Wyobraźcie sobie taki widok - bezkresna, porośnięta karłowatą roślinnością przestrzeń, w oddali sine pasmo gór. Równowagę pustynnego krajobrazu zaburza kilka drewnianych baraków i ciemna kreska linii kolejowej znad której w oddali widać stale powiększający się kłąb dymu zwiastujący zbliżanie się pociągu. Stalowy potwór zatrzymuje się ze zgrzytem przy barakach a oczom podróżnych, zmęczonym jednostajnością krajobrazu, ukazuje się taki widok - "Leniwie oparty o ścianę, stał wysmukły młody olbrzym, piękniejszy niż na obrazach, w szerokim miękkim kapeluszu zepchniętym z czoła, w luźno związanej ciemnoczerwonej chuście na szyi, z wielkim palcem zatkniętym niedbale za ukośnie obciągnięty pas z ładownicą".*
I już wszystko jasne - witamy na Dzikim Zachodzie, w krainie Indian, bydła i kowbojów.
Dziki Zachód od samego początku przyciągał aurą przygody i tajemnicy. Można tam było zdobyć fortunę, ale równie dobrze można było stracić wszystko. Na bezkresnych preriach powstawały ogromne rancza specjalizujące się w hodowli bydła i koni. Zwierzęta trzeba było później transportować na Wschód, do bardziej cywilizowanych rejonów i tu pojawiło się zapotrzebowanie na ludzi, którzy przegnaliby te kilkutysięczne stada przez step - nie było jeszcze linii kolejowych. Tak narodziła się legenda kowbojów - synów stepu, mieszkających w siodle romantycznych rycerzy Dzikiego Zachodu.
Western jako gatunek literacki powstał w drugiej połowie lat 60-tych XIX wieku. Początkowo była to tzw. "literatura wagonowa" czyli opowieści drukowane na bardzo marnym papierze, sprzedawane na stacjach kolejowych - miały umilić kilkunastogodzinną nierzadko podróż. W miarę rosnącej popularności tego typu literatury zaczęły powstawać coraz lepsze gatunkowo dzieła, których twórcy wywodzili się nie tylko z samej Ameryki - dla przykładu Karol May, autor "Winnetou", był Niemcem a i nasz Henryk Sienkiewicz ma w swoim dorobku dwie westernowe nowele - "Przez stepy" i "W krainie złota".
Jednym z najpopularniejszych autorów tego nurtu był żyjący na przełomie XIX i XX wieku Owen Wister - człowiek z Północy (pochodził z Filadelfii) zauroczony dziką przyrodą i życiem w zgodzie z naturą, które poznał w czasie kilku swoich wędrówek po Dzikim Zachodzie. Wister napisał tylko jedną książkę - był to wydany w 1902 roku "Wirgińczyk. Jeździec z równin", ale stał się on na wiele lat wzorem do naśladowania dla kolejnych pisarzy zajmujących się tą tematyką oraz dla rozwijającego się przemysłu filmowego.
Bohater Wistera to młody człowiek obdarzony urodą, inteligencją, wrodzonym taktem i prawością. Pochodzi z Wirginii, gdzie jego rodzina prowadzi niewielkie ranczo. On sam wyrusza w świat w poszukiwaniu przygód i po pewnym czasie zostaje kowbojem, a wkrótce nadzorcą na ranczu należącym do sędziego Henry'ego. W czasie, kiedy rozpoczyna się akcja powieści do miasta przybywa młoda nauczycielka - pochodząca z Vermontu Mary Wood, którą przyjaciele nazywają Mooly. Już pierwsze przypadkowe spotkanie kowboja i panienki zapowiada późniejsze romantyczne komplikacje. Tak się faktycznie dzieje - Mooly doceniając zalety Wirgińczyka nie wyobraża sobie równocześnie, że mógłby stać się dla niej kimś więcej niż przygodnym znajomym, natomiast on rzuca jej wyzwanie - będzie robił wszystko, żeby dziewczyna go pokochała.
Od razu uprzedzam, wątek romansowy jest w tej powieści niejako drugorzędny. Wister w swojej powieści pokazuje przede wszystkim realia życia kowbojów - ich ciężką pracę, surowe warunki życia, niewyszukane rozrywki. Kreśli też portrety ludzi z zewnątrz - komiwojażerów, misjonarzy, szulerów i różnej maści cwaniaków, którzy widzieli dla siebie szansę na tamtych terenach.
Warsztat pisarski Wistera może pozostawia co nieco do życzenia, ale trzeba przyznać, że autorowi udało się przekazać niepowtarzalny klimat tamtych miejsc i czasów - opisy są niezwykle sugestywne, a i postacie w żaden sposób nie są papierowe - nawet wyidealizowany Wirgińczyk jest człowiekiem z krwi i kości, poważnym ale czasem złośliwym, z oryginalnym poczuciem humoru i prostym sądem na temat tego co go otacza. Dla niego białe jest białe a czarne - czarne, wierzy w więzi przyjaźni, ale nie zawaha się przyczynić do egzekucji dawnego przyjaciela, który przystał do szajki bydłokradów.
