Dzień urodzin Kraszewskiego zbliża się milowymi krokami a mnie pozostało jeszcze kilka książek do przeczytania i zrecenzowania …
Kolejny tom „Dziejów Polski” nosi tytuł „Matka Królów”. Określenie to przyjęło się stosować do królowej Elżbiety Rakuszanki, żony Kazimierza Jagiellończyka, której czterech synów nosiło korony królewskie – trzej w Polsce, a czwarty zasiadał na tronie Czech i Węgier. Kraszewski miał jednak na myśli inną naszą władczynię, a mianowicie królową Zofię Holszańską, czwartą żonę Władysława Jagiełły, popularnie zwaną Sonką.
Powieść rozpoczyna się w chwili kiedy umiera trzecia żona Jagiełły, nieakceptowana przez ogół szlachty Elżbieta Granowska. Król jest już posunięty w latach, ma córkę z drugiego małżeństwa, która ma ogromne szanse na polską koronę (jest bowiem w prostej linii prawnuczką Kazimierza Wielkiego), przestał mieć nadzieję na męskiego potomka, faktyczną władzę w Polsce sprawuje Rada Królewska na czele z biskupem krakowskim Zbigniewem Oleśnickim a rządy wielkoksiążęce na Litwie sprawuje stryjeczny brat Jagiełły Witold. I to właśnie on podsuwa staremu królowi pomysł ożenku oraz najwłaściwszą, jego zdaniem, kandydatkę – młodziutką Zofię, siostrzenicę jego zmarłej żony. Witold ma w tym swój cel, bowiem planuje za pośrednictwem krewnej wpływać na króla. Tymczasem, kiedy już udaje się doprowadzić do małżeństwa i koronacji Sonki okazuje się, że młoda królowa jest co prawda wdzięczna za tak ogromne wyniesienie, ale agentką swojego wuja być nie myśli. Rozjątrzony Witold planuje straszliwą zemstę, w której niebagatelną rolę odegrała powszechnie znana podejrzliwość i łatwowierność króla…
Cały czas miałam wrażenie, że Kraszewski pisał tę książkę w jakimś ogromnym pośpiechu, bo zdarzały się w poprzednich tomach błędy rzeczowe, ale tak jak w przypadku tej powieści to dawno JIK nie namotał. Przykład pierwszy z brzegu – Zbigniew z Brzezia był marszałkiem dworu, ale zmarł zanim Jagiełło ożenił się z Sonką. I faktycznie, gdzieś tam w tle występuje wdowa po nim. Jednak w chwili kiedy Witold oskarża królową o cudzołóstwo a Jagiełło wydaje rozkaz aby odstawiono ją do Wilna, Zbigniew cudownie zmartwychwstaje, udaje mu się przejednać pierwszy gniew króla i wynegocjować odesłanie królowej do Krakowa. A kiedy kilka miesięcy później odbywa się uroczyste złożenie zaręczenia za niewinność królowej żona Zbigniewa po dawnemu jest znów wdową… A to nie jedyny cudownie zmartwychwstały.
Jednak sprawiedliwie trzeba przyznać Kraszewskiemu, że po raz kolejny napisał powieść, którą czyta się z przyjemnością - wartka akcja, barwne postacie, wątki romansowe oraz walka o władzę powinny zaciekawić nawet takie osoby, którym z historią nie do końca jest po drodze.
Odnoszę tylko wrażenie, że Jagiełło nie należał do ulubionych władców Kraszewskiego - przedstawia go bowiem pisarz jako zdziecinniałego starca, bojącego się własnego cienia, krótkowzrocznego i łatwowiernego. Przy okazji przypomina mi się oglądany przed laty serial "Królewskie sny" dotyczący tego samego okresu w życiu Jagiełły. W postać króla wcielał się nieodżałowany Gustaw Holoubek - mam przed oczami jego kreację - Jagiełło jest starym człowiekiem, ale zachował godność, zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę jest tylko figurą w rękach Oleśnickiego i konkurującego z nim Witolda jednak mimo to wzbudza szacunek. Tymczasem Jagiełło u Kraszewskiego budzi jedynie litość.
Mam nadzieję, że pomimo wszystko Jagiełło w wersji Józefa Hena (na jego książce oparty był serial) ma więcej wspólnego z rzeczywistością niż ten, którego stworzył Kraszewski.
Serial oglądałam, a książkę przeczytam dla porównania :)
OdpowiedzUsuńpóki co nie ciągnie mnie do książki, więc podaruję sobie lekturę :)
OdpowiedzUsuńNa razie nie mam czasu na takie lektury ale chciałabym przeczytać. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń