Jest takie miejsce w naszym pięknym kraju, które od lat mnie fascynuje pomimo, że nigdy w życiu tam nie byłam...
To jedno z najstarszych polskich miast, z bogatą historią i tradycją, duży ośrodek kulturalny, nazywany często "Wenecją Północy" lub nieco mniej romantycznie "polskim oknem na świat" czyli Gdańsk. Fascynacja zaczęła się chyba od lektury "Panienki z okienka" pióra Deotymy i trwa nadal, a jednym z ważniejszych życiowych planów jest wizyta w mieście na Motławą. Trochę to jednak daleko od mojej podkrakowskiej wsi, więc póki co poznaję Gdańsk przez pryzmat literatury.
Od jakiegoś już czasu na mojej półce stoi sobie "Fatum", książka Piotra Rowickiego - historyka, prozaika i dramaturga, autora książek dla dzieci i dorosłych. Okładka sugeruje czytelnikowi, że książka przeniesie go do barokowego Gdańska, czyli mniej więcej w ten sam okres czasu, w którym toczy się akcja wspomnianej "Panienki z okienka". Faktycznie, "Fatum" to zbiór 10 opowiadań osadzonych w XVII i XVIII-wiecznym Gdańsku, ale to pierwsza i ostatnia rzecz, która te książki łączy...
Z informacji zamieszczonej na okładce dowie się czytelnik, że zamieszczone w książce utwory to "perły kryminalne", w których znajdziemy czarny humor, makabrę, groteskę oraz ludzkie namiętności. Bohaterowie to mordercy i degeneraci, odszczepieńcy rozmaitego autoramentu, rajcy i kupcy, marynarze i służba domowa, zacne mieszczki i ulicznice, czyli przedstawiciele wszystkich warstw społecznych. W książce spotkamy postacie historyczne, chociażby wielkiego astronoma Heweliusza, wspomniane są również ważne wydarzenia historyczne - np. oblężenie Gdańska w czasie wojny północnej.
Powieść historyczna i kryminał to dwa gatunki literackie, które darzę ogromną sympatią - niestety w tym wypadku chemia nie zadziałała, a ja nie bardzo potrafię się jakoś jednoznacznie do książki pana Rowickiego ustosunkować.
To, że obraz Gdańska został odarty z jakiegokolwiek romantyzmu jestem jeszcze w stanie zrozumieć - czy nam się to podoba czy nie miasta kilkaset lat temu były brudne, pełno w nich było biedoty, włóczęgów i różnej maści szarlatanów. Morderstwo, rozbój i kradzież to też wynalazki tak stare jak ludzkość, a ich, nazwijmy to "jakość" zależała od środków jakimi posługiwano się w danej epoce, więc po użyciu noża czy szabli strugi krwi płynąć musiały.
To i jeszcze parę innych rzeczy uwarunkowanych przez czas i miejsce akcji jest zrozumiałe i tego się nie czepiam. Co mnie jednak w tej książce razi to epatowanie wulgarnością - momentami miałam wrażenie, że autor na siłę przeciąga "wymianę zdań" między bohaterami lub wstawia co bardziej "kwieciste" przemyślenia aby opowiadanie było dłuższe... Pewnie, że pomocnik kucharza czy pomywaczka nie będą przemawiać czystą gramatycznie polszczyzną, a panowie rajcowie nie będą się besztać trzynastozgłoskowcem ale przesada w drugą stronę też nie jest wskazana. Ja w każdym razie jestem zniesmaczona tym rynsztokowym słownictwem, a właściwie jego nadmiarem. Jedno jest pewne, gdybym się o istnieniu Gdańska dowiedziała z tej książki to nawet bym w stronę ujścia Wisły nie spojrzała, że o planowaniu podróży w tamtą stronę nie wspomnę.
Dla kogo książka? Hmm... Dla zdeklarowanych wielbicieli gatunku.
Ale to moje zdanie jest dosyć odosobnione, bo znalazłam w sieci sporo opinii na temat tego wydawnictwa i zdecydowana większość recenzentów pieje zachwyt, więc może to ja się nie znam?
Od jakiegoś już czasu na mojej półce stoi sobie "Fatum", książka Piotra Rowickiego - historyka, prozaika i dramaturga, autora książek dla dzieci i dorosłych. Okładka sugeruje czytelnikowi, że książka przeniesie go do barokowego Gdańska, czyli mniej więcej w ten sam okres czasu, w którym toczy się akcja wspomnianej "Panienki z okienka". Faktycznie, "Fatum" to zbiór 10 opowiadań osadzonych w XVII i XVIII-wiecznym Gdańsku, ale to pierwsza i ostatnia rzecz, która te książki łączy...
Z informacji zamieszczonej na okładce dowie się czytelnik, że zamieszczone w książce utwory to "perły kryminalne", w których znajdziemy czarny humor, makabrę, groteskę oraz ludzkie namiętności. Bohaterowie to mordercy i degeneraci, odszczepieńcy rozmaitego autoramentu, rajcy i kupcy, marynarze i służba domowa, zacne mieszczki i ulicznice, czyli przedstawiciele wszystkich warstw społecznych. W książce spotkamy postacie historyczne, chociażby wielkiego astronoma Heweliusza, wspomniane są również ważne wydarzenia historyczne - np. oblężenie Gdańska w czasie wojny północnej.
Powieść historyczna i kryminał to dwa gatunki literackie, które darzę ogromną sympatią - niestety w tym wypadku chemia nie zadziałała, a ja nie bardzo potrafię się jakoś jednoznacznie do książki pana Rowickiego ustosunkować.
