Po raz kolejny sięgnęłam do niezwykle bogatego zbioru kryminałów powstałych po drugiej stronie Bałtyku. Zaliczyłam bowiem pierwsze spotkanie z Andersem Knutasem, policjantem ze szwedzkiej wyspy Gotlandii, bohaterem cyklu powieści Mari Jungsted. Książka o której chciałam napisać nosi tytuł "Umierający dandys" i jest czwartym tomem cyklu. Od razu uspokajam - w powieści są co prawda wspominane wcześniejsze losy głównych bohaterów, jednak sama intryga stanowi zamkniętą całość i brak znajomości poprzedzających ją tomów nie stanowi żadnej przeszkody w odbiorze tej książki.
Autorka jest dziennikarką (to chyba jakaś stała cecha skandynawskich "kryminalistów"), ma swój program w szwedzkiej telewizji a przygodę z pisarstwem rozpoczęła w 2003 roku. Wydała jak dotąd siedem powieści.
Egon Wallin jest właścicielem świetnie prosperującej galerii sztuki w Visby, stolicy Gotlandii. Poznajemy go w chwili kiedy organizowana przez niego wystawa młodego litewskiego malarza odnosi sukces a on sam planuje rozpocząć nowe życie - sprzedaje galerię, kupuje mieszkanie w Sztokholmie i postanawia rozwieść się z żoną. Niestety planów tych nie uda mu się nigdy zrealizować - zostaje zamordowany po zakończeniu wernisażu. Był człowiekiem ogólnie lubianym i szanowanym więc policja ma niejakie trudności z ustaleniem powodu morderstwa, tym bardziej, że motyw rabunkowy niemal od początku jest wykluczony.
Kilka dni później ma miejsce włamanie do jednego z obiektów muzealnych w Sztokholmie. Złodziej wyniósł z niego tylko jedno dzieło sztuki - obraz Nilsa Dardela "Umierający dandys". Okazuje się, że między kradzieżą w Sztokholmie i morderstwem na Gotlandii istnieje jakiś tajemniczy związek...
Powieść nie jest jakoś szczególnie obszerna i czyta się ją dosyć szybko. Po raz kolejny zastanawiam się co jest takiego w tych skandynawskich kryminałach, że przyciągają coraz większe rzesze odbiorców. Akcja toczy się tu w niezbyt szybkim tempie (a czasem wręcz się wlecze), policjanci są zwykłymi ludźmi, z problemami, fobiami i wadami, nie ma nagłych zwrotów akcji ani widowiskowych pościgów czy strzelanin. Ot zwykła, codzienna, żmudna policyjna praca. I może to jest właśnie klucz do sukcesu? Może mamy już dosyć superglin zza wielkiej wody, a ci zwyczajni policjanci są dla nas postaciami realistycznymi? Coś w tym pewnie jest...
O ile do samej historii zastrzeżeń nie mam, co więcej, miałam poważne trudności z wykryciem "kto zabił?", więc już samo to zwiększa ocenę końcową, to mam parę uwag do wydawcy, którym jest Bellona. Nie znalazłam na szczęście błędów ortograficznych, ale już gramatyczne i interpunkcyjne w oko mi wpadły. Może nie w jakiejś zatrważającej ilości, ale jednak były - czyli korekta się nie spisała.
Mam też zastrzeżenia do pani tłumaczki - nie wiem jak to w oryginale było, ale jak czytam, że 53-letni facet otwarł "buzię" ze zdziwienia, albo, że "buzia" mu posmutniała to mnie skręca... Inny przykład - jeden z bohaterów, również pan, 50-60 lat, nie może spać, wstaje i wkłada "podomkę" - nie wiem, może w Szwecji taka moda, ale chyba chodzi o zwykły, banalny szlafrok. I jeszcze kilka takich "od czapy" określeń by się znalazło - niby nie zaciemniają tekstu, ale zgrzytają jak piasek między zębami.
Pomijając te potknięcia w tłumaczeniu i korekcie książka powinna się spodobać:)
Nils Dardel "Umierający dandys" |
Fabuła tej części, ja i pozostałych, świetna :)
OdpowiedzUsuńA ja czytalam pierwsza czesc cyklu i tak bardzo mi sie nie podobala, ze raczej nie siegne po nastepne...
OdpowiedzUsuńJa też się zastanawiałam, co jest w tych szwedzkich kryminałach. Każdy, który czytałam, wciągał mnie niewątpliwie. Ale te błędy, o których napisałaś trochę mnie odstraszają od tego akurat tomu.
OdpowiedzUsuńNie mam na nią ani ochoty, ani czasu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
tej pisarki czytałam tylko jeden kryminał, ale spodobał mi się i kolejny już czeka w kolejce :D Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuń