W związku z uczestnictwem w wyzwaniu organizowanym przez Sardegnę miałam przeczytać w marcu powieść dla młodzieży. Rzecz o tyle kłopotliwa, że młodzieżą nie jestem już od dawna, nie do końca się orientuję we współczesnych książkach-młodzieżówkach, natomiast podpytywane rodzinne małolaty podpowiadały mi książki Kinga, fantastykę, jakieś paranormale, ewentualnie lektury szkolne... Przez przypadek trafiłam jednak na książkę, która się w tej kategorii mieści, a mianowicie na "Klasę pani Czajki" autorstwa Małgorzaty Karoliny Piekarskiej.
Autorka jest dziennikarką prasową i telewizyjną a także autorką kilku książek dla młodzieży. "Klasa pani Czajki" pierwotnie była drukowana w czasopiśmie "Victor gimnazjalista" w postaci felietonów, a w 2004 roku zostały one zebrane w jedną książkę. Akcja powieści obejmuje trzy lata, a jej bohaterami jest grupa uczniów jednego z warszawskich gimnazjów, uczęszczających do klasy, której wychowawczynią jest pani Barbara Czajka.
chociaż książka jest o całej klasie, to na czoło wysuwa się kilkoro uczniów: Małgosia i jej najbliższa przyjaciółka Kamila, klasowy wesołek Maciek, zakochany w Kamili Czarny Michał, złośliwa Kaśka, najlepsza uczennica Kinga, lubiąca plotki i wróżby Ewa oraz dołączający do nich dopiero w trzeciej klasie Wojtek.
Jeśli chodzi o tematykę to jest w tej książce o wszystkim tym co jest ważne dla nastolatków - o przyjaźni, pierwszej miłości, relacjach z rodzicami, trochę o nauce, całkiem sporo o rozrywkach i spędzaniu czasu wolnego a także o pierwszych dorosłych wyborach, które muszą podjąć bohaterowie.
Muszę przyznać, że ocena tej książki sprawia mi niejaką trudność. Biorąc pod uwagę moje kilkuletnie doświadczenie w kontaktach z gimnazjalistami, mam wrażenie, że autorka przedstawiła ich w nieco nierzeczywistych barwach. Zgadzam się, że część rozdziałów przedstawia prawdziwy obraz szkolnej rzeczywistości, część jednak jest zbyt poprawna i idealna. Tym bardziej, że szkoła z książki to zwykłe rejonowe gimnazjum a nie placówka dla wybrańców. Można to wytłumaczyć tym, że opowiadania miały nieść jakieś przesłanie, młody czytelnik miał się zastanowić nad przygodami swoich rówieśników i wyciągnąć dla siebie jakieś wnioski - felietony, tak jak i cały miesięcznik w którym były drukowane miały mieć wartość dydaktyczno-wychowawczą. I jeśli by rozpatrywać pod tym kątem, to swoje zadanie spełniły. Natomiast jeśli ktoś szukałby prawdziwej opowieści o codzienności polskich gimnazjalistów to raczej w tej książce jej nie znajdzie. Co mnie szczególnie nie pasowało to nienaturalny język tej opowieści. Nie mówię, że bohaterowie mają używać wulgaryzmów (chociaż w tym akurat nasza młodzież świetnie się sprawdza), ale jeżeli Wojtek mówi Kamili, że Kaśka poinformowała o czymś całą klasę to chyba coś tu nie gra... Osobiście nie znam nastolatka, który używałby w potocznej mowie takiego sformułowania - młodzież mówi slangiem a nie literacką polszczyzną, niestety...
Ale ogólnie książkę czyta się nieźle - i to nie jest tylko moje zdanie;)
Ale ogólnie książkę czyta się nieźle - i to nie jest tylko moje zdanie;)
Ciekawa recenzja - książkę też niedawno czytałam i recenzowałam na moim blogu i jestem podobnego zdania co ty - ciekawa książka, ale trochę przerysowana i nierealna... Mimo wszystko warto ją przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńBędąc w gimnazjum czytałam tę książkę chyba z kilkanaście razy, uwielbiałam ją (i nadal bardzo lubię). Wtedy język tej powieści nie był dla mnie nienaturalny, a nie skończyłam gimnazjum aż tak dawno... :) Mimo to jestem w stanie uwierzyć, że teraz byłby on już dziwny, bo czasami nawet ja patrzę ze strachem (i z politowaniem) na zachowanie osób kilka lat ode mnie młodszych...
OdpowiedzUsuńGimnazjum to klęska jedna wielka, więc tę powieść traktuję jako hmmm...utopię?
OdpowiedzUsuńCzasem miło poczytać takie "utopie" jak nazwał to Bosy Antek, podczytywałam niegdyś z czasopisma "Klasę...", w całości - nie miałam okazji, ale czytałam "Dziką" tejże autorki, szczegółów nie pamiętam, a wrażenie nie najgorsze.
OdpowiedzUsuńja pamietam czasy gimnazjum. wtedy było jeszcze ok a teraz to masakra./ Ale wazne ze ksiazke sie czyta fajnie nawet jak nie opowiata o rzeczywistosci
OdpowiedzUsuńOch przypomniały mi się czasy chyba jeszcze licealne, a może już nie? Sama dokładnie nie pamiętam, kiedy czytałam tę książkę, ale wiem, że na pewno była dodatkiem do któregoś numeru "Cogito". Przeczytałam i pamiętam, że zrobiła na mnie niezłe wrażenie. Zawsze lubiłam felietony M. K. Piekarskiej drukowane w tym miesięczniku.
OdpowiedzUsuńNie przeczytam, ale recenzje przeczytalam z przyjemnoscia :-).
OdpowiedzUsuńKOGO :)
OdpowiedzUsuńJLKO[-POLIK]
OdpowiedzUsuń