Azja - największy z kontynentów, zróżnicowany jak żaden inny pod względem geograficznym, gospodarczym i kulturalnym. Obszar o którym bardzo lubię czytać, który mnie interesuje tak właśnie geograficznie-kulturowo-podróżniczo. Zdecydowana jednak większość książek na temat Azji, które mi się zdarzyło w życiu przeczytać to książki pisane przez nie-Azjatów, przez ludzi, którzy przybyli tam z zewnątrz, którzy widzieli tamtą rzeczywistość poprzez pryzmat własnych doświadczeń, uprzedzeń i stereotypów. Ale żeby prawdziwie zrozumieć i poznać jakiś kraj czy region trzeba na niego spojrzeć oczami ludzi stamtąd. I dzięki wyzwaniu Sardegny miałam możliwość zobaczyć jak postrzegają siebie i swój świat Japończycy.
D tej pory moje spotkania z literaturą Kraju Kwitnącej Wiśni ograniczyły się do lektury "Kobiety z wydm" Kobo Abe więc uznałam, że należy poszerzyć horyzonty i poznać najbardziej aktualnie popularnego japońskiego pisarza - sięgnęłam więc po "Norwegian Wood" Haruki Murakamiego.
Książka stanowi wspomnienia czterdziestoletniego Toru Watanabe - przywołuje wizje końca dzieciństwa i początków dorosłego życia, pierwsze samodzielne decyzje, szukanie swojej drogi życiowej i pierwsze rozczarowania. Jego życie toczy się od jednej tragedii do drugiej - pierwsze wspomnienie dotyczy samobójczej śmierci Kizukiego, przyjaciela z dzieciństwa i wydaje mi się, że to wydarzenie w jakiś sposób ukształtowało Watanabe. Pomimo, że mija czas, on sam wyjeżdża z rodzinnego miasta na studia do Tokio, poznaje nowych ludzi to cały czas, gdzieś w tle majaczy postać zmarłego kolegi. Tym bardziej, że chłopak przez cały czas utrzymuje znajomość z Naoko, dziewczyną Kizukiego. Znajomość niezwykle trudną, gdyż Naoko nosi w sobie ogromny bagaż problemów i ma skłonności depresyjne - do tego stopnia, że wymaga hospitalizacji w specjalistycznym ośrodku.
Zupełnym przeciwieństwem Naoko jest Midori - ekscentryczna, impulsywna i żywiołowa koleżanka ze studiów.
I te dwie odmienne jak noc i dzień dziewczyny będą miały ogromny wpływ na Toru Watanabe, to dzięki niełatwym relacjom jakie ich połączą młody człowiek ostatecznie się ukształtuje.
Czytając książkę niemal bezwiednie porównywałam ją do klasycznej już powieści "Buszujący w zbożu" J.D. Salingera - bo chociaż Holdena i Watanabe dzieli odległość tak geograficzna jak i czasowa to istota ich problemów jest taka sama - obydwaj szukają swojego miejsca w życiu, szukają prawdziwego uczucia, walczą z osamotnieniem i brakiem akceptacji ze strony otoczenia. Murakami buduje po mistrzowsku swoich bohaterów, czyni ich bardzo wiarygodnymi i prawdziwymi.
Osobną sprawą jest język powieści - prosty, wręcz potoczny, ale w żadnym wypadku nie jest on prostacki. Wydaje mi się, że jest to celowy zabieg autora - nie czaruje czytelnika środkami stylistycznymi czy poetyckimi opisami a przez to pozwala maksymalnie skupić się na tym co najważniejsze, na człowieku.
Nie raz i nie dwa czytałam zachwyty blogerów głoszących, że Haruki Murakami to geniusz, najlepszy pisarz na świecie, itp. P lekturze książki stwierdzam, że faktycznie jest w tym sporo racji, ale jednak jak dla mnie nie jest jakimś arcymistrzem - albo może po prostu "Norwegian Wood"do tych najlepszych nie należy...
Jednak mocne 4+mogę dać:)
mnie jakoś niespecjalnie ciągnie do tego autora, być może właśnie dlatego, że dookoła niego jest tyle szumu ostatnio
OdpowiedzUsuńWybacz, ale szum wokół Autora jest co najmniej od końca lat '80, nie ostatnio. ;) Z powodu tego szumu Autor opuścił był Japonię na jakiś czas, zaszył się daleko i w ciszy tworzył dalej. W Polsce, hm, nie, w Polsce szum wokół niego też jest od dawna, od wielu już lat. Z tym, że dopiero od stosunkowo niedawna jest moda na blogi o książkach, stąd może wrażenie, że mówi się o nim więcej. Polecam nie skreślać Murakamiego a'priori, ale dać mu szansę. Później ocenić. Pozdrawiam!
