologu starostą bydgoskim i w Bydgoszczy zapewne przebywał.
      Niestety, zdecydowana większość akcji książki toczy się w roku 1509, kiedy to już Kościelecki skupił w swoim ręku kilka innych urzędów, w tym funkcję żupnika wielicko-bocheńskiego (1508) i (jeśli już trzymać się tego co znajdziemy w wikipedii) cytuję "Po nominacji na żupnika i podskarbiego wielkiego koronnego przebywał na stałe w Małopolsce". Tymczasem pan Kościelecki nie dość, że pęta się w owym 1509 roku (w przebraniu kapitana swojej własnej starościńskiej straży) po Kruszwicy i okolicach to jeszcze jego głównym zadaniem jest ochrona podstarościego Nieciszewskiego, który chyba jest ślepy na obydwa oczy i głuchy na obydwa uszy, bo nie rozpoznaje w nim (a siłą rzeczy muszą od czasu do czasu się kontaktować) swojego bezpośredniego zwierzchnika i człowieka z którym zna się od przeszło 20 lat...
      Poza tym kiedy powieść się zaczyna (1488) Kościelecki ma... 33 lata, czyli nawet jak na standardy współczesne jest człowiekiem dojrzałym, a biorąc pod uwagę, że rzecz dzieje się w średniowieczu to jest w wieku średnim.

      5. Moja wiedza na temat procesów czarownic w Polsce opiera się na pracy Małgorzaty Pilaszek "Procesy o czary w Polsce w wiekach XV-XVIII" z 2008 roku, oraz na książce Janusza Tazbira "Państwo bez stosów i inne szkice" wydanej w 2000 roku.
      Wynika z nich, że początek polowań na czarownice w Polsce miał miejsce dopiero w wieku XVI (pierwszy stos zapłonął w 1511 w wielkopolskim Chwaliszewie). W początkowym okresie (bardzo zresztą krótkim) sądy nad czarownicami sprawowali duchowni. Dopiero w 1543 roku sprawy o czary oddano pod jurysdykcję świecką.

      Tak więc drogi panie Marku (czy też Darku, bo pomimo skasowania posta na blogu jego treść w mojej poczcie się znajduje i aż oczy przetarłam ze zdumienia, że równocześnie dwie różne osoby identyczne posty wstawiły) może i mam pewne braki w wykształceniu, ale zanim napisałam tę opinię posprawdzałam swoje wątpliwości w dostępnych mi źródłach.

      Z poważaniem
      Anna Nawrot (autorka tego bloga)
      Absolwentka Wydziału Historii krakowskiej Wyższej Szkoły Pedagogicznej (aktualnie Uniwersytet Pedagogiczny)


      Usuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)