środa, 15 lutego 2012

Brak religii nie przeszkadza w godnym życiu

Przez długi czas nazwisko Mariusza Szczygła kojarzyło mi się tylko z programem "Na każdy temat" który w latach 90-tych nadawany był przez telewizję Polsat. Od razu powiem, że skojarzenie do najbardziej pozytywnych nie należało, bo programów typu talk-show zwyczajnie nie lubię, a co za tym idzie i ich prowadzących nadmierną sympatią nie darzę...
Wszystko zmieniło się w ubiegłym roku, kiedy wpadł w moje ręce "Gottland". Czytając tę książkę zobaczyłam całkiem inne oblicze Mariusza Szczygła - człowieka z pasją, potrafiącego pisać o tym co go interesuje w niezwykle ciekawy sposób a przy tym obiektywnie przedstawiającego fakty historyczne. I jasne się stało, że gdy tylko będę miała możliwość to z pewnością sięgnę po kolejne książki tego autora.

W ostatnich dniach miałam możliwość po raz kolejny spotkać się z twórczością Mariusza Szczygła, a to za sprawą książki "Zrób sobie raj".
Autor po raz kolejny zabiera czytelnika w podróż za naszą południową granicę - sam o sobie mówi, że jest czechofilem i ta tematyka jest mu najbliższa.
Na książkę składa się kilkanaście tekstów pisanych w różnych latach, a  tematem przewodnim większości z nich jest wiara w Boga, a właściwie jej brak i to jak ten stan wpływa na kształt Czech jako państwa oraz na samych Czechów.

Gdyby porówać losy Czechów i Polaków na przestrzeni dziejów znajdzie się wiele podobieństw - jednym z najważniejszych jest fakt, że przez wiele lat obydwa narody żyły w niewoli. I będąc w owej niewoli i jedni i drudzy starali się zachować świadomość narodową. Polakom, nękanym głównie przez prawosławnych Rosjan i luterańskich Prusaków pomagał w tym kościół katolicki, będący ostoją języka, tradycji i kultury. Zupełnie inaczej Czesi, którzy do kościoła rzymskiego mieli zadawnione pretensje o Jana Husa, podstępnie uwięzionego i spalonego na stosie w XV wieku i nie czuli specjalnego związku z tą akurat doktryną religijną. Jeżeli dodać do tego fakt, że w Austrii, która przez kilkaset lat sprawowała władzę zwierzchnią nad ziemiami czeskimi, katolicyzm był religią dominującą, to nie ma się co dziwić, że kiedy w 1918 roku powstała niepodległa Czechosłowacja to jej władze, na czele z Tomaszem Masarykiem, prowadziły politykę antykościelną. A jakby tego było mało, trzeba pamiętać o latach powojennych, kiedy kraj znajdował się pod wpływem Związku Radzieckiego...
Biorąc pod uwagę te wszystkie okoliczności trudno się dziwić, że zdecydowana większość Czechów to ateiści, kościoły świecą pustkami lub zmieniono je w budynki użyteczności publicznej a większość kleru pochodzi z Polski.

Dla przeciętnego Polaka (wszak ponad 90% naszych rodaków deklaruje wyznanie katolickie) taki brak religii jest nie do pomyślenia - jak bez Boga przeżyć chrzest, ślub, pogrzeb,Wielkanoc czy Boże Narodzenie, że wymienię tylko te najważniejsze okazje. Nie wspominając o codziennym życiu, które powinno opierać się na dekalogu...

Mariusz Szczygieł rozmawiał na temat wiary ze swoimi czeskimi znajomymi, ale również prowadził dyskusję w internecie - okazuje się, że brak Boga wcale nie przeszkadza tym ludziom żyć godnie i według uniwersalnych zasad. Co więcej, potrzeba takiego życia nie jest narzucona przez odgórne instytucje a wypływa z osobistej potrzeby, nawet jeśli dana osoba deklaruje wyznanie katolickie.
Najprostszy przykład - nasz rodak często idzie w niedzielę do kościoła, bo "tak wypada" i "co ludzie powiedzą", natomiast Czech kieruje się w to miejsce wtedy, kiedy czuje potrzebę bliższego kontaktu z Bogiem.

