Poznawanie twórczości jakiegoś autora powinno się odbywać (o ile to oczywiście możliwe) w kolejności chronologicznej powstawania jego dzieł. Staram się tak robić, bo wtedy widać jak dana osoba się rozwija, jak zmienia się jej warsztat pisarski i ogólnie można sobie wyrobić zdanie czy autor idzie do przodu, stoi w miejscu lub czy się przypadkiem nie cofa...
Niestety w wypadku pani Magdaleny Kordel najpierw przeczytałam jej ostatnią książkę czyli "Sezon na cuda" bo to Włóczykijka była, później "48 tygodni" (powieściowy debiut pożyczony z biblioteki) i dopiero teraz udało mi się zapoznać z tą "środkową" czyli "Uroczyskiem". I od razu powiem, że jest to z tych trzech książek najlepsza - moim skromnym zdaniem oczywiście. A i jeszcze dla porządku dodam, że jest to pierwsza część przygód Mai, której kontynuacją jest "Sezon na cuda".
Maja Woronecka przechodzi bardzo ciężki okres w życiu. Właśnie dowiedziała się, że jej mąż ma kochankę (do której się zresztą wyprowadził) a utrzymanie domu spada wyłącznie na jej barki. Ten akurat problem rozwiązuje się samoistnie, bowiem Igor jak się okazuje wziął kredyt pod zastaw domu.Planowany interes nie wypalił, komornik zajmuje dom a Maja wraz z córką 15-letnią Marysią pozostają bez dachu nad głową. Z pomocą przychodzą rodzice Mai ofiarując im możliwość zamieszkania w swoim domu, jednak wiadomo, że jest to rozwiązanie tymczasowe. Młoda kobieta musi podjąć kilka ważnych decyzji oraz od nowa ułożyć sobie życie. Dlatego też postanawia wyjechać na kilka dni do Malowniczego - miasteczka gdzieś w Sudetach, gdzie jej rodzice mają dom odziedziczony po jednej z krewnych. W ciszy i spokoju chce odreagować i spojrzeć z dystansu na wydarzenia ostatnich tygodni. Małomiasteczkowa atmosfera zachwyca Maję do tego stopnia, że postanawia porzucić Warszawę i na stałe związać się z Malowniczem. Niestety nie bierze w swoich decyzjach pod uwagę faktu, że jej najbliższym ten plan może się zupełnie nie spodobać...
Powieść przeczytałam niemal jednym tchem. Tak jak w poznanych wcześniej książkach tej autorki bardzo odpowiada mi sposób narracji i jej poczucie humoru. Ale również ujęło mnie to jak Magdalena Kordel pisze o sprawach poważnych - a taką zdecydowanie jest rozwód głównej bohaterki - sytuacja mało komfortowa zarówno dla Mai jak i jej rodziców czy Marysi. Jakby nie było Igor przekreśla kilkanaście wspólnych lat, nie licząc się z uczuciami żony i córki i dodatkowo ma do nich pretensje, że Maja nie załamuje rąk i nie zgadza się potulnie na ponoszenie konsekwencji jego wyborów tylko walczy o siebie i Marysię.
Tak jak już napisałam - to najlepsza z powieści pani Kordel i polecam ją z całym przekonaniem jako świetną lekturę na coraz dłuższe jesienne wieczory.
Takiej ksiażki szukam. Mimo że mam stos na jesień, ale ciągle szukam nowych wyzwań czytelniczych. A książki "życiowe" są mi bliskie
OdpowiedzUsuńUwielbiam p. Magdę Kordel za jej fantastyczne książki, ale także za to jaką sympatyczną, ciepłą i pełną humoru osobą jest :):):)
OdpowiedzUsuńMuszę się koniecznie zapoznać,brzmi hmmmmmmm bardziej niż interesująco.
OdpowiedzUsuńMam ten tom i drugi, ja akurat czytałam je chronologicznie :) Podobały mi się i odpowiadał mi styl autorki.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z twórczością pani Magdy Kordel, ale widzę, że będę musiała to nadrobić ;).
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, mam wrażenie, że dzisiejsze autorki "odpisują od siebie" fabułę; kilka lat temu było tak:
OdpowiedzUsuń* młoda, ambitna, rzucona przez męża dla jeszcze młodszej, jedzie do miasta, tu dostaje wymarzoną pracę (z miejsca) i poznaje wymarzonego faceta, happy end.
teraz:
* w średnim wieku, z dorastającym dzieckiem, rzucona przez męża dla młodszej, jedzie za miasto, w piękne okoliczności przyrody, gdzie urządza sobie uroczysko/siedlisko/co-tam-jeszcze.
No, nie krytykuję, bo nie czytałam, autorka może i wspaniała, ale - chyba raczej nie sięgnę.
Pozdrawiam:)
Opisana przez Ciebie fabuła jakoś niebezpiecznie przypomina mi wydarzenia znad Rozlewiska M. Kalicińskiej, ale może to tylko moja wyobraźnia:) Saga Kalicińskiej mi się podobała, więc myślę, że Uroczysko również przypadnie mi do gustu. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJa Uroczysko i Sezon na cuda zostawiłam sobie na zimowe wieczory ;)
OdpowiedzUsuń