niedziela, 29 września 2013

Lektury małoletniej Ani - odc.10

Kolejna odsłona moich dziecięcych lektur - dzisiaj słów kilka o pani Hannie Ożogowskiej.
Pisarka przyszła na świat w Warszawie w 1904 roku, z tym miastem związana była przez większość swojego życia, tutaj też zmarła w roku 1995. Przyszła pisarka studiowała w Instytucie Pedagogiki Specjalnej na Wydziale Pedagogicznym Wolnej Wszechnicy Polskiej i do roku 1951 pracowała w łódzkich szkołach średnich -m.in. przez pewien czas była dyrektorką Liceum Pedagogicznego dla Wychowawczyń Przedszkoli.
Hanna Ożogowska debiutowała w roku 1932 na łamach "Płomyka", którego później (w latach 1952-69) była redaktorką naczelną. Należy też nadmienić, że w latach 1974-88 była wiceprezesem polskiej sekcji IBBY, czyli Stowarzyszenia Książki dla Młodych, międzynarodowej organizacji, której celem jest promocja literatury dziecięcej i młodzieżowej.

Dorobek literacki Hanny Ożogowskiej to ponad 20 książek dla dzieci i młodzieży, oraz niezliczona ilość opowiadań, które ukazywały się na łamach prasy dziecięcej i młodzieżowej. Najbardziej znane utwory to: "Dziewczyna i chłopak czyli heca na 14 fajerek", "Ucho od śledzia", "Złota kula" i "Tajemnica zielonej pieczęci".  
Większość książek tej autorki osadzona jest w Warszawie, a jej bohaterowie to uczniowie szkoły podstawowej. Ożogowska opisuje rzeczywistość lat 60-tych i 70-tych, problemy mieszkaniowe nękające mieszkańców stolicy, jej bohaterowie pochodzą z rodzin inteligenckich i robotniczych, gdzie nikomu się nie przelewa i każda złotówka oglądana jest dwa razy zanim zostanie wydana.

Czytałam w dzieciństwie sporo książek Ożogowskiej, aczkolwiek nie wszystkie i teraz (podobnie jak w przypadku innych autorów mojej młodości) nadszedł czas na nadrobienie zaległości.

"Za minutę pierwsza miłość" to historia grupy przyjaciół, którzy wcześniej pojawili się w innej książce Hanny Ożogowskiej, a mianowicie w "Głowie na tranzystorach". Ewa, Irka, Kostek i Marcin chodzą do VII klasy i powoli zaczynają dorastać. Planują co będą robić w przyszłości, starają się rozwijać własną osobowość i marzą o pierwszym wielkim uczuciu. I aby nie przegapić tej pierwszej miłości obserwują starsze rodzeństwo, próbują różnych sprawdzonych sposobów aby wzbudzić zainteresowanie swoją osobą i zupełnie nie zauważają, że tuż obok jest ktoś, komu na nich naprawdę zależy. 
Książka pełna jest zabawnych zdarzeń, bo bohaterowie to normalne dzieciaki i różne rzeczy im się przydarzają. Ot, choćby Ewie, która wybierając się na spacer z kolegą z VIII klasy postanawia poprawić sobie urodę - niestety w łazience wysiadło światło i zamiast siostrzanej kredki do brwi dziewczynka użyła ołówka chemicznego...

Akcja książki toczy sie na początku lat 70-tych, więc realia tamtych czasów nieco odstają od tego co mamy dzisiaj - zmienił się system oświaty, zmieniły się obyczaje i normy społeczne, nie ma przydziałów mieszkaniowych a i relacje dzieci-rodzice też wyglądają inaczej. 
Jednak jest coś co się nie zmieniło i pewnie nigdy się nie zmieni - potrzeba przyjaźni, potrzeba uczucia i wyjątkowa wrażliwość młodych ludzi, strach przed odrzuceniem, niepewność i zaniżona samoocena. Dzisiejsze nastolatki pomimo całej swojej przebojowości i kreatywności niewiele się pod tym względem różnią od pokolenia, które w dorosłość wchodziło 40 lat temu.

A tak przy okazji dochodzę do wniosku, że jeszcze coś się od początku lat 70-tych nie zmieniło. A tym czymś jest biurokracja - mama Kostka przez kilka tygodni usiłuje rozwiązać sprawę podatku od psa (dostała wezwanie, aby taki podatek zapłacić, tymczasem nie mają i nigdy nie mieli żadnego psa) i pomimo zaświadczenia od dozorcy domu oraz pisma z administracji nie jest w stanie przekonać paniusi z Urzędu Miasta o pomyłce. Dopiero kiedy narzeczony córki uruchamia prasę sprawę udaje się załatwić pozytywnie.
Przeglądając codzienną prasę lub śledząc jakikolwiek program z nurtu "dziennikarstwa interwencyjnego" można bez problemu zauważyć, że pomimo zmian jakie przez te lata zaszły w naszym kraju w dalszym ciągu pojawiają się takie biurokratyczne potworki.
Cóż, podobno w życiu musi być coś stałego i niezmiennego...

8 komentarzy:

  1. kojarzę nazwisko autorki, czytałam "Za minutę pierwsza miłość", ale nic poza tym...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ożogowska - toż to klasyka i filar literatury dla dzieci i młodzieży!
    Niedawno kupiłam sobie ulubioną przed laty "Głowę na tranzystorach" a także zdobyłam "Za minutę...".
    Bardzo lubię twórczość tej autorki, ale mam też zaległości, w tym wspomniane "Ucho od śledzia".

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubiłam Ożogowską jako dziecko i lubię teraz po latach do niej wracać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kojarzę autorkę, ale słabo. Coś mi świta, że czytałam "Za minutę...", ale pewna nie jestem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczęłam od "Dziewczyny i chłopaka...", ponieważ tę książkę mieliśmy w domu, a potem już za swoje zaoszczędzone pieniądze kupiłam "Głowę na tranzystorach", "Za minutę pierwsza miłość" i chyba "Ucho od śledzia" - wnioskuję więc, że twórczość tej pisarki musiała przypaść mi do gustu. Pora chyba odświeżyć znajomość :)

    OdpowiedzUsuń
  6. "Moja" Hanna Ożogowska to "Ucho od śledzia", reszta, nawet "Dziewczyna i chłopak" przeszły jakoś bez echa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ostatnio kupiłam sobie prześliczne wydanie jej książki "Ucho od śledzia" w antykwariacie (twarda okładna, cała w drobnych kwiatuszkach,w odcieniach fioletu i różu, naprawdę urocza). Niestety potem zorientowałam się, że brakuje w nim około 15 stron. Ale i tak się cieszę, bo Ożogowską lubię, a tej książki akurat nie znałam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawe i przydatne informacje można u Ciebie znalezc... Fajnie, że są takie blogi:)

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)