To, że obraz Gdańska został odarty z jakiegokolwiek romantyzmu jestem jeszcze w stanie zrozumieć - czy nam się to podoba czy nie miasta kilkaset lat temu były brudne, pełno w nich było biedoty, włóczęgów i różnej maści szarlatanów. Morderstwo, rozbój i kradzież to też wynalazki tak stare jak ludzkość, a ich, nazwijmy to "jakość" zależała od środków jakimi posługiwano się w danej epoce, więc po użyciu noża czy szabli strugi krwi płynąć musiały.
To i jeszcze parę innych rzeczy uwarunkowanych przez czas i miejsce akcji jest zrozumiałe i tego się nie czepiam. Co mnie jednak w tej książce razi to epatowanie wulgarnością - momentami miałam wrażenie, że autor na siłę przeciąga "wymianę zdań" między bohaterami lub wstawia co bardziej "kwieciste" przemyślenia aby opowiadanie było dłuższe... Pewnie, że pomocnik kucharza czy pomywaczka nie będą przemawiać czystą gramatycznie polszczyzną, a panowie rajcowie nie będą się besztać trzynastozgłoskowcem ale przesada w drugą stronę też nie jest wskazana. Ja w każdym razie jestem zniesmaczona tym rynsztokowym słownictwem, a właściwie jego nadmiarem. Jedno jest pewne, gdybym się o istnieniu Gdańska dowiedziała z tej książki to nawet bym w stronę ujścia Wisły nie spojrzała, że o planowaniu podróży w tamtą stronę nie wspomnę.
Dla kogo książka? Hmm... Dla zdeklarowanych wielbicieli gatunku.
Ale to moje zdanie jest dosyć odosobnione, bo znalazłam w sieci sporo opinii na temat tego wydawnictwa i zdecydowana większość recenzentów pieje zachwyt, więc może to ja się nie znam?
To nie tak Ani, że się nie znasz, bo pewnie na kryminałach znasz się dużo lepiej np. ode mnie. To kwestia gustu i tego czegoś, co sprawia, że coś od razu podbija nasze serce a coś odpycha czasami wbrew logice czy rozsądkowi. Przyznam że książkę przeczytałam i pamiętam, że mi się dość podobała, ale dlaczego? Musiałam sięgnąć do włąsnej recenzji, bo tego już nie pamiętałam, nie pamiętam także wulgaryzmów- co mnie dziwi, bo raczej ich nie toleruję. Natomiast skoro tak marzy ci się odwiedzenie Gdańska, to mam nadzieję, że Twoje marzenie się spełni. A wtedy daj znać.
OdpowiedzUsuńTak teraz sobie myślę, że może w złym momencie się za książkę wzięłam - koniec półrocza, dziecko własne pokazuje coraz większe różki, klasowa banda takoż nie próżnuje, więc i mnie byle co drażni... Trudno, mleko już wylane.
UsuńAch ten Gdańsk... Jak tylko się uda uzbierać dużo pieniążków to się wybierzemy, a wtedy nie omieszkam się przygadać o spotkanie twarzą w twarz. Może wakacje 2014?
Bo w tym roku niestety remont domu ma pierwszeństwo:(
Kiedy tylko będzie Ci pasować - jeśli nie zmoże żadne choróbsko to obiecuję face to face i nawet podszkolę się, aby coś niecoś opowiedzieć o mieście, choć gadanie idzie mi gorzej niż pisanie :( Pozdrawiam serdecznie.
UsuńGdańsk uwielbiam, miałam okazję bywać kilkakrotnie, ale niestety zawsze tylko na kilka godzin. A jest to miejsce, które zasługuje, by poświęcić mu kilka dni nieśpiesznego wałęsania się uliczkami, by je poznać.
OdpowiedzUsuńCo do książki, to jeśli kiedyś wpadnie mi w ręce, to chętnie spróbuję, ale z ostrożnością podyktowaną tą recenzją.
PS oznaczę ten link jako realizację wyzwania miejskiego. Mogę?
Jakby co leży u mnie na półce :)
UsuńBo to jest w ramach wyzwania książka:)
UsuńA jakby co to mogę książkę pożyczyć - porównasz czyj egzemplarz ładniejszy - mój czy oisaja;)
Wiecie co? Pożyczę oba egzemplarze, bo potem będzie, że kogoś faworyzuję ;) Ale to dopiero gdy przekopię się przez wszystkie pożyczki...
Usuńanek, ale przyznasz chyba, że wersja Czerwonego kapturka u Rowickiego ma jednak pewien urok :)
OdpowiedzUsuńMa - to właściwie jedno opowiadanie, które podobało mi się bez zastrzeżeń. A, i jeszcze to o pomarańczach "z wkładką":)
UsuńWstyd się przyznać, ale Gdańsk jedynie znam z mapy, fotografii i ksiażek, ale mam w planach "wizję lokalną", a książkę może przeczytam w ramach przygotowań do wyprawy ;)
OdpowiedzUsuńniby nie mam tak daleko do Gdańska, ale byłam tam tylko w zoo
OdpowiedzUsuńMoje miasto kochane:D .. mój Gdańsk.. i mimo, że z żalem zamieniłam jakieś 4 lata temu Gdańsk na Gdynię- której nie lubię.Teraz wzaczynąją się tzw: spacery po Gdańsku, w trakcie których można posłuchać legend, historii o Grodzie nad Motławą:)- polecam jak kiedyś będziesz miała okazję to o tyle ciekawqe, że ludzie którzy to robią ( przewodnicy miłośnicy historii Gdańska przebierają się w stroje dawnych mieszczan ). Książkę z chęcią przeczytam- słyszałam już o niej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie