wtorek, 29 maja 2012

Taka trochę naciągana klasyka;)

Tradycyjnie  - kończy się miesiąc, kończy się czas na wyzwanie Sardegny, więc z jęzorem na brodzie próbuję się zmieścić w wyznaczonym terminie. Wydawało by się, że zestaw na ten miesiąc jest wprost wymarzony dla mnie, bo to i klasyka, i powieść historyczna, czyli coś, co lubię i chętnie czytam. Niestety okoliczności tak się splotły, że zaplanowanego Prusa musiałam odłożyć na kiedy indziej, natomiast jako książkę należącą do polskiej klasyki chciałabym zaproponować arcyzabawną powieść Tadeusza Dołęgi-Mostowicza pt. "Pamiętnik pani Hanki". 
Czy Dołęga zasłużył na miano klasyka to sprawa dyskusyjna jest, bo raz, że uważany był zawsze za pisarza niższych lotów, poza tym tworzył w okresie XX-lecia międzywojennego, więc może trochę za młody jest, ale moja ulubiona BiblioNETka umieszcza jego powieści w przegródce "Klasyka polska" więc jakby co mam poparcie liczącej się instytucji;)

Pani Hanka, narratorka tej opowieści to młoda kobieta, żona Jacka Renowickiego, stojącego na progu kariery urzędnika MSZ. Jak większość pań z jej sfery zajmuje się głównie nicnierobieniem, bywaniem na rautach, fajfach i tym podobnych imprezach, namiętnie obsmarowuje swoje najlepsze przyjaciółki (do innych najlepszych przyjaciółek) i flirtuje ile wlezie. Przy tym wszem i wobec podkreśla wielkie uczucie jakim darzy własnego męża, a jak to osoba zakochana jest o niego wściekle zazdrosna. Pani Hanka wie, że mając atrakcyjnego męża trzeba być czujnym w dwójnasób, bo w każdej chwili może się zdarzyć, że jakaś harpia może na niego zapolować, a on, słaby z natury, może się nią zachwycić i prawowita małżonka zostanie na przysłowiowym lodzie. Mając to na uwadze, zdarza się zapobiegliwej pani Renowickiej naruszać tajemnicę korespondencji własnego męża. I jak się okazuje ma rację - otóż w poczcie Jacka znajduje się list od niejakiej Elisabeth, która twierdzi, ni mniej ni więcej, że jest... jego żoną...
Ta , było nie było, szokująca wiadomość rozpoczyna całą serię zdarzeń - oprócz problemów małżeńskich państwa Renowickich mamy do czynienia z szantażem, politycznym skandalem i aferą szpiegowską. A wszystko podane w lekkiej formie, z przymrużeniem oka i ironicznym uśmiechem na okoliczność tzw. dobrego towarzystwa i elit międzywojennych.

Czytając książkę zastanawiałam się przez cały czas, jak to się stało, że Jacek, całkiem niegłupi facet, związał się z takim pustakiem gazowym jak Hanka. Bo powiedzieć o niej, że jest naiwna, próżna i ograniczona to jeszcze jest komplement w stosunku do jej osoby. Przykład pierwszy z brzegu - ponieważ rzecz dzieje się w drugiej połowie lat 30-tych więc coraz więcej osób mówi o zbliżającej się wojnie. Dla naszej bohaterki jest to powód do względnego zadowolenia, bo najprawdopodobniej w modę wejdą sznurowane, wysokie buciki a takowe będą bardzo korzystnie podkreślały jej zgrabne nóżki... Takich przykładów mocy intelektu pani Hanki można podawać na pęczki. 
Ale, co może wydać się zaskakujące, autor tak skonstruował swoją bohaterkę, że człowiek z jednej strony gryzłby ścianę nad jej głupotą, ale z drugiej nie można jej nie lubić. Mam taką myśl, że pani Hania Renowicka jest pierwowzorem i pramatką wszystkich "typowych blondynek";) 

Książka zapewniła mi świetną rozrywkę w ciągu ostatnich ciężkich i dusznych dni (jako osobie w pewnym wieku, coraz bardziej mi taka pogoda dokucza) więc z pełną odpowiedzialnością mogę ją polecić na gorące letnie popołudnie.

17 komentarzy:

  1. Lubie książki Dołęgi-Mostowicza, a tej akurat nie znam.
    Po tym co piszesz, myślę, że z przyjemnością przeczytam.
    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta Hanka to strasznie wesoła kobieta, ofiara mody i w ogóle... ale żeby typowa blondynka? Aż boje się spojrzeć w lustro i znowu zobaczyć te jasne włosy... :D
    Z Twojej opinii niejasno wynika, że książka jest godna polecenia, a więc gdy na nią wpadnę, nie odmówię takiej intrydze z podwójnym mężem w roli głównej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Typowa blondynka" to taka blondi z dowcipów, natomiast Ty moja droga możesz być określana tylko i wyłącznie jako "Jasnowłosa piękność":)

      Usuń
    2. Z pięknością to przesadziłaś ale dziękuję :D :*

      Usuń
  3. Oglądałam ekranizację - świetna, a teraz pewnie sięgnę po książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie było mi dane poznać twórczość Dołęgi-Mostowicza ale widzę, że to był błąd. Chętnie sięgnę po pamiętniki,. Zapowiadają się ciekawie a ja lubię takie książki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. książka jakoś nie za specjalnie dla mnie
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawa propozycja. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przyznam szczerze, że znam tylko dwie powieści Dołęgi-Mostowicza i to obie, a jakże, ekranizowane: "Znachor" oraz "Kariera Nikodema Dyzmy". Słyszałam też o "Profesorze Wilczurze", lecz "Pamiętnika pani Hanki" nie znam. I cieszę się, że przeczytałam ten Twój wpis, bo jest to literatura takiego typu, jak lubię. A lubię od czasów, gdy przypadkowo natknęłam się na "Sezonową miłość" Gabrieli Zapolskiej (a szukając też fenomenalnej "Żabusi") i chociaż wiem oczywiście, że to nieco inna epoka, inny czas, gdyż Zapolska pisała jeszcze pod zaborami, ale pewne podobieństwo widzę.

    Przyznam, że książkę o pani Hani już zdobyłam (nie powiem jednak w jaki sposób ;)) i nie mogę się doczekać kiedy przeczytam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znachor to jeden z moich ulubionych filmów! Nie wiedziałam, że na podstawie jego książki, no proszę :) Teraz to już muszę tego autora poszukać w bibliotece :)

      Usuń
  9. Uwielbiam Dołęgę-Mostowicza. Nie czytałam tej książki, bo widziałam udany film i odkładam sobie na kiedy indziej czytanie, niech zapomnę trochę to, co widziałam. Z wiadomych względów nic więcej on już nie napisze, to się nie spieszy

    OdpowiedzUsuń
  10. Nigdy nie czytałam nic tego autora, ale chyba pora to zmienić:)

    OdpowiedzUsuń
  11. No pięknie :) jeszcze tylko azjatycka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, i właśnie finiszuję z "Norwegian Wood" Murakamiego:)

      Usuń
  12. Nic Dołęgi - Mostowicza nie czytałam, a i filmowe adaptacje tylko fragmentami widziałam. Nie wiem, czy kiedykolwiek zabiorę się za jego książki ( bo te tłumy na półkach...), jak już to raczej "Trędowatą" Mniszkówny z ciekawości bym poczytała.

    OdpowiedzUsuń
  13. Pustak gazowy - nie znałem określenia. Książki też nie, a Dołęga zawsze mi dopowiadał. MUSZĘ przeczytać.

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)