Oczywiście, książka nie traktuje tylko o religii, znalazły się w niej również artykuły na temat współczesnych twórców kultury (pisarz Egon Bondy, fotograf Jan Saudek, rzeźbiarz David Cerny i in.) i ich widzenia świata. Jednak uczciwie mówię, że jakoś nie do końca ich dzieła do mnie przemawiają i, co przyznaję pomimo obaw, że zostanę posądzona o zaściankowość, wydają mi się (żeby użyć kulturalnego określenia) obsceniczne... Nie jestem jednak w żadnym wypadku znawcą współczesnej sztuki, więc moje odczucia na temat twórczości w/w artystów są tylko i wyłącznie subiektywne.

Mariusz Szczygieł stworzył książkę, która stanowi portret Czechów i ich ojczyzny zupełnie niepodobny do panujących stereotypów - bo przecież w obiegowej opinii każdy Czech to taki poczciwy wesołek, trochę jak Szwejk, zajadający knedliki i wypijający hektolitry piwa. Tymczasem ta wesołość jakże często była wymuszona, a pod pozorami dobroduszności i beztroski skrywano ogromne tragedie.
Bo naród, który liczy 10 mln obywateli nie może sobie pozwolić w chwilach kryzysu na jakieś wielkie zrywy z bronią w ręku. Taki naród aby przetrwać musi opanować umiejętność dostosowania się do panujących warunków i ukrywania tego co naprawdę myśli.
I o tym trzeba pamiętać oceniając naszych sąsiadów zza Sudetów.

8 komentarzy:

  1. Czesi często są tematem żartów, a tak naprawdę mało o nich wiemy

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, nie zgadzam się z tytułem. Co to znaczy "żyć godnie"? A pamięta Autorka passus o kremacji zmarłych i "zapominaniu" urn z prochami najbliższych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Passus autorka pamięta.
      Tyle, że moim prywatnym zdaniem niewiele się tego typu zachowanie różni od budowania na naszych cmentarzach potężnych katakumb na cześć drogich zmarłych i odwiedzania ich raz na 20 lat (i nie chodzi mi o przypadki, kiedy najbliżsi mieszkają na innym kontynencie, a tylko w sąsiednim województwie...).

      Tytuł...
      Twoje prawo się nie zgadzać:)

      Usuń
  3. mi też tytuł jakoś zgrzytnął w kontekście tego rozdziału. Zapominanie o zmarłych, wypieranie ze swojej świadomości śmierci jest raczej pewnego rodzaju ucieczką i wyparciem, a nie dowodem na godność ludzką. Ale oczywiście masz rację, że gdyby ktoś przyjrzał sie rytuałom religijnym to tam też nie zawsze jest lepiej. W każdym razie zgadzam się z Toba - ksiązka świetna. Duzo refleksji się po niej uruchamia. Z jednej strony zazdrość, że można tak spokojnie i na luzie, bez napinki podchodzić do różnych spraw (nawet księża, którzy tam są na parafiach), że religijność wtedy ma szansę być na dużo glębszym poziomie, a z drugiej strony smutek bo sporo też tam fragmentów które pokazują, że ten uśmiech i pogoda ducha są na zewnątrz, ale mnóstwo ludzi wewnątrz jest bardzo samotnych i nieszczęśliwych. Nie twierdzę, że wiara to zawsze zmienia, ale odrzucenie jej totalne nie jest dobrym rozwiazaniem i to moim zdaniem Szczygłowi też udało sie uchwycić

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi się ta książka podobała, choć chyba mimo wszystko "Gottland" zrobił na mnie większe wrażenie, tak po upływie czasu tamte reportaże mniej zatarły mi się w pamięci.
    Będąc w zeszłe wakacje w Pradze, zrobiłam sobie wycieczkę śladami rzeźb Davida Cernego. Nie jestem znawczynią i miłośniczką sztuki współczesnej, ale te jego instalacje mnie bawią - pokazują niezwykły dystans, jaki autor ma do siebie oraz do swoich rodaków. Mając na uwadze to, że wcale nie jest w Czechach "artystą wyklętym", jest to dowód na duże poczucie humoru Czechów i zupełnie inne nastawienie do życia, niż obserwujemy w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
  5. Po książkę na pewno sięgnę. Dopiero po twojej recenzji uświadomiłam sobie, że tak naprawdę to nic o Czechach nie wiem ani nie czytałam żadnej książki na ten temat. Muszę to zmienić i zacznę czytając "Zrób sobie raj".

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie po "Gottlandzie" jestem i na pewno na niej jednej nie poprzestanę, bo zdałam sobie sprawę, że o sąsiadach nic nie wiem, nic!

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)