Chyba nie ma takiego dziecka, które nie chciałoby umieć rozmawiać ze zwierzętami. Nie inaczej ma się sprawa z siedmioletnią Molly Smith. Dziewczynka ma na co dzień kontakt z różnymi zwierzątkami bowiem jej rodzice prowadzą klinikę weterynaryjną Larkfield położoną na skraju niewielkiego miasteczka. Molly, gdyby tylko mogła to każdą wolną chwilę spędzałaby w klinice - przecież dzieje się tam tyle ciekawych rzeczy.
Pewnego wrześniowego dnia w klinice pojawiła się mieszkająca nieopodal kliniki Sara, która przyniosła ze sobą ślicznego, małego kotka, Iskierka. Kotek przybłąkał się na podwórko Sary i kobieta zaopiekowała się nim, nie może go jednak zostawić u siebie, bo jej trzy kocury zupełnie nie akceptują nowego domownika. Między Molly a Iskierkiem niemal od razu nawiązuje się nić porozumienia. Szybko też okazuje się, że Iskierek nie jest zwyczajnym małym kotkiem...
Holly Webb to autorka wielu książek dla dzieci, których bohaterami są zwierzęta - dużą popularność przyniósł jej cykl "Zaopiekuj się mną".
"Kotek czarownicy" to pierwsza książeczka z sześciotomowej serii o przygodach Molly Smith - pierwsze dwa tomiki już można znaleźć w księgarniach, a kolejne cztery pojawią się w lutym i marcu.
Molly, z racji profesji rodziców, ma stały kontakt ze zwierzętami, ale aż do spotkania z Iskierkiem nie zdaje sobie sprawy ze swoich niezwykłych umiejętności, które początkowo troszkę ją peszą. Postanawia jednak pomóc zwierzątku, pomimo, że wcale nie będzie to prosta sprawa.
Autorka przy okazji historii Iskierka porusza ważny temat jakim jest odpowiedzialność i przestrzeganie zasad - kotek zgubił się, ponieważ nie posłuchał swojej właścicielki i zbytnio oddalił się od domu a Molly musi wymyślić jak pomóc Iskierkowi nie łamiąc przy okazji reguł obowiązujących w jej rodzinie.
Oczywiście autorka nie stosuje jakiejś namolnej dydaktyki - temat poruszony jest przy okazji i może stanowić świetny punkt zaczepienia do rozmowy z dzieckiem na temat tego co można a czego nie powinno się robić.
Na koniec dodam, że książeczkę czytałam w towarzystwie dwóch mężczyzn w słusznym wieku lat ośmiu i sześciu. Początkowo byli oporni, bo jak różowa okładka to pewnie "dziewczyńska książka" i poważny facet nawet nie powinien patrzeć w jej stronę. Na szczęście dali się przekonać i w skupieniu, co bardzo rzadko się im zdarza, wysłuchali do końca kwitując lekturę stwierdzeniem: "Różowa, ale bardzo fajna!".
W związku z tym, opierając się na tej jakże profesjonalnej opinii, polecam lekturę wszystkim dzieciakom, nie tylko tym marzącym o pogawędce z własnym pieskiem lub kotkiem.
"Różowa, ale bardzo fajna!" - i to powinno wystarczyć ;) Uśmiałam się przy tym;)
OdpowiedzUsuńTeż ją czytałam i naprawdę jest... fajna! ;)
Muszę koniecznie wpisywać sobie na listę takie książeczki, żeby wiedzieć kiedyś co czytać moim dzieciakom albo nawet kuzynom :)
OdpowiedzUsuńTa książeczka niedługo będzie i u nas, ponieważ moja Gosia wygrała ją na blogu Bujaczka!
OdpowiedzUsuńMojej córce spodobałaby się napewno :) Muszę się za nią rozejrzeć, Ola bardzo lubi dostawać książki w prezencie, ma to po mamusi :) no i ten różowy kolor ;)
OdpowiedzUsuńJa dostałam o szczeniaczku książkę i na dniach będzie recenzja. Ale seria mi się podoba i mam nadzieję, że Emilce też przypadnie do gustu...
OdpowiedzUsuńWiekowo nie bardzo pasuję, ale kicia jest przecudna! :)
OdpowiedzUsuń