wtorek, 14 lutego 2012

To też książka o wielkiej miłości;)

Jaki dzisiaj dzień, oprócz tego, że wtorek?
Tak, tak... Walentynki... Jeden z tych koszmarków marketingowych, które na stałe zadomowiły się w naszym polskim krajobrazie. W moim domu się na szczęście nie przyjęły, chociaż dziecię właśnie smaruje dla tatusia jakieś arcydzieło w temacie (z telewizji się dowiedział, że to dziś jest ten dzień) - przed chwilą zajrzałam do niego i na szczęście Robert nie dostanie banalnego serducha a portret szczęśliwej i kochającej się... kurzej rodziny (kogut, kura, kurczak-chłopczyk, kurczak-dziewczynka i jajko płci jeszcze nieokreślonej).
Ale nie o arcydziełach mojego genialnego synusia miało być a o miłości;) I to Miłości przez duże "M".
Takie bowiem uczucie wręcz wylewa się spomiędzy stronic książki Anny Dziewit-Meller i Marcina Mellera pt. "Gaumardżos. Opowieści z Gruzji".

Przeciętnemu Polakowi Gruzja kojarzy się z wojnami, które co jakiś czas wybuchają w tamtym rejonie, Stalinem, Batumi, winem i, jeśli to ktoś ze starszej generacji, przystojnym czołgistą Grigorijem, mechanikiem z czołgu Rudy 102 ("Czterej pancerni i pies"). Mellerowie, znane dziennikarskie małżeństwo udowadniają w swojej książce, że to tylko cienka wierzchnia warstwa, pod którą kryje się prawdziwa Gruzja i Gruzini.

Pierwszy do Gruzji trafił Marcin - w latach 90-tych był korespondentem wojennym w czasie konfliktu rosyjsko-czeczeńskiego. Już wtedy kraj go zafascynował do tego stopnia, że postanowił tam wrócić w spokojniejszym czasie. Swoją pasją zaraził narzeczoną do tego stopnia, że kiedy postanowili wziąć ślub to jedyną braną pod uwagę lokalizacją na wesele było Tbilisi - gruzińska stolica.

Mellerowie opowiadają o swoich gruzińskich przyjaciołach, o kaukaskiej kuchni, o dzikiej i pięknej przyrodzie ale nie stronią też od poważniejszych tematów. Historia Gruzji, zwłaszcza najnowsza, obfituje w tragiczne wydarzenia - pracując jako korespondent Marcin Meller nie raz znajdował się nieomal w centrum walk, widział tragedię ludności cywilnej a i sam narażał się na niebezpieczeństwo. Te fragmenty musiały się znaleźć w tej książce, bo bez nich obraz byłby niepełny. Jednak większość opowieści tryska humorem i niepohamowaną radością życia z której słyną Gruzini - biesiady organizowane w ciągu kilku minut, gościnność, jeszcze większa niż w Polsce, przepiękne śpiewy, czytając chciałoby się samemu zakosztować tej atmosfery, spróbować chaczapuri, posłuchać niekończących się toastów, wychylić kielich (właściwie ozdobny róg) gruzińskiego wina - nawet mając świadomość niedogodności związanych z syndromem dnia następnego.

Książka Mellerów nie jest w żadnym razie profesjonalnym przewodnikiem. Bliżej jej do książki podróżniczej, chociaż to też nie do końca prawda. To przede wszystkim zbiór wspomnień, obrazków utrwalonych w pamięci jak na kliszy fotograficznej.
Przy okazji - tekst uzupełnia mnóstwo zdjęć, które chociaż w części pomagają czytelnikowi wyobrazić sobie jaka jest ta Gruzja, miejsce, które według tamtejszej legendy Bóg chciał zachować dla siebie (z powodu jego piękna) ale kiedy przyszli do niego pozbawieni własnego kraju Gruzini, ulitował się nad nimi i oddał im w posiadanie swój ziemski raj.

Serdecznie zachęcam do sięgnięcia po tę opowieść, a ze swojej strony dziękuję pewnej sympatycznej biblionetkowiczce za pożyczenie tej książki:)


5 komentarzy:

  1. Już się nie mogę doczekać tej lektury. Czaiłam się na nią od pewnego czasu i w końcu będę ją miała w swojej biblioteczce! Liczę, że mnie nie zawiedzie 8)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy raz usłyszałam o tym, że Meller wraz z żoną napisał jakąkolwiek książkę! Jakoś mnie szczególnie do niej nie ciągnie, ale jestem ciekawa, jak sobie poradzili ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ją na półce. Ciekawi mnie, bo nie przepadam za literaturą podróżniczą, ale zobaczymy co z tego będzie. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznam, że do tej pory Marcin Meller kojarzył mi się z Play Boyem i jakimś niezbyt popularnym reality show, obecnym w telewizji już ładnych pare lat temu. Jednak po tym co tu przeczytałam, jestem bardzo mile zaskoczona. Gruzja to piękny kraj - już kilka razy o tym słyszałam.

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)