środa, 24 kwietnia 2013

3 razy "D"

Uff...
Wczoraj był Dzień Książki, święto wszystkich wielbicieli słowa pisanego, co oczywiście miało swój oddźwięk na blogach. Mnie szczególnie ruszyły wpisy dwóch blogerek Kasi.eireInwentaryzacji krotochwil - mogę tylko przyznać rację. Aczkolwiek czynię to z wielkim żalem...
Ja niestety nie obeszłam święta należycie a to z powodu egzaminów gimnazjalnych, które się wczoraj były zaczęły, a które zdaje jedna z uczonych przeze mnie klas. I wczoraj właśnie z historii test pisali, więc był taki mój prywatny sądny dzień. Wyniki dopiero pod koniec czerwca, ale sprawdzili sobie już odpowiedzi w internecie i nie jest źle;)

**********************************

Ale nie o moich uczniach miało być a o przeczytanych w ostatnich dniach książkach. Od razu zaznaczam, że miałam otępienie wiosenne w najcięższym stadium, więc były to czytadełka i jeśli ktoś szuka literatury wysokiej to niech sobie ten wpis odpuści;)
Wspólną cechą tych powieści jest pierwsza litera tytułu - wszystkie zaczynają się na literkę "D".

"Dla ciebie wszystko" Nicholasa Sparksa to historia Amandy i Dawsona. Poznali się w szkole średniej, spędzili ze sobą jeden rok a potem ich drogi się rozeszły, bowiem ta znajomość nie miała zbyt wielkiej przyszłości. Ona pochodziła z tzw. "dobrego domu", z małomiasteczkowej śmietanki towarzyskiej, on był synem alkoholika i przestępcy, a  jego rodzina była największymi zakałami całej okolicy. 
Teraz po ponad 20 latach spotykają się powtórnie - odżywają wspomnienia i obydwoje wiedzą, że uczucie które połączyło ich przed laty trwa nadal. Niestety Amanda ma męża i trójkę dzieci... Los i przyjaciel z dawnych lat darują im wspólne trzy dni, ale równocześnie zmuszają do podjęcia pewnych decyzji. Decyzji tym trudniejszych, że nie dotyczących tylko ich samych.

Jeśli chodzi o pana Sparksa to mój stosunek do niego jest raczej pozytywny. Nie popadam w zachwyt nad jego produkcjami, ale czytam je bez większych oporów. Pisze klarownie, jego historie nie są specjalnie zagmatwane, a wątek romansowy nie stanowi 90% fabuły. To raczej powieści obyczajowe z romansem w tle. Tak też było z tą książką. Niestety, zakończenie jakie nam zafundował (dla tych co czytali - chodzi mi o relację Dawson -Jared) spaprało dokładnie tę skądinąd niezłą powieść. Szkoda...

***************************************

Nora Roberts to niekwestionowana, współczesna królowa romansu. Jak dopada mnie chandra to właśnie po jej książki sięgam najczęściej. Tym razem było to "Dziedzictwo" w skład którego wchodziły dwie powieści z czterotomowego cyklu "Księstwo Cordiny", a mianowicie "Księżniczka i tajny agent" oraz "Książę i artystka".

Cordina to niewielkie europejskie księstwo leżące gdzieś na francuskiej Riwierze. Rządzi nim senior rodu Bissetów, książę Armand, ojciec trójki dorosłych dzieci: Gabrielli, Alexandra i Benneta. Książę jest dobrym władcą, kraj chociaż niewielki jest dosyć zamożny i żyje się tam prawie jak w raju. Piszę prawie, bo niestety Armand narobił sobie poważnych wrogów pomagając Interpolowi w schwytaniu groźnego przestępcy. Jego przyjaciele chcą go uwolnić a przy okazji zemścić się na rodzinie książęcej. Pierwszą ofiarą owej zemsty jest Gabriella, która zostaje porwana. Udaje jej się co prawda uciec, jednak zapada na amnezję. W powrocie do normalnego życia pomaga jej przyjaciel rodziny, były policjant Reeve MacGee.

Nora Roberts jak zwykle w niezłej formie, chociaż zdarzały się jej lepsze utwory;)
Tak przy okazji - powala mnie na łopatki znajomość geografii naszego kontynentu prezentowana przez amerykańskich twórców. Co jakiś czas tworzą w filmach i powieściach obyczajowych jakieś fikcyjne państwa - najsłynniejszym chyba takim "geograficznym potworkiem" było Księstwo Mołdawii, występujące w serialu "Dynastia" w latach 80-tych. 
To taki wielki wysiłek wygooglać sobie mapę polityczną Europy?

*****************************************

Z Mają Wolny po raz pierwszy spotkałam się przy okazji "Kary", natomiast teraz, dzięki pewnej miłej biblionetkowiczce dane mi było przeczytać "Dom tysiąca nocy".

