poniedziałek, 5 listopada 2012

Być Rockefellerem...

28 lipca 2008 roku w Bostonie dochodzi do porwania dziecka, siedmioletniej Reight Boss. Porywaczem jest ojciec dziewczynki, Clark Rockefeller. Porwaniem zajęła się bostońska policja, jednak szybko się okazało, że sprawa nie należy do typowych - przede wszystkim dlatego, że nikt nie wie kim tak naprawdę jest mężczyzna używający jednego z najbardziej znanych nazwisk na świecie. I faktycznie - bardzo szybko okazuje się, że Clark nie ma numeru ubezpieczenia społecznego,  konta bankowego ani prawa jazdy, nie ma go w żadnej bazie danych, nie można odnaleźć jego aktu urodzenia ani żadnych innych dokumentów, a co najważniejsze - rodzina Rockefellerów zdecydowanie oświadcza, że nigdy o kimś takim nie słyszała. 
W ustaleniu tożsamości mężczyzny pomógł przypadek, a właściwie niechlujstwo, jednego z jego znajomych. Clark odwiedził go dzień przed porwaniem i w czasie wizyty wypił szklankę wody, a ów znajomy nie umył jeszcze tej szklanki. W laboratorium udało się wyodrębnić odciski palców i okazało się, że poszukiwany pochodzi z Niemiec, naprawdę nazywa się Christian Karl Gerhartsreiter a do USA przybył w 1978 aby studiować.
Nagłośnienie sprawy w mediach doprowadziło do odnalezienia porywacza, dziewczynce nic się na szczęście nie stało, ale w dalszym ciągu bez odpowiedzi pozostało pytanie - kim tak naprawdę jest ten człowiek?

Mark Seal jest reporterem, który postanowił przeprowadzić dziennikarskie śledztwo celem którego była rekonstrukcja losów jednego z największych oszustw XX wieku. Dziennikarz wykonał ogromna pracę, podróżując śladami Gerhartsreitera vel Gerharta vel Chichestera vel Crowe'a vel Rockefellera (tych nazwisk używał niemiecki imigrant w kolejnych okresach swojego życia) odwiedził Europę wschodnią, przemierzył USA od zachodniego do wschodniego wybrzeża, rozmawiał z ponad dwustoma osobami oraz przejrzał mnóstwo materiałów źródłowych a efekt swojej pracy zawarł w książce "Dziwny przypadek Rockefellera". 

Wyłania się z niej obraz człowieka mającego jasno sprecyzowane cele, nastawionego na sukces i mającego niesamowitą umiejętność wpływania na najbliższe otoczenie. Budując swoje kolejne wcielenia dbał o ich jak największą wiarygodność - począwszy od akcentu, poprzez dopracowaną biografię na odpowiedniej garderobie kończąc. Zdecydowana większość osób, które miały z nim kontakt przyznaje, że dała się oszukać, a wszelkie ewentualne nieścisłości czy potknięcia składano na karb ekscentryczności związanej z wykonywanym zawodem lub pochodzeniem - Gerhartsreiter kreował się bowiem na filmowca, brytyjskiego arystokratę lub, jak w swoim ostatnim wcieleniu, na członka jednej z najbogatszych rodzin Ameryki. Bezstronnie trzeba przyznać, że był dobry w tym co robił - jego żona przez 12 lat małżeństwa nie zorientowała się, że coś może być nie tak z jej mężem.

Czytając książkę Seala zastanawiałam się jak to się stało, że jeden człowiek potrafił  opętać taką rzeszę ludzi. W kręgach jego znajomych znalazło się wiele wykształconych, inteligentnych i światowych osób - biznesmeni, politycy, ludzie nauki i sztuki. I przyszło mi na myśl, że Rockefellerowi udawało się tak długo ciągnąć swoje oszustwo bo miał doskonałe wyczucie psychologiczne i pokazywał swoim znajomym to co chcieli zobaczyć, otoczkę symbolizującą starą rodzinę i duże pieniądze czyli akcent prestiżowej uczelni, szytą na miarę garderobę, kolekcję obrazów czy działalność charytatywną. 

I nikomu nie przyszło do głowy, że to wszystko może być jedną wielką mistyfikacją...

2 komentarze:

  1. Slyszalem juz o tej ksiazce dawno, ale nadal oczekuje, az po nia siegne ;)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałaś Kiki van Beethoven? Jeśli nie, to zapraszam Cię do mnie na konkurs urodzinowy. Zapisy przyjmuje do jutra. Może to twoja odpowiedź na pytanie będzie tą najlepszą? Zapraszam!
    :)
    [http://www.dzosefinn.blogspot.com/2012/10/1-sze-urodziny-bloga.html]

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)