Nie ma to jak dobry kryminał na lato, prawda? Jako, że wakacje spędzam w domowym zaciszu obłożyłam się po uszy rozmaitej maści zbrodniczymi historiami i powolutku je sobie czytam - niniejszym ukłon w stronę sympatycznych krakowskich biblionetkowiczów dzięki którym owo "obłożenie" jest pokaźne i urozmaicone:)
Spora część przygotowanych na lato książek to kontynuacje pozaczynanych serii, a jedną z nich jest "Dzień Zwycięstwa" - trzecia z kolei powieść Wiktora Hagena, której bohaterami są dwaj policjanci ze stołecznej Komendy Policji - Robert Nemhauser i Marian Jasny zwany Mario. Panowie zajmują się najczęściej zabójstwami, ale od czasu do czasu komendant kieruje ich na inny odcinek policyjnych działań.
Wydawać by się mogło, że zadanie jakie szef wyznaczył im w pierwszych dniach sierpnia nie powinno przysporzyć większego kłopotu - w podwarszawskim Jazdowie przygotowywane są obchody kolejnej rocznicy Bitwy Warszawskiej, odsłonięcie pomnika, widowisko plenerowe i oczywiście wielki festyn. Honorowym gościem obchodów ma być pułkownik Jan Gasztołd, bohater bitwy o Anglię, stojący na czele organizacji kombatanckiej działającej w Wielkiej Brytanii. Organizatorem obchodów jest jazdowski proboszcz i to on prosi o pomoc warszawską policję - obawia się, że uroczystości mogą zostać zakłócone poprzez konkurencyjną organizację kombatancką na czele której stoi baronowa Helena Zachert.
Faktycznie, krewka arystokratka przygotowała sobie amunicję w postaci kilku pomidorów, ale Nemhauserowi udaje się ją spacyfikować i uroczystość przebiegła bez problemu. Niestety, w świąteczne popołudnie pułkownik zostaje zastrzelony w swoim pokoju na plebanii, ktoś nieudolnie próbuje upozorować samobójstwo, a na miejscu zbrodni policjanci napotykają baronową, która przy pomocy mopa i kubła z wodą dokładnie zniszczyła niemal wszystkie ślady...
Obecni na miejscu przestępstwa Robert i Mario podejmują czynności operacyjne i od razu wiadomo, że nie będzie łatwo. Zniszczone ślady, wielu ludzi, którzy przebywali w tym czasie w budynku, możliwość, że zbrodni dokonał ktoś z zewnątrz (w zamieszaniu na plebanię mógł wejść niemal każdy) to tylko kilka problemów z którymi muszą się zmierzyć. Jednak najgorsze jest to, że śledztwem interesują się osoby wysoko postawione, wszyscy żądają natychmiastowych wyników, a śledczy co chwilę wpadają na zakazy typu "Ten pan/ta pani jest nie do ruszenia, chyba, że pan komisarz chce wylądować na resztę życia na posterunku w Koziej Wólce".
Jako, że czytałam już wszystkie trzy książki o komisarzu Robercie Nemhauserze to chyba mogę się pokusić o kilka uogólnień. Wiktor Hagen (pod tym pseudonimem kryje się tak naprawdę Leszek K. Talko) stworzył bardzo prawdziwego bohatera i osadził go w rzeczywistych realiach. Stosunki panujące na komendzie, żmudna papierkowa robota niewiele mająca w spólnego z tym co znamy z sensacyjnych filmów, brak środków i sprzętu, ograniczenia jakie napotykają policjanci na swojej drodze to niestety codzienność naszych organów ścigania - w najbliższej rodzinie mam policjanta z dochodzeniówki i czasem sobie na temat warunków pracy rozmawiamy. Autor nie gloryfikuje policjantów - Mario nie waha się "docisnąć" opornego świadka, a Robert, choć zasadniczo przeciwny przemocy, nie protestuje przeciwko temu. Inni policjanci to galeria różnorodnych typów - karierowicze i idealiści, mięśniacy i mózgowcy, mniej lub bardziej inteligentni - po prostu średnia krajowa.
Nemhauser staje się czytelnikowi bliski ponieważ autor nie zamyka się tylko na jego pracy zawodowej. Komisarz ma takie same problemy jak większość z nas - brak czasu, konieczność szukania dodatkowych dochodów, kłopoty ze znalezieniem opiekunki do dzieci czy psujący się samochód.
Uważam, że książki Wiktora Hagena pokazują w miarę realny świat polskiej policji. I choć lubię poczytać lub pooglądać supergliniarzy w akcji, to jednak zdecydowanie wolę te prawdziwe historie, gdzie policjant nie jest niezniszczalnym herosem a zwykłym człowiekiem, który stara się wypełniać swoje obowiązki. Nemhauser nie jest nieomylny, targają nim wątpliwości, zdarza mu się popadać w zniechęcenie, kiedy jego praca idzie na marne, bo "nadepnął na odcisk" komuś ważnemu, ale pomimo wszystko wierzy, że to co robi ma sens.
Mam nadzieję, że "Dzien Zwycięstwa" nie będzie ostatnią książką z serii a ja jeszcze spotkam na swojej czytelniczej drodze komisarzy Roberta Nemhausera i Mariana Jasnego.
Tę ma jeszcze przed sobą, ale pierwsze dwie podobały mi sie nad wyraz i na pewno wkrótce przeczytam. Uwielbiam tę postać, jakoś tak się od razu zakolegowaliśmy. Do tego Mario, koleś jakich nie spotykam, ale fajnie o nich poczytać
OdpowiedzUsuńMario jest super:)
OdpowiedzUsuńA i Robert też niczego sobie. Żeby wszyscy policjanci (albo chociaż większość) byli tacy...