poniedziałek, 5 września 2011

Lichotko - gdzie jesteś?

Wygląda na to, że ze skowronka przeistaczam się powoli w sowę - dopiero w godzinach wieczornych mam czas na przegląd Waszych blogów i ewentualną twórczość własną. Chociaż jak już odrobię szkolną pańszczyznę (znaczy się uzupełnię dokumentację) to mam nadzieję wrócić do normalnego trybu życia.
Planowałam sobie koniec wakacji z serią Poczekajkową Katarzyny Michalak ale książki gdzieś tajemniczo przepadły razem ze Sklepikiem i Poziomką... Jak wrócą to chyba potraktuje je jak rękopisy średniowieczne i przykuję do nocnej szafki łańcuchem - zobaczymy czy znów uda im się oddalić w siną i nieprzeniknioną dal.

Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - przeczytałam wreszcie "Dożywocie" Marty Kisiel, które akurat wróciło z wizyty u różnych krewnych i znajomych Królika.

Książkę kupiłam już jakiś czas temu zachęcona entuzjastycznymi opiniami na różnych blogach oraz w BiblioNETce. I jak to u mnie najczęściej jest odłożyłam na półkę, bo miałam jakieś pożyczone książki, które trzeba był przeczytać na przedwczoraj a z własnymi nie ma pośpiechu. Ale wreszcie przyszła pora na zaznajomienie się z powieściowym debiutem Marty Kisiel. 
Konrad Romańczuk, wschodząca sława polskiej literatury dosyć niespodziewanie dziedziczy dom - położoną na odludziu Lichotkę. W testamencie jest co prawda mowa o jakichś dożywotnikach, jednak nimi się nowy właściciel specjalnie nie przejmuje. Zrywa z dotychczasowym miejskim życiem, z projektem na narzeczoną w osobie niejakiej Majki też zrywa, wynajmuje mieszkanie koledze i rusza do swojego nowego domu. Gdy jest już niemal u celu psuje mu się samochód, więc ostatnie dwa kilometry przebywa na piechotę w nieziemskim upale i wreszcie jego umęczonym oczom ukazuje się Lichotka - willa, raczej z tych pokracznych, ozdobiona dodatkowo gotycką wieżyczką. Przy bramie Konrad spotyka tymczasowego opiekuna obiektu - Szymona Kusego i jest to pierwsza i ostatnia w miarę normalna osoba związana z tym domem. Jak się bowiem okazuje w domu zamieszkuje Anioł Stróż kolejnych właścicieli o wdzięcznym imieniu Licho - uczulony na pierze, przez co wiecznie zasmarkany wielbiciel porządków, Szczęsny - dwustuletnie widmo panicza - samobójcy, romantycznego poety i mistrza robótek ręcznych, Krakers - pradawny potwór z otchłani, który uwielbia kulinarne wyzwania i karmi mieszkańców domu oraz Zmora - kocica, bez jakiegoś widocznego talentu za to z niezwykle ostrymi pazurami. Stan osobowy uzupełniają cztery utopce zasadniczo zamieszkujące w stawie ale nie gardzące też znajdującą się na parterze łazienką. 
Wszystkie te postacie to dożywotnicy Konrada, chociaż biorąc pod uwagę fakt, że Romańczuk z natury rzeczy jest istotą śmiertelną zaś  tamci nie mają takich ograniczeń to może raczej on jest dożywotnikiem w Lichotce...

Dawno już się tak świetnie nie bawiłam przy czytaniu, a wybuchy śmiechu wstrząsały pogrążonym we śnie domem. Książka ma szybką akcję i sympatycznych bohaterów a napisana jest barwnym językiem. Widać, że autorka świetnie się bawiła tworząc kolejne komplikacje na które napotykają mieszkańcy Lichotki. Odkładając zakończoną lekturę czułam ogromny niedosyt - ja chcę jeszcze więcej przygód Licha, Konrada i Szczęsnego... Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że Marta Kisiel wróci do swoich bohaterów i powstanie kontynuacja "Dożywocia".