UsuńNie przeczytałam jeszcze, ale podczas lektury Twojej recenzji przypomniała mi się świetna książka o młodym Japończyku, napisana przez mieszkającego w Japonii Anglika - "Sen nr 9" Davida Mitchella.
OdpowiedzUsuńGorąco polecam!
Ja lubię Murakamiego od czasu do czasu. Jego atmosfera, specyficzne emocje, tworzone przez niego światy... Hipnotyzujące, ale i bardzo zdecydowane, obezwładniające. Dlatego czytam go raz na jakiś czas. "Norwegian Wood" mam w planach od bardzo dawna. Okładka jest przepiękna. Buziaczki
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod ostatnim akapitem obiema rękami. Książkę przeczytałam i ... i nic. Murakami chyba nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Podobnie jak TY, bardzo lubię czytać książki, w których znajdują się wątki nawiązujące do obyczajowości i życia w Azji. Czytałam tylko jedna powieść Harukiego Murakamiego, jakieś cztery lata temu: "Na południe od granicy, na zachód od słońca" i powieść okazała się raczej przeciętna - od tamtej pory nie odczuwam silnej potrzeby poznania innych utworów pisarza.
OdpowiedzUsuńBo "Na południe..." faktycznie jest raczej przeciętna. Polecam dać szansę "Kronice ptaka nakręcacza", "Kafce nad morzem" lub powieści "Koniec świata i Hard-boiled Wonderland".
Usuń@Anek7
OdpowiedzUsuń"Norwegian Wood" jest książką nietypową w twórczości Murakamiego, powieścią realistyczną, raczej wyjątkiem, bym rzekła. Przez jednych przyjęta została fantastycznie (zrodził się na jej punkcie taki szał, że Murakami tego nie zniósł i opuścił swój kraj), przez drugich uznana została niemal za 'zdradę'. W komentarzu @Milla wspomniałam trzy tytuły, to najbardziej jego charakterystyczne powieści, warto zerknąć do którejś z nich, by zobaczyć inne oblicze pisarza, może nawet to właściwsze, nie wiem. Sama uwielbiam Murakamiego raczej za eseje i opowiadania. Niemniej, polecam. Pozdrawiam!:)
Tak jak pisałam - książka jest dobra, nawet więcej niż dobra, więc samego autora, broń Boże, nie skreślam. Tym bardziej, że w moim gminnym DKK mamy zaplanowaną jakąś jego książkę na jesień, więc ponownie się zetkniemy.
UsuńBardzo źle, że zaczęłaś przygodę z nim od tego tytułu. Tak jak wspomniano wcześniej - to bardzo specyficzna książka i żeby dostrzec geniusz Murakamiego, trzeba sięgnąć po inne tytuły. Fajnie, że jeszcze dasz mu szansę, warto :)
OdpowiedzUsuńHa, a ja od niej zaczęłam i z miejsca go pokochałam! :) Do dzisiaj jest ona jednym z moich dwóch ulubionych tytułów spośród tych jego książek, które czytałam.
UsuńNie jestem ani specjalną fanką Murakamiego, ani też jego przeciwniczką. Gdzieś się spotkałam z poglądem, że Murakami jest mistrzem pisania o niczym... czytałam "Kronikę..." i właśnie "Norwegian Wood" (a i jeszcze książkę o bieganiu) - i stwierdzam, że faktycznie coś w tym jest.
OdpowiedzUsuńJakoś mnie nie ciągnie do tego autora.
OdpowiedzUsuńPrzeszłam tę samą drogę, co Ty - przeczytałam "Kobietę z wydm" i potem "Norwegian Wood". Mam podobne odczucia :)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio też miałam możliwość wreszcie się zapoznać z tym autorem, tyle że z "Po Zmierzchu" i rzeczywiście mi się spodobało ;) Chętnie sięgnę też po tę pozycję ;)
OdpowiedzUsuńA ja polecam "Przygodę z owcą" oraz "Tańcz, tańcz, tańcz". Są to dwie powieści powiązane ze sobą (więc warto czytać w tej kolejności) które mnie zachwyciły.
OdpowiedzUsuńNie polecam natomiast brać się na początku za "Kronikę ptaka nakręcacza". Ta książka strasznie męczy psychicznie, jest bardzo psychodeliczna i kilka razy miałam ochotę rzucić ją w kąt. Ale w końcu, znając już Murakamiego, przeczytałam i zachwyciłam się.
Pozdrawiam!
Murakamiego również dozuję sobie w małych dawkach, teraz w kolejce czeka druga część 1Q84. Nawet jeśli Murakami momentami pisze o niczym, to pisze tak pięknie, że płynę po tekście i... uwielbiam to uczucie! Jak do tej pory moją ulubioną jest "Tańcz, tańcz, tańcz" - gorąco polecam.
OdpowiedzUsuń