niedziela, 13 maja 2012

Jak Grzegorz z Sanoka był mentorem krlewicza Władysława

Choć niepamięci dawny czas skrywa pomroka
To na UJ-cie pamiętają ich do dziś:
Wojciech z Brudzewa i Grzegorz z Sanoka,
Choć prowincjusze - wielcy byli, wierzcie mi.


Kiedy Kazimierz Wielki w 1364 roku zakładał Akademię Krakowską chciał aby polska młodzież nie musiała już jeździć po naukę za granicę. Uczelnia co prawda podupadła wraz ze śmiercią fundatora ale kilka lat później została odnowiona dzięki funduszom ofiarowanym przez Jadwigę i Jagiełłę. Z całego kraju zaczęli przybywać do Krakowa chłopcy aby tu pobierać nauki. Ogromna ich część miała bardzo niewielkie, lub zgoła żadne, fundusze na utrzymanie się w mieście. Jednak tym się niespecjalnie przejmowano - żakom pomagali mieszczanie krakowscy i Żydzi, a i oni sami podejmowali się przeróżnych zajęć aby zarobić na kąt do spania i miskę strawy. Wśród tłumu głodnych wiedzy pojawił się pewnego dnia dwunastoletni chłopiec imieniem Grzegorz. Pochodził ze zubożałego rodu rycerskiego pieczętującego się herbem Strzemię. Urodził się  i dzieciństwo spędził w prowincjonalnym Sanoku. Młody Strzemieńczyk dosyć szybko zyskał sobie sławę światłego, zdolnego i pracowitego studenta, wielbiciela literatury, kaligrafa i śpiewaka. Tak oto rozpoczęła się kariera jednego z najwybitniejszych absolwentów Wszechnicy Jagiellońskiej - poety, profesora akademickiego, prekursora polskiego humanizmu a w przyszłości arcybiskupa lwowskiego Grzegorza z Sanoka.

Kolejna powieść z cyklu "Dzieje Polski" J.I. Kraszewskiego nosi tytuł "Strzemieńczyk" i jej głównym bohaterem jest właśnie Grzegorz z Sanoka herbu Strzemię. Pisarz skupił się na jego losach do 1444 roku, czyli do śmierci pod Warną króla Władysława. Książka w dużej mierze opiera sie na dziele innego polskiego humanisty, pochodzącego z Włoch Filipa Kallimacha - był on przez dosyć długi czas dworzaninem Grzegorza, już wtedy metropolity lwowskiego. Jednak tym co w książce jest najważniejsze są dzieje jednej z najbardziej tragicznych postaci w naszej historii - Władysława Jagiellończyka, któremu historia nadała przydomek Warneńczyka. Śledzimy losy królewicza od chwili śmierci jego wielkiego ojca, króla Władysława Jagiełły, obserwujemy starania jego matki królowej Sonki o koronę Polski a później o koronę Czech i Węgier. Starania w których ambitna matka nie przebiera w środkach, jest gotowa poświęcić szczęście własnego  dziecka tylko po to zyskać dla niego więcej władzy i zaszczytów. 

Kraszewski dokładnie odmalował walkę polityczną o zdobycie a następnie utrzymanie węgierskiej korony, układy, spiski, zdrady i podstępy jakie temu towarzyszyły i które doprowadziły do wojny z Turcją a w jej efekcie do śmierci 20-letniego władcy. Powieść jest niemal wierną rekonstrukcją tamtych zdarzeń a sam autor dosyć dokładnie trzymał się źródeł. 
Bo postarzenie Grzegorza z Sanoka o ok. 6 lat to całkiem niewinne przeinaczenie jest na tle tego co JIK potrafił z ojczystą historią wyprawiać.

1 komentarz:

  1. Kraszewski pisywałby chyba dzisiaj scenariusze do seriali, jak można podejrzewać po jego płodności literackiej. O układach, spiskach, zdradach i podstępach politycznych nie mógłby pisać bo byłoby to kreowaniem spiskowych teorii, które są be jak wiadomo. A może prowadziłby bloga historycznego. Zabawne byłoby gdyby mu pokazać laptopa z Twoim blogiem i recenzjami jego książek. Miałby minę :-)

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)