Większość historyków jest zgodna co do tego, że Kazimierz Wielki to jeden z wybitniejszych (jeśli nie najwybitniejszy) naszych władców. Udało mu się bowiem państwo dopiero co scalone w krwawych bojach przez jego ojca podnieść do rangi mocarstwa, z którym liczyli się sąsiedzi. Kazimierz kiedy mógł wojen unikał, nawet z Krzyżakami spory załatwiał przed sędziowskim stołem, ukrócił nadmiernie rozpanoszone rycerstwo (głośna sprawa Maćka Borkowica) i rozumiejąc, że siła państwa opiera się na bogactwie jego mieszkańców dbał o rozwój gospodarczy swojego kraju.
Biorąc do ręki kolejny tom "Dziejów Polski" Kraszewskiego sądziłam, że autor skupi się na tym gospodarczym aspekcie panowania Kazimierza Wielkiego - sam tytuł "Król Chłopów" też taką a nie inną tematykę sugerował. Tymczasem nic z tych rzeczy - jest owszem w powieści ukazany Mikołaj Wierzynek, najmożniejszy z mieszczan krakowskich, wspomniane są żupy wielickie z których dochód szedł do skarbu państwa, jest opowieść o chłopie Wiaduchu z Prądnika do którego król miał przy okazji łowów w gości zaglądać, ale to tylko poboczne historie są.
Głównym tematem powieści są bowiem perypetie osobiste króla - nieszczęśliwe małżeństwa, liczne kochanki na czele z legendarną Esterką, prawowite córki i synowie z nieprawego łoża - złośliwie można by powiedzieć, że powieść powinna nosić tytuł "Król Bab" a nie "Król Chłopów".
Kazimierz jawi się jako człowiek głęboko nieszczęśliwy w życiu prywatnym naznaczonym przekleństwem Amadejów - jako młody chłopak Kazimierz miał w czasie pobytu na Węgrzech uwieść niejaką Klarę Zach pochodzącą z tego właśnie rodu. Jej ojciec chcąc pomścić hańbę rzucił się w trakcie uczty z mieczem na siostrę Kazimierza Elżbietę, królową węgierską i jej męża Karola Roberta. Felicjan Zach zginął na miejscu, Klarę wydano na tortury i ścięto, a resztę rodziny również srogo ukarano - niektórym jej członkom udało się zbiec do Polski. Tradycja głosiła, że każdorazowe spotkanie króla z którymś z Amadejów wróżyło jakiś nieszczęśliwy wypadek.
I każde niepowodzenie osobiste kieruje króla ku sprawom państwowym - spisanie praw jednakowych dla całego kraju, budowa zamków, zakładanie nowych miast i wsi, opieka nad mieszczaństwem, przywileje dla Żydów i wiele innych działań króla mających umocnić i wzbogacić Królestwo Polskie.
Powieść składa się z ośmiu obrazów w których oprócz historii królewskich romansów ukazuje Kraszewski niezwykle malownicze tło obyczajowe charakterystyczne dla średniowiecza - pochody biczowników, obyczaje panujące na dworach rycerskich, życie mieszczan i chłopów - po raz kolejny udowadnia Kraszewski, że jest prawdziwym mistrzem słowa i maluje niezwykle sugestywne obrazy z dawnych czasów.
Jeśli chodzi o prawdę historyczną to po raz kolejny autor nagina ją do swoich potrzeb - chociażby sugeruje, że Maciej Borkowic został ukarany śmiercią za rozsiewanie oszczerstw przeciwko ostatniej żonie króla Jadwidze Żagańskiej - tymczasem w chwili ślubu Kazimierza z Jadwigą Maćko już od 4 lat nie żył...
Niestety tym razem JIK podpadł mi fatalnie. Szukałam bowiem w jego książce śladów mojej krajanki - kasztelanki sieciechowskiej Cudki, która wedle tradycji była żoną królewskiego rycerza Niemierzy z Gołczy, królewską kochanką i matką jego trzech synów. Tymczasem nic o niej nie ma a jej synów Jana, Pełkę i Niemierzę przedstawia Kraszewski jako dzieci Estery...
Pomijając moje osobiste żale książka warta jest przeczytania - trochę romans, trochę powieść obyczajowa - tylko broń Boże nie traktować jej jako źródło wiedzy o panowaniu Kazimierza Wielkiego zwanego popularnie Królem Chłopów.
Pomijając moje osobiste żale książka warta jest przeczytania - trochę romans, trochę powieść obyczajowa - tylko broń Boże nie traktować jej jako źródło wiedzy o panowaniu Kazimierza Wielkiego zwanego popularnie Królem Chłopów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)