Pięćdziesięcioletnia Malwina to kobieta po przejściach - zmarł jej jedyny syn, małżeństwo się rozpadło, a ona sama zostaje bez środków do życia. Uśmiechem losu zdaje się być propozycja wyjazdu do pracy do włoskiego Sorrento. Carla Rossi, podopieczna Malwiny to starsza pani z bogatym życiorysem. Rewolucjonistka, uwikłana w niedobrane małżeństwo, porzuciła swoją maleńką córeczkę i męża, aby walczyć w imię swoich przekonań. Początkowo nieufna wobec nowej opiekunki, zaczyna się przed nią coraz bardziej otwierać i szuka w Malwinie bratniej duszy i zrozumienia. Bo chociaż dzieli je wiek i doświadczenia życiowe mają ze sobą wiele wspólnego.

Pomiędzy tymi dwoma kobietami pojawia się trzecia osoba dramatu - Bruno, wnuk Carli. Matka porzuciła go, powielając swoje własne doświadczenia życiowe, a babka stara się odpokutować niespełnione macierzyństwo otaczając go, często nadmierną, opieką. Dla Malwiny Bruno początkowo jest substytutem utraconego syna, jednak wkrótce ich wzajemne relacje zmieniają się i obydwoje ulegają wzajemnej fascynacji. Bruno pisze książkę o związku jaki połączył w jego rodzinnym mieście młodego Fryderyka Nitzschego z kilkanaście lat starszą Malwidą von Meysenburg,  a Malwina staje się jego muzą i wprowadza go w świat kobiecej duszy. Bruno i Malwina stają się współczesnymi odtwórcami tej historii...

Maja Wolny ma szczególną umiejętność zawierania w kilku, zdawałoby się zwyczajnych, słowach niesamowitego ładunku emocji. Paradoksalnie, chociaż w życiu Carli i Malwiny było wiele smutku i tragedii, to książka nie jest przygnębiająca, można wręcz powiedzieć, że niesie ze sobą sporą dawkę optymizmu - być może jest tak dzięki umieszczeniu akcji w pięknym, słonecznym, niemal idyllicznym krajobrazie Sorrento.
Książka dotyka wielu problemów, zmusza do zastanowienia się nad pewnymi sprawami, a równocześnie jest pochwałą miłości i kobiecości, uczuć i pragnień. I szukania spełnienia tych pragnień...

9 komentarzy:

  1. Ja też ŚDK spędziłam bez książki, ale żeby nie było - czytałam sporo! Notatek.

    Z opisanych przez Ciebie książek szczególnie zainteresowała mnie ostatnia. Sparksa już kiedyś próbowałam czytać ale nie szło mi, "Dziedzictwo" mam na komórce i w pracy próbowałam to czytać, gdy maszyny się popsuły - okropnie było... Wybredna jestem, ale będę próbować dalej. Zaś ta ostatnia - niby opowieści o pięćdziesięciolatkach uwodzących dwudziestolatków wydają mi się mocno naciągane ale tak to opisałaś, że chyba poszukam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ona go nie uwodzi - Malwina widzi w Brunonie syna, imponuje jej, że pisząc swoją książkę czyni ją kimś na podobieństwo cenzora i pierwszego krytyka

      Usuń
    2. Ech, no to źle zrozumiałam: "jednak wkrótce ich wzajemne relacje zmieniają się i obydwoje ulegają wzajemnej fascynacji". Czytanie ze zrozumieniem + skojarzenia = masz ci wnioski...

      Usuń
  2. "Dla Ciebie wszystko" czeka już u mnie na półce :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sparksa czytałam a Roberts mam w planach.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja ŚDK spędziłam z książkami Małgorzaty Kursy, świetnie pisze, lekko i zabawnie, można się pośmiać i wzruszyć:)
    Sparksa podobnie jak Picoult nie mogę strawić, ale Nora Roberts mnie kusi i nawet mam jakieś jej książki przytargane od rodzinki, ale jeszcze nie nadszedł ich czas.
    Ciekawa jestem Twojej opinii o egzaminie z historii? Rozwiązałam sobie tak z czystej ciekawości i nie wiem czy ja jestem taka mądra czy to było takie proste, bo jak rozmawiam z blogerkami - gimnazjalistkami to mówią, że to bardzo proste było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Egzamin był wg mnie przeciętny - wymagał trochę wiedzy, ale przede wszystkim umiejętności logicznego myślenia:)

      Usuń
    2. No właśnie, prawie wszystko można było wydedukować na podstawie rysunków, mapek itd.

      Usuń
  5. czasem potrzebne są takie książki - nie tych wysokich lotów :D
    żadnej nie czytałam a zachęciłaś mnie

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)