Pomimo iż nie przepadam za angielskim poczuciem humoru sięgnęłam po napisaną pod koniec XIX wieku książkę J.K. Jerome’a pt. „Trzech panów w łódce nie licząc psa”. Wielka w tym zasługa biblionetkowego konkursu, w którym fragment tejże książki występował.
Tytułowych trzech panów to przyjaciele: George, Harris i Jerome, który jest narratorem tej historii. Postanowili oni pewnego dnia udać się w podróż „na wiosłach” w górę Tamizy. W tej podróży towarzyszy im Montmorency – pies Jerome’a. Panowie mają jakie takie pojęcie o wiosłowaniu, lecz nie do końca chyba zdają sobie sprawę, że planowana wyprawa to nie jest niedzielna majówka tylko kilkanaście dni podróży i biwakowanie pod gołym niebem. Przeżywają w związku z tym masę zabawnych przygód ale też ścierają się z denerwującymi sytuacjami dnia codziennego. Stają się przez to bliscy czytelnikowi, bo każdy z nas miał kiedyś podobne doświadczenia – czajnik, który nie chce się zagotować, gdy na niego patrzymy, szczoteczka do zębów schowana na samym dnie plecaka, posiadanie wszystkich objawów choroby o której słyszymy pierwszy raz w życiu, itp.
Gdzieś przeczytałam, że w pierwotnym zamyśle książka miała być przewodnikiem po miejscowościach leżących nad Tamizą, ale w końcu treści turystyczno-krajoznawcze zostały niemal całkowicie usunięte a do rąk czytelników trafił ten zbiór anegdotek powiązanych ze sobą motywem podróży łódką.
To jedna z sympatyczniejszych książek jakie trafiły w moje ręce w ostatnim czasie. Czytałam niemal jednym tchem, prawie ze łzami w oczach – od śmiechu oczywiście.
Perypetie trzech przyjaciół, typowe angielskie obyczaje i zasady zachowania, zderzenie własnego wyobrażenia o sobie z rzeczywistością, ciekawa galeria postaci epizodycznych (wujek Podger wieszający obraz – mistrzostwo świata) gwarantują naprawdę świetną rozrywkę.
A u mnie już od dwóch lat ta książka poleguje na półce i zbiera kurz :) Może czas na nią! Ostatnio czytam same "smutasy" i chociaż nie przepadam, podobnie jak ty za angielskim humorem to może warto :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam "Trzech panów w łódce"! :) Polecam też druga część: "Trzech panów na rowerach", chociaż jest ciut słabsza.
OdpowiedzUsuńI "Trzech panów w łódce" i "Trzech panów na rowerach" to doskonałe lektury, ja zaczęłam od drugiej cz. ;)
OdpowiedzUsuńUrocza książka, bardzo ją lubię. Niestety, kontynuacja ("Trzej panowie na rowerach") moim zdaniem nie jest już taka dobra.
OdpowiedzUsuńNie czytałam, a już wiem, że chcę. Do odnotowania :)
OdpowiedzUsuńhm... a wiesz, że nie słyszałam jeszcze o tej ksiażce? wpisuję na listę "do przeczytania"
OdpowiedzUsuńJedna z ksiazek, ktore musze przeczytac ... Mam nadzieje, ze w oryginale i w niedlugim czasie.
OdpowiedzUsuńThe_book - jako poprawiacz nastroju ta książka się sprawdza wyśmienicie:)
OdpowiedzUsuńLilybeth, Taki jest świat, Lirael - wiem o tej kontynuacji i też chcę ją przeczytać:)
Viv, Archer, Ana - Koniecznie:))
co do choroby, której mamy objawy, a pierwszy raz słyszymy jej nazwę. Mam tendencję do odnajdywania sobie to, co nowych chorób. Trochę to śmieszne, z drugiej strony straszne.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o niej po raz pierwszy, gdy była czytana w którymś programie polskiego radia - fragment o obieraniu ziemniaka wyjątkowo mi się spodobał.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam - bardzo mi się spodobało. Dodatkowo jej znajomość bardzo się przydaje przy czytaniu "Nie licząc psa" Connie Willis, które polecam.
Aż wstyd, że nie przeczytałam jeszcze tej książki. Angielski humor to moja specjalność, uwielbiam jego specyfikę. Wiele słyszałam o "Trzech panach w łódce" i na tym się skończyło. Na pewno to nadrobię.
OdpowiedzUsuńJedna z moich książek wszech czasów! (Czytam co wakacje;)
OdpowiedzUsuń