poniedziałek, 25 stycznia 2016

Morderstwo z historią w tle

W każdej nawet najbardziej niewiarygodnej historii tkwi ziarno prawdy. 
Takie motto przyświeca prokuratorowi Teodorowi Szackiemu, funkcjonariuszowi prokuratury rejonowej w Sandomierzu, bohaterowi książki Zygmunt Miłoszewskiego pt. "Ziarno prawdy". 

Niekwestionowany gwiazdor stołecznego wymiaru sprawiedliwości (o poprzednim śledztwie Szackiego opowiada tom pt. "Uwikłanie") zrywa z przeszłością, rezygnuje z dotychczasowego miejsca pracy i kariery, rozstaje się z żoną i przeprowadza się na prowincję, gdzie w sielskich warunkach przyrody chce rozpocząć nowe życie. Niestety, są to tylko jego pobożne życzenia. Do Sandomierza (skądinąd prześlicznego miasteczka) trafia trochę przez przypadek, nie ma w nim przyjaciół ani nawet bliższych znajomych, szefowej nie lubi, współpracowników również, a sama praca jest nudna...
I oto pewnego marcowego dnia Sandomierzem wstrząsa sensacja - w okolicy starej synagogi zostają znalezione zwłoki Elżbiety Budnik, powszechnie znanej i lubianej działaczki społecznej. Sprawę dostaje Szacki - jako jedyny nie przyjaźnił się z denatką, nawet jej nie znał osobiście. Znalezione zostaje narzędzie zbrodni - oryginalny i bardzo ostry "nóż". Szackiemu udaje się ustalić że znaleziony przedmiot to chalef, nóż służący do rytualnego uboju zwierząt stosowany przez Żydów. 

Aby zrozumieć wagę tego odkrycia trzeba chociaż trochę znać dzieje Sandomierza - od XV do XVIII wieku kilkakrotnie miały tam  miejsce rozruchy antyżydowskie, oskarżano wyznawców judaizmu o bestialskie mordowanie chrześcijańskich dzieci i używanie ich krwi do praktyk religijnych. Na początku XVIII wieku malarz Karol de Prevot namalował do sandomierskiej katedry cykl obrazów przedstawiających dzieje miasta - jeden z nich przedstawia owe morderstwa. Sandomierz dla wielu osób stał się jednym z niechlubnych symboli polskiego antysemityzmu...

Szacki nie wierzy w morderstwo na tle religijnym, nie wierzy również w nieposzlakowaną opinię zamordowanej kobiety i jej męża. Nie ma właściwie żadnego konkretnego motywu i prokurator błądzi po omacku. Jedną z hipotez jest udział Grzegorza Budnika w śmierci żony, ale teza upada, kiedy mężczyzna nagle znika, a wkrótce potem zostają odnalezione jego zwłoki. I po raz kolejny okoliczności morderstwa wskazują na związek z legendą o żydowskich mordach rytualnych... 

Szacki z "Ziarna prawdy" różni się od tego, którego poznałam przy okazji lektury "Uwikłania". Przybyło mu oczywiście parę lat (a dokładnie cztery), ale przede wszystkim pan prokurator zmienił się mentalnie - pozostała mu pewna gburowatość i przekonanie o swojej wyższości nad resztą świata, szczególnie nad prowincjuszami, jednak osamotnienie i brak perspektyw zrobiło swoje. Szacki czuje się stary i niepotrzebny, zaniedbuje się, wplątuje się w romans z młoda dziewczyną, jest zgorzkniały i apatyczny. Sprawa Budnikowej to dla niego ogromna szansa: tak w sensie zawodowym jak i prywatnym - okazuje się, że traktowana z góry współpracowniczka Basia Sobieraj jest całkiem sensowną osobą...

Tłem wydarzeń swojej książki uczynił Zygmunt Miłoszewski nadwiślański Sandomierz. Zdarzyło mi się być w tym mieście dwukrotnie - raz z jakąś wycieczką przeszło 20  lat temu, a po raz drugi w czasie ostatnich wakacji. Z tego pierwszego wyjazdu pamiętam przede wszystkim malowidła w katedrze - zrobiły na mnie ogromne wrażenie i do tej pory nie jestem w stanie pojąć jak takie makabryczne obrazy miały wpłynąć na umocnienie wiary. Mnie w każdym razie kojarzą się niezbyt miło (pomijając już ich mierną wartość artystyczną). Natomiast kiedy byłam tam w sierpniu ubiegłego roku miałam okazję zobaczyć najważniejsze sandomierskie zabytki (przede wszystkim słynne podziemne korytarze), zjeść obiad w "Ciżemce", obejrzeć panoramę miasta z Bramy Opatowskiej i  pospacerować po tym ślicznym miasteczku. Czytając książkę właściwie cały czas łapałam się na tym, że wiem gdzie to jest. Chwała autorowi za taką dokładność - wielbiciele Szackiego mogą bez większego problemu zwiedzać miasto jego śladami.

A tak w ogóle to świetna książka jest ;)

PS. Jest w tej książce jednak jeden, niewielki co prawda ale drażniący, błąd - a jest nim wiek Helci, córki Szackiego. W "Uwikłaniu" (akcja dzieje się w 2005 roku) Helcia chodzi do przedszkola, tu (cztery lata później) ma lat 11. Czyli co? Siedmiolatka w przedszkolu? No nie wiem...

2 komentarze:

  1. Zapowiada się ciekawie, ale ten błąd jest faktycznie nieco drażniący.

    Pozdrawiam ciepło i zapraszam do siebie ;)
    http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię serię z Szackim. W tej części faktyczni jest inny, ale ta jego charakterystyka nie przeszkadzała mi, w końcu zaczął nowy etap, niekoniecznie mu pasujący. Gratuluję spostrzegawczości, mnie umknął wiek Helci, muszę sprawdzić jak z nią jest w "Gniewie", bo z tego co pamiętam, to tam już jest nastolatką.

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)