sobota, 19 stycznia 2013

Życie to ciąg godzin...

"Żyjemy, robimy to, co robimy, potem kładziemy się spać - to takie proste i takie zwyczajne. Niektórzy wyskakują z okna, inni się topią czy zażywają zbyt dużo pigułek; znacznie więcej spośród nas ginie w wypadkach; a większość, zdecydowana, jest powolnie trawiona przez choroby lub, jeśli ma trochę szczęścia, tylko przez czas. Na pocieszenie pozostaje jedno: godzina w tym czy w tamtym miejscu, kiedy nasze życie na przekór wszelkim przeciwnościom i oczekiwaniom, otwiera się nagle przed nami, dając to, co zawsze istniało w naszej wyobraźni, chociaż wszyscy z wyjątkiem dzieci (a może nawet i one) zdajemy sobie sprawę z tego, że po tych godzinach nieuchronnie nadejdą następne, znacznie bardziej ponure i trudne. A jednak lubimy to miasto, cieszymy się porankiem, ponad wszystko żywimy nadzieję na więcej." 

Virginię Woolf znam... jedynie ze słyszenia. I w najbliższym czasie pewnie ten stan rzeczy nie ulegnie zmianie, chociaż przyznam, że bardzo jestem ciekawa tej słynnej "Pani Dalloway" - niestety nie mam do tej książki żadnego dostępu. Tymczasem udało mi się przeczytać "Godziny" Michaela Cunninghama, dla których inspiracją było życie i twórczość brytyjskiej pisarki.

Autor przedstawia jeden dzień, zaledwie kilka godzin, z życia trzech kobiet - Virginii, Laury i Clarissy. 
Przedmieścia Londynu, rok 1923 - w wyobraźni Virginii Woolf kształtuje się zarys jednego z jej najbardziej znanych utworów "Pani Dalloway";  Los Angeles, rok 1949 - gospodyni domowa Laura Brown przygotowując urodzinową kolację dla męża analizuje swoje mało satysfakcjonujące małżeństwo; Nowy Jork, koniec XX wieku - wydawca, Clarissa Vaughan przygotowuje przyjęcie na cześć człowieka, którego całe życie kochała, jednak ich drogi się rozeszły. Pomimo, że kobiety żyją w różnych czasach i warunkach społecznych ich losy są bardzo podobne - szamocą się pomiędzy swoimi emocjami i pragnieniami, a normami, które narzuciło im wychowanie i opinia publiczna. Dla wszystkich trzech przychodzi chwila, że chcą coś zmienić w swoim życiu, przerwać magiczny krąg w którym tkwią, zacząć żyć dla siebie, spełniać swoje pragnienia i walczyć o szczęście - pojawia się ta magiczna godzina, kiedy wydaje się, że wystarczy zatrzasnąć drzwi, wsiąść do pociągu czy samochodu i nie oglądając się za siebie rozpocząć nowe życie... 

To druga w moim dorobku powieść tego autora i po raz drugi obserwuję pewna prawidłowość - czytanie, szczególnie pierwszych kilkudziesięciu stron szło mi nad wyraz opornie - ginął mi wątek, co było tym łatwiejsze, że Cunningham przeplata losy swoich bohaterek, musiałam wracać do już przeczytanego tekstu, zwyczajnie nie było w "Godzinach" tego czegoś, co sprawia, że książka nas pochłania i nie zauważamy upływu czasu. A w pewnym momencie nastąpił przełom, resztę doczytałam sama nie wiem kiedy i zupełnie nie rozumiem czemu tak się męczyłam, bo to jest naprawdę dobra książka.

Cunningham napisał książkę o uczuciach, emocjach, o miłości, związkach, które się wypalają, porusza temat życia i śmierci, choroby, smutków i radości, czyli tego z czego składa się nasze życie. W losach Virginii, Laury i Clarissy każdy może znaleźć cząstkę siebie, swoich przeżyć i problemów, można się też bez końca zastanawiać co by było gdyby bohaterka podjęła inną decyzję lub, co my zrobilibyśmy na jej miejscu. Autor wręcz zmusza do refleksji nad własnymi życiowymi wyborami i pobudkami jakie nami kierują.

Na podstawie książki powstał kilka lat temu film z Nicole Kidman, Meryl Streep i Julianne Moore w rolach głównych - nie widziałam go, ale teraz postaram się do niego dotrzeć. Ciekawa jestem bardzo jak udało się przełożyć ten niezwykle emocjonalny tekst na język filmu.




14 komentarzy:

  1. Aniu, mam ten film na dvd, chętnie Ci wyślę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też to chciałam zaproponować ;-) Uwielbiam ten film.

      Usuń
    2. A ja chętnie skorzystam z propozycji:)

      Usuń
  2. Jeśli z Meryl to muszę obejrzeć!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ło matko, kiedy ja tę książkę czytałam. Już nie pamiętam o czym jest, ale skoro ją sobie zostawiłam a nie oddałam/sprzedałam to znaczy, że musiała być dobra i mi się spodobać. Chyba sobie ją ponownie przeczytam :) Dzięki za przypomnienie

    OdpowiedzUsuń
  4. Książki wzbudzające w czytelniku refleksje są najlepsze, jednak słyszałam opinie że ta jest nudnawa i trudna. Ty piszesz, że jest taka przynajmniej na początku. Z tego co wiem film jest o niebo lepszy - na ekranie łatwiej ukazać takie zmiany czasu itd. więc może dlatego.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję skonfrontować książkę i film.

      Usuń
  5. Film po prostu kocham i jak mi smutno to oglądam.
    Jeśli miałabym polecić Ci coś VW, to sięgnij po doskonałe "Fale" oraz "Do latarni morskiej".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Fale" są w naszej bibliotece gminnej, więc pewnie sobie pożyczę.

      Usuń
  6. Film jest wspaniały. Warto go obejrzeć. Książkę też uwielbiam.

    "Pani Dalloway" trafiła do mnie dopiero przy drugim czytaniu (to drugie było spowodowane własnie lekturą "Godzin"), a wtedy zakochałam się w niej po uszy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Godziny" do mnie trafiły, chociaż na początku trudno było, więc mam nadzieję, że i z "Panią Dalloway" zaskoczy (jeśli uda mi się ją zdobyć...

      Usuń
  7. chyba o tym filmie u mnie koleżanki mówia ze płaczą.. nie znam filmu ani ksiązki ale może kiedys zobacze lub przecztam

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)