Ale zanim to nastąpi serdecznie zachęcam do przeczytania tej książki - mam nadzieję, że po zakończeniu lektury pomyślicie podobnie jak ja - gdzie jesteś Lichotko? Tak chciałabym w tobie zamieszkać...                                                                                                                               

21 komentarzy:

  1. Bardzo wesoła ta willa :) Nie słyszałam wcześniej o tej książce ale w sumie - skoro autorka ma na imię Marta to od razu zyskuje ode mnie duży kredyt zaufania :D Chyba rozejrzę się przy następnej wizycie w bibliotece za tą książką - zapowiada się świetnie! Uwielbiam komedie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie książka dla mnie. Lubię książki które niosą w dobie dużo optymizmu :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie myślałam, że ,,Dożywocie'' napisane jest z humorem. Cieszę się więc, gdyż już jakiś czas miałam ochotę przeczytać tę książkę, lecz szkoda mi było na nią pieniędzy. Teraz wiem, że skoro zawiera w sobie szybka akcję i sympatycznych bohaterów, to z pewnością Lichotka przypadnie mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj w klubie kochających Lichotkę i jej mieszkańców :D Ja to ich UWIELBIAM wręcz, a śmiałam się też dziko przy czytaniu :) Pozwolę sobie wrzucić Twoją recenzję na fejsbukową stronę tej książki - tak w ramach motywowania autorki do odstawienia od piersi dziecka i zajęcia się pisaniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z tego co piszesz zapowiada się kupa śmiechu, a ja chętnie się pośmieję :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Recenzja kusi by książkę przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Też jestem właśnie po przeczytaniu książki i myślę o recenzji i...ja też chcę takie Licho, nawet w zestawie z Krakersem, Utopcami i Szczęsnym!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja również z chęcią poznam bohaterów Lichotki:)
    Zapowiada się dobra zabawa podczas czytania.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakby mnie zamknęli w jednym pokoju z autorką, to Dożywocie najwyżej bym dostał...

    OdpowiedzUsuń
  10. Izuś - i jest ciekawe:)

    Soulmate - koniecznie się rozejrzyj, bo warto:)

    Pisanyinaczej - to megaoptymizm w czystej formie:)

    Cyrysia - bo tytuł może trochę wprowadzać w błąd, ale warto przeczytać:)

    Książkowo - to Twoja zasługa, że się zalichotkowałam:)

    Madlen - ból brzucha ze śmiechu dołączony w pakiecie:)

    Taki jest świat - :)

    Patrycja - ja to i Aurelię bym nawet zniosła... Ach, gdzież ta Lichotka się skryła?

    Evita - poznaj, poznaj koniecznie:)

    Fenrir - obronimy panią Martę przed Tobą... Ewentualnie z panem Żuberem możesz się zamknąć w jednym pokoju. Ciekawe swoją drogą kto by gorzej wyszedł na tym kontakcie bezpośrednim;)

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja nie wiem dlaczego, ale nie dałam się zalichotkować. Po przeczytaniu pierwszego rozdziału w Kochali się, że aż strach byłam zachwycona, kupiłam książkę, czekałam na jej lekturę i obiecywałam sobie cuda, tony śmiechu i w ogóle. I zabrałam się za nią podczas urlopu i przeczytałam, i było ciekawie, inaczej zupełnie, i nawet kilka razy się uśmiechnęłam, ale coś było nie tak. Może nie ten czas? Może po Wiedźminie nie powinnam czytać Dożywocia? Nie wiem, i bardzo żałuję, że nie potrafię podzielić tego ogólnego zachwytu. Podobało się, ale nie aż tak.

    OdpowiedzUsuń
  12. No to czuję się więcej niż zainteresowana,cudowna recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  13. Viv - Twoje prawo:)

    Fenrir - pan Żubr to jeden z bohaterów, niekoniecznie pozytywny... Jakoś tak założyłam, że czytałeś książkę i wiesz o kim mowa;)

    AgnieszkaWawka - :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Czytałem fragmenty, nie skojarzyłem.

    OdpowiedzUsuń
  15. Oj kusisz, kusisz. Zapowiada się baaaardzo ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej, kolejna zalichotkowana, alleluja :)
    Dajcie mi proszę, namiar na fb na Martę Kisiel (sama znaleźć nie umiem), złożę wyrazy uznania.

    OdpowiedzUsuń
  17. Cieszę się, że dołączyłaś do wielbicieli Kisiel, alleluja!

    A furtka jest dość szeroko otwarta, więc ja również podzielam Twoją nadzieję, że się Pani Marta zmoblilizuje :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja również kupiłam zachęcona wieloma pozytywnymi opiniami - teraz i Twoja potwierdza, że warto było.
    Jeszcze nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  19. To jest idealna książka na ciężkie dni. Wystarczy przeczytać parę stron i od razu wraca uśmiech :).

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)