Serdecznie polecam tę piękną, chociaż dzisiaj już trochę zapomnianą książkę. Mam nadzieję, że i Was urzeknie nieskażony cywilizacją Wyoming z przełomu XIX i XX wieku i miło spędzicie czas z Wirgińczykiem, Molly i ich przyjaciółmi z krainy westernu.
A dla tych, którzy przebrnęli przez ten nieco przydługi tekst piosenka z mojego ukochanego, znanego niemal na pamięć westernu "Rio Bravo". Od tego filmu zaczęła się moja wielka i trwająca do dziś miłość do Johna Wayne'a.
Chociaż jako bardzo młode dziewczę wolałam śpiewających tę piosenkę Ricky'ego Nelsona i Dean'a Martina...
* Owen Wister "Wirgińczyk. Jeździec z równin", tłum. Janina Sujkowska, wyd. Iskry 1977, s. 13
Już pędzę na Dziki Zachód do przygód nie trzeba mnie długo zachęcać :)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, gdyż kinematograficznie western to mój znienawidzony gatunek.
OdpowiedzUsuńNigdy nie przebrnęłam przez żaden ;]
W dziwny sposób jednak, spodobało mi się to jak opisałaś tą książkę i nabrałam ochoty, aby wybrać się na dziki zachód
O książce nie słyszałam, ale film i piosenką jest mi znana :)
OdpowiedzUsuńA może weź się za fantastykę lepiej? :P
OdpowiedzUsuńMam tą samą książkę na strychu ! Na dodatego identyczne wydanie ;P Przyznaję się bez bicia, ze jeszcze nie miałam kiedy jej przeczytać ;x Trzeba to nadrobić ^^
OdpowiedzUsuńnigdy nie lubiłam ani czytać ani oglądać o Dzikim zachodzie filmów, dlatego raczej się nie skusze, mimo naprawdę zachęcającej recenzji.
OdpowiedzUsuńJa ostatnio o Dzikim ?Zachodzie czytałam książkę Nory Roberts "Na wagę złota" i podoba mi się taki klimat, choć moja to był bardziej romans :)
OdpowiedzUsuńUderzyłaś czułą strunę. Wychowałam się na takiej literaturze, a z tatem oglądałam wszystkie westerny. Ich wpływ na moje życie był ogromny. Będę szukać tej pozycji. A jeszcze z nauczycielką w roli głównej?!
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam dawno temu i to nawet 2-3 razy. Urzekła mnie. Cieszy mnie ,że mam ją na półce i mogę do niej wrócić:)Zawsze lubiłam westerny, wiele ich oglądąłam,a "Rio Bravo "to jeden z ulubionych.
OdpowiedzUsuńAgnieszka - :)
OdpowiedzUsuńBiedronka - może akurat książka Cię przekona:)
Taki jest świat - bo ona już trochę zapomniana jest a szkoda...
Fenrir - czytam, czytam...
Meme - koniecznie:)
Cyrysia - nie każdy musi lubić to samo:)
Toska - Roberts sporo książek osadza na Zachodzie - i tym Dzikim i tym współczesnym. Jedną z moich ulubionych książek tej autorki jest "Niebo Montany".
Książkowiec - o to może widziałaś ekranizację tej książki - filmowano ją trzy razy:)
Szamanka - mnie o tej książce opowiadała moja mama i jak tylko ją wypatrzyłam w bibliotece od razu wzięłam.
Miło czasem przeczytać coś tak innego od tego, co zazwyczaj czytamy. Jak spotkam, to przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ja teraz nie na temat, ale nieważne :D
OdpowiedzUsuńWychodzę dzisiaj ze sklepu, w progu siedzi piesek (taki sam jak w Twoim awatarze), a ja do niego: "oooo Anek, cześć" :DD
Mam zaszczyt poinformować,że nominowałam Twój blog w zabawie ONE LOVELY BLOG AWARD.
OdpowiedzUsuńMiło mi poinformować, że udało Ci się wygrać na moim blogu "Nie zawrócę" Jolanty Guse :) Proszę o adres do wysyłki na mail: niedopisanie@tlen.pl
OdpowiedzUsuńGratuluję wyróżnienia recenzji w Biblionetce!:)))
OdpowiedzUsuńAch, ta nauczycielka... (ta na Dzikim Zachodzie oczywiście). Nie zostało mi nic innego jak książkę kupić. Jeszcze troszkę wakacji, a pogoda akurat czytelnicza.