środa, 20 lutego 2019

Kraków w dwóch odsłonach

Lucyna Olejniczak jest stuprocentową krakowianką - tu się urodziła, tu mieszka, tu pracowała, a teraz, będąc już na emeryturze, pisze swoje książki, których akcja jest osadzona oczywiście w jej rodzinnym mieście.

"Hanka" to pierwszy tom cyklu "Kobiety z ulicy Grodzkiej", który opowiada o losach mieszkanek jednej ze staromiejskich kamienic od końca XIX wieku do czasów powojennych. 
Tytułowa Hanka to młodziutka służąca zatrudniona w domu aptekarza Franciszka Bernata. Zachodzi w ciążę ze swoim pracodawcą i wykrwawia się rodząc śliczną, zdrową córeczkę. W tym samym czasie Klementyna, żona Bernata, rodzi również córkę, która niestety umiera. Odbierająca obydwa porody akuszerka zamienia noworodki - uważa, że należy ratować dziecko Hanki, a aptekarzowej, która kilkakrotnie już poroniła, bądź urodziła martwe dzieci dać wreszcie zaznać szczęśliwego macierzyństwa.
Przed śmiercią Hanka rzuca na Bernata i jego potomków straszną klątwę. Nie zdaje sobie sprawy, że w ten sposób krzywdzi również swoją córeczkę Wiktorię...

Mała Wiktoria dorasta nie znając własnego pochodzenia, walcząc o akceptację ojca, który ma jej za złe, że nie jest upragnionym synem, opiekując się młodszymi braćmi a kiedy wydaje się, że w jej życiu wreszcie coś się zmieni na lepsze stara klątwa ponownie daje o sobie znać.

Powieść Lucyny Olejniczak przenosi nas do czasów, kiedy kobiety najczęściej zamknięte są w czterech ścianach własnego domu a ich najważniejszym zadaniem jest rodzenie i wychowanie dzieci oraz dbanie o wygodę pana i władcy, czyli własnego męża. Zdolna i inteligentna Wiktoria chce się uczyć, marzy o studiach farmaceutycznych ale jej ojciec nie chce o tym słyszeć. Na szczęście dla dziewczyny jej młodsi bracia nie spełniają nadziei Bernata i ostatecznie godzi się na dalszą edukację córki i jej pracę w rodzinnej aptece.

"Hanka" to powieść którą całkiem nieźle się czyta, akcja toczy się wartko, nie ma jakiegoś przesadnego psychologizowania a bohaterowie wzbudzają w czytelniku pewne emocje. Co ważne nie ma tu cudownych zbiegów okoliczności a postacie nie są czarno-białe. Niestety nie udało się autorce ustrzec pewnych niekonsekwencji (chociażby jak to się stało, że skrupulatny, a wręcz skąpy Bernat nie zauważa, że Wiktorii zdarza się dać jakiemuś biedakowi leki za darmo), ale uczciwie muszę przyznać, że już mam na półce kolejne tomy serii, bo bardzo jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy kobiet z ulicy Grodzkiej.

**********************************************

Sara Weronika Sokalska, bohaterka książki "Spalić wiedźmę", której autorką jest Magdalena Kubasiewicz powraca!

Od wydarzeń, które opisane zostały w pierwszym tomie przygód Saniki minął rok. Polanią w dalszym ciągu włada król Julian Łukomski, Sanika nadal jest Pierwszą Czarownicą, Loża Magów (a szczególnie jej przewodniczący) w dalszym ciągu rzucają jej kłody pod nogi, Smok Wawelski udziela dobrych rad - czyli wszystko po staremu.
Niestety spokój nie trwa długo. W mieście i na zamku zaczynają pojawiać się duchy, ma Uniwersytecie Jagiellońskim zostaje zamordowany jeden z profesorów Wydziału Magicznego a w bestialskim rytuale ginie jeden ze studentów tegoż wydziału. Sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli, Sara coraz częściej traci nad sobą panowanie i przy okazji nad własną magią również.
Wygląda na to, że ktoś celowo ją osacza, ktoś kto wie o niej i jej przeszłości stanowczo zbyt wiele...

"Wiedźma Jego Królewskiej Mości" to kontynuacja, więc siłą rzeczy czytając porównywałam ją do części pierwszej. Jak wyszło to porównanie? Cóż... Moim zdaniem "Spalić wiedźmę", czyli tom pierwszy serii jest lepszy. Aczkolwiek obiektywnie rzecz biorąc do tomu drugiego nie ma się właściwie o co przyczepić - akcja jest przemyślana, bohaterowie również, Sara nie straciła nic ze swojej zadziorności a Julek, przepraszam - król Julian dalej troszkę się boi swojej czarownicy. Rozwiązanie intrygi jest pomysłowe i nie całkiem oczywiste, parę spraw nadal nie jest wyjaśnionych (chociażby pochodzenie i historia życia Saniki - coś tam się możemy dowiedzieć, ale to bardziej domysły niż pewność) a zakończenie otwarte tak jak to tylko możliwe, co daje nadzieję, że Sara jeszcze kiedyś powróci.

Co więc jest nie tak?
Myślę, że części drugiej brakuje trochę krakowskiego klimatu. Oczywiście akcja toczy się w Krakowie, ale raczej gdzieś w osiedlowych dekoracjach, czyli tak naprawdę mogło by to być każde inne miasto... Ale to może tylko takie moje wrażenie - osoby zakochanej w Krakowie już od kilkudziesięciu lat.
Jakby nie było powieść naprawdę warto przeczytać.

2 komentarze:

  1. Ja tam się szczegółów nie czepiałam, choć bardzo to lubię :P Przeczytałam całą serię Kobiet z Grodzkiej i wciąż mi mało :) Uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)