środa, 22 lutego 2012

Prowincjonalna podróż wędrówką w głąb siebie

Po raz kolejny miałam niewątpliwą przyjemność spotkać się z twórczością Izabeli Sowy, a to za sprawą jej książki "Części intymne". Pomimo, że nie jestem zwolenniczką oceniania książki po okładce to pierwsze co mnie urzekło to właśnie oprawa graficzna powieści - nostalgiczna i bardzo klimatyczna.
Zdarza się co prawda, że piękna okładka kryje nieco mniej piękne wnętrze, ale tym razem na szczęście tak się nie stało a ja przez kilka godzin śledziłam losy pewnego pisarza w czasie podróży promocyjnej po polskiej prowincji.

Janusz Świstak jest autorem kilku powieści podróżniczych, które zyskały sobie niemały rozgłos. Czytelnicy nie wiedzą jednak o pewnej wstydliwej tajemnicy - otóż swoje książki pisze nie ruszając się z mieszkania, a wszystkie przygody ich głównego bohatera, utożsamianego z autorem,są od początku do końca zmyślone.
Za namową swojego przyjaciela (który jest również po trosze jego agentem) Janusz wybiera się w podróż po prowincjonalnych bibliotekach i działających przy nich klubach książki. Sama decyzja o wyjeździe stanowi dla niego ogromne wyzwanie - najlepiej czuje się we własnych czterech ścianach w towarzystwie swojego króliczka Normana. Decyzja jednak zapadła i pewnego jesiennego dnia mężczyzna wsiada do autobusu mającego zawieźć go w nieznane.
Oczami Janusza możemy obserwować ludzi żyjących w miasteczkach i wsiach leżących na jego trasie. Większość osób z którymi się spotyka to starsze panie, emerytki, dla których spotkanie w bibliotece ze znanym pisarzem stanowi ogromne wydarzenie w ich nudnawej codziennej egzystencji. Te spotkania wyzwalają w Januszu wspomnienia, stają się swego rodzaju pretekstem do analizy swojego życia. A wnioski z tych przemyśleń nie są zbyt optymistyczne. 
Czy Janusz pod ich wpływem coś zmieni w swoim życiu, czy wręcz przeciwnie - wróci do swojego mieszkania na krakowskim Podgórzu i szybko o wszystkim zapomni?

Po raz kolejny pod pozorem leciutkiej historyjki przemyca autorka kilka ważnych pytań - o życiu, uczciwości wobec samego siebie i innych, odwadze w dążeniu do realizacji własnych marzeń. 
Portretuje również współczesne media - Janusz musi wszak, zgodnie z umową podpisaną z wydawnictwem, udzielać wywiadów czy występować w różnych programach. Obraz ten jest bardzo niekorzystny - przyznaję, że gdybym czytała jakieś kolorowe czasopisma to po lekturze "Części intymnych" zdecydowanie bym przestała to robić...

Książka Izabeli Sowy to jedna z tych lektur po które warto sięgnąć - może i w naszej głowie odblokuje się jakaś klapka, tak jak to się stało w przypadku Janusza? 

I tylko mam do niej jedną uwagę - w wiejskich klubach książki spotykają się nie tylko emerytki - w naszym nie ma ANI JEDNEJ:) 

10 komentarzy:

  1. brzmi ciekawie, muszę się za nią rozejrzeć:)

    OdpowiedzUsuń
  2. No a ja trochę pokaprysiłam przy tej książce. Głównie za obraz prowincji. Nieciekawie nas widzą.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja mama uwielbia autorkę, ale może i ja się wreszcie skuszę.
    Nie dziwię się czemu najpierw zwróciłaś uwagę na okładkę, kiedy ją zobaczyłam w księgarni nie mogłam wyjść z podziwu jakie to cudeńko. :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajna recenzja książke chyba sobie odpuszcze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oprócz Zielonego jabłuszka i Smaku świeżych malin żadna książka Sowy mi nie podeszła, no nie wiem...
    Zielone jabłuszko wręcz kocham :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta książka już jakiś czas temu rzuciła mi się w oczy, jak widzę mój wybór nie był nietrafiony... cieszy mnie, że jest to mądra i sympatyczna lektura.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rzeczywiście okładka ma swój klimat :)
    Chyba się na nią skuszę...

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam kilka książek tej autorki na półce i żadnej jeszcze nie przeczytałam :) Ale skoro piszesz, że to nie tylko typowe czytadło, to może sięgnę w końcu...

    OdpowiedzUsuń
  9. a ja mam zwyczaj oceniać książkę po okładce i ta wyjątkowo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)