Jacek Hugo-Bader - dziennikarz, publicysta "Gazety Wyborczej", z wykształcenia nauczyciel, z zamiłowania podróżnik, co to z niejednego pieca chleb jadał, wpadł na pomysł aby przejechać samochodem w poprzek Rosji. Podróż rozpoczyna w Moskwie, gdzie kupuje gazika UAZ-469 i rusza w syberyjską zimę z zamiarem dojechania do Władywostoku. A kiedy już wraca do Polski to swoje wspomnienia i wrażenia z podróży opisuje w książce "Biała gorączka".
Czym jest tytułowa "biała gorączka"? Otóż jest to stan upojenia alkoholowego, w którym traci się jakąkolwiek kontrolę nad swoim umysłem, wyzwala ona w człowieku ekstremalne możliwości ale równocześnie działa destrukcyjnie i najczęściej prowadzi do śmierci, bardzo często samobójczej.
W swojej podróży spotyka się autor z wieloma ludźmi, niektórych podwozi swoim łazikiem, u innych gości w domach, rozmawia z bezdomnymi, prostytutkami, alkoholikami czy narkomanami. Nie traktuje ich z góry, nie próbuje również otaczać ich opieką czy przekonywać o tym, że powinni zmienić swoje postępowanie. Wysłuchuje, czasem dopytuje o mniej zrozumiałe kwestie, robi zdjęcie i już trzeba się żegnać, bo każdy podąża w swoją stronę...
Ewentualną ocenę swoich bohaterów pozostawia w gestii czytelnika, chociaż co tu oceniać - ci ludzie to ofiary chorego systemu w którym przyszło im żyć, systemu, który zwalniał od myślenia, promował bierność i ślepe posłuszeństwo. A kiedy upadł to ludzie nie potrafili odnaleźć się w nowej rzeczywistości, nie mieli pomysłu co zrobić z uzyskaną wolnością - wielu wybrało więc najprostszą drogę, uciekli w świat narkotycznych i pijackich wizji, które otumaniają ciało i umysł, a przez to życie mniej boli...
Dawno nie czytałam tak beznadziejnej (w sensie nie niosącej nadziei, bo sama książka dobra jest) opowieści - moskiewscy bezdomni, wiecznie pijani kołchoźnicy, dzieci pozbawione rodzicielskiej opieki, młode dziewczyny i młodzi chłopcy zarabiający na życie prostytucją to bardzo często ludzie wykształceni, dawniej szanowani a teraz znajdujący się na samym dnie.
Ktoś mógłby powiedzieć, że nie trzeba jechać na Syberię, żeby spotkać bezdomnego, alkoholika czy narkomana. Wystarczy wyjść na ulice większości naszych miast (na wsiach jeszcze bezdomnych raczej nie ma, a i narkomanów też właściwie nie widać) i nawet się nie trzeba bardzo wysilać, żeby takich ludzi spotkać ale po lekturze książki Jacka Hugo-Badera stwierdzam, że polscy bezdomni w porównaniu do tych zza wschodniej granicy to wręcz pławią się w luksusie...
Książka napisana przystępnym, wręcz potocznym językiem do najłatwiejszych lektur nie należy, głównie jeśli chodzi o sferę emocjonalną. Bo mnie osobiście przytłaczała świadomość, że właściwie nie ma dla tych ludzi żadnej perspektywy...
Ech... nawet nie wiem ile ta książka leży na półce i patrzy na mnie tęsknym wzrokiem. Hugo-Badera należy znać to wiem, ale dlaczego jest tak mało czasu na przeczytanie tego wszystkiego na co ma się ochotę? Z drugiej strony piszesz, że książka nie należy do najłatwiejszych lektur więc nie wiem czy na razie (po raz kolejny) sobie jej nie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Przeraża mnie ta książka, nie jestem pewna, czy będę w stanie przez nią brzebrnąć. Obawiam się, że jesienny nastrój nie sprzyja takim lekturom - nie będę pogłębiać swojego kiepskiego nastroju. Być może sięgnę po nią, gdy będę miała więcej cierpliwości.
OdpowiedzUsuńwiadomo, że mnie Rosja fascynuje, to i ta książka jest na mojej liście must read, na pewno kupię
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTa seria interesuje mnie coraz bardziej.
OdpowiedzUsuńKażdy, kto przeczyta którąkolwiek z książek z tej serii poleca ją i jest pod wrażeniem. Nawet jeśli czytelnicy nie są szczególnie zachwyceni to we wszystkich te książki wywołują silne emocje.
Właśnie jestem w trakcie słuchania tej książki.
OdpowiedzUsuńNie ma szans, żebym przeczytała. Jesień, zaraz zima, będę wystarczająco przytłoczona pogodą i zimnem, żeby się jeszcze bardziej dobijać:(
OdpowiedzUsuńJa lubię takie poruszające książki, nie czuję się po nich przybita, lecz bardziej świadoma. "Biała gorączka" bardzo mi się podobała, podobnie "Dzienniki kołymskie". Nie wszystkie opowiedziane w nich historie są smutne - za to skłaniają do przemyśleń, do docenienia tego, czego często na co dzień nie dostrzegamy.
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam w formie pdf i jakoś nie potrafię się za nią zabrać, chyba nie potrafię czytać na komputerze. Wydaje mi się, że taki jest urok Hugo-Badera, że pokazuje świat takim jak jest z najbardziej przygnębiającymi elementami, a nie taki świat, jakim chcemy go widzieć.
OdpowiedzUsuńCzytałam ją w zeszłym roku, to była chyba jedna z najlepszych książek przeczytanych przez mnie w 2011. Masz rację, beznadzieja życia opisywanych tu ludzi jest tak przytłaczająca, że nie da się czytać ciurkiem. Mnie szczególnie utkwił w głowie fragment o wiosce, gdzie był bardzo wysoki odsetek samobójstw i zgonów w ogóle - przerażające.
OdpowiedzUsuńHugo-Bader ma niesamowite pióro, na pewno zabiorę się kiedyś za inne jego książki.
Mam tę książkę na czytniku i kilka razy już chciałam się do niej zabrać, lecz zawsze było coś ważniejszego. Nie wiem dlaczego, ale mam takie przeświadczenie, iż Hugo-Badera muszę jednak powoli zasmakować, a teraz nie mam na to czasu i nastroju.
OdpowiedzUsuńMoże z jesienią przyjdzie chwila wytchnienia, bo lektura brzmi naprawdę ciekawie.