niedziela, 8 stycznia 2012

Jak kończyły się spory pomiędzy książętami...

Po ponad czteromiesięcznej przerwie wracam do lektury cyklu "Dzieje Polski" Józefa Ignacego Kraszewskiego. Tak długa przerwa spowodowana była problemem natury, że tak to określę, technicznej. Nie mogłam  bowiem zdobyć "Waligóry" czyli 9 tomu tego cyklu, a z drugiej strony uparłam się czytać po kolei. Na szczęście dzięki zaangażowaniu rodziny i znajomych udało mi się do rzeczonego tomu dotrzeć i oto dzisiaj szczęśliwie zakończyłam jego lekturę.

Tym razem autor skupił się na konflikcie pomiędzy książętami dzielnicowymi: krakowskim Leszkiem Białym, wrocławskim Henrykiem Brodatym i wielkopolskim Władysławem Laskonogim z jednej strony a mazowieckim Konradem (to ten od Krzyżaków), kaliskim Władysławem Odonicem i pomorskim Światopełkiem z drugiej. Czas akcji obejmuje nieco ponad rok, gdyż rozpoczyna się latem 1226 roku a kończy w listopadzie roku następnego tragicznym zjazdem w Gąsawie w czasie którego Leszek zostaje zamordowany, Henryk ciężko ranny a jedynie Laskonogiemu udaje się wyjść z niego bez większego uszczerbku. Gąsawa ostatecznie kończy okres senioratu - Leszek Biały był ostatnim księciem krakowskim, który miał, ograniczoną co prawda, władzę nad pozostałymi książętami piastowskimi.

Na tle intryg politycznych kreśli Kraszewski tragiczne dzieje fikcyjnego ziemianina Mszczuja Odrowąża, z racji ogromnej siły zwanego Waligórą, zdeklarowanego wroga wszystkiego co niemieckie, wdowca i ojca córek-bliźniaczek.
Do Białej Góry, będącej siedzibą Mszczuja, przybywa jego brat biskup Iwo Odrowąż (biskup w rzeczywistości miał brata, jednak nie znamy jego imienia) z żądaniem aby stary rycerz wybrał się z  nim do Krakowa - Odrowążowie konkurują bowiem od wielu lat z rodem Jaksów o wpływy na dworze i o władzę. Mszczuj bardzo niechętnie opuszcza dom i córki ale nie potrafi odmówić bratu. Podczas jego nieobecności do gródka dostaje się dwóch rannych Niemców - ich spotkanie z Halką i Halą rozpoczyna ciąg dramatycznych wydarzeń...

To chyba najbardziej ponura i pozbawiona jakiejkolwiek nadziei powieść Kraszewskiego - losy prawie wszystkich bohaterów - i tych historycznych i tych fikcyjnych kończą się śmiercią lub klęską ich planów. W powieści mamy też bardzo niepochlebny obraz Kościoła tamtego okresu - hierarchowie, których wyrazicielem jest biskup Iwo nie widzą potrzeby zjednoczenia państwa, wręcz przeciwnie - w słabości władzy książęcej widzą dogodną sytuację dla siebie i tak naprawdę to oni rządzą krajem poprzez powolnych sobie książąt.
Kraszewski jak zwykle maluje w swojej powieści niezwykle dokładne tło obyczajowe - mamy m.in. obraz życia w gródku średniozamożnego ziemianina, sceny z życia codziennego we Wrocławiu, obyczaje panujące na dworze krakowskim, organizację obozu książęcego pod Gąsawą.
Również jeśli chodzi o bohaterów mamy ogromną różnorodność - butni Krzyżacy, okrutny Konrad Mazowiecki, nieudolny Laskonogi, sprawiedliwy ale słaby Leszek Biały, antyniemiecki Mszczuj (jego zachowanie było wręcz ksenofobiczne), rozpasany Jaszko Jaksa, święta księżna Jadwiga - można by wymieniać w nieskończoność...

Książkę pomimo, że niezwykle pesymistyczna w wymowie czyta się dosyć szybko, akcja jest wciągająca a opisy, jak to u Kraszewskiego, niezwykle plastyczne. Może nieco szokować podejście ówczesnych ludzi do spraw wiary - umartwienia graniczące z masochizmem, zamykanie w klasztorze osób zupełnie się do takiego życia nie nadających, nawracanie wg zasady "jeśli nie chce przyjąć chrztu to lepiej żeby zginął niż żył w bałwochwalstwie", śluby czystości pomiędzy małżonkami, nieograniczona wiara w moc relikwii - ale taki już był urok średniowiecza... I my ludzie XXI wieku raczej tego nie zrozumiemy.

2 komentarze:

  1. Ehh muszę się w końcu wziąć za "Dzieje Polski"..

    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja powinnam wrócić do Kraszewskiego, ale mam jakiś zastój w czytaniu i pisaniu. Zimowa deprecha, czy coś w tym guście. Może twój przykład podziała na mnie inspisująco

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)