Marcin i Dasza poznali się w białostockim liceum. Łączyła ich przyjaźń, która nieśmiało zaczęła się przeradzać w coś więcej. Obydwoje jednak byli zbyt zagubieni i niepewni siebie żeby zrobić ten decydujący krok w swoją stronę. Po maturze ich drogi się rozeszły - Marcin ożenił się z poznaną w czasie studiów Amerykanką i wyemigrował do Kaliforni natomiast Dasza wyszła za mąż za kolegę ze studiów, urodziła córkę i osiadła w Olsztynie. Teraz po kilkunastu latach spotykają się na jubileuszu liceum do którego chodzili. Dasza już od kilku lat jest rozwódką a Marcin właśnie finalizuje rozstanie z Helen. Czy ich drogi wreszcie się spotkają?
Katarzyna Leżeńska zadebiutowała w 2004 roku powieścią "Z całego serca" napisaną wraz z Ewą Millies-Lacroix. Do tej pory wydała sześć powieści - ostatnia pt. "Hakus pokus"ukazała się w ubiegłym roku.
Autorka jest warszawianką, ale dzieciństwo i młodość spędziła w Białymstoku. W tym też mieście toczy się duża część akcji jej kiążki pt. "Kamień w sercu".
Historia Daszy i Marcina rozpoczyna się w maju 2001 roku - spotkanie po latach uświadamia im, że tak naprawdę ich dotychczasowe życie nie miało większego sensu i postanawiają być razem wbrew wszelkim przeciwnościom. A tych jest nie mało - rozwód Marcina i spór z żoną o alimenty na... koty, niechęć rodzin obydwojga, a w szczególności wrogie nastawienie Poli, 14-letniej córki Daszy, odległość między Olsztynem a San Francisco utrudniająca kontakt, że wymienię te najistotniejsze. Są też inne problemy, może nie aż tak oczywiste, ale niezwykle ważne - ostatnie lata Marcin i Dasza spędzili w zupełnie odmiennych warunkach i dosyć szybko okazuje się, że to będzie stanowiło niemały problem. Bo samo podjęcie decyzji o byciu razem było najłatwiejszą częścią ich wspólnej drogi. Marcin nie bardzo widzi siebie w polskich realiach, natomiast Pola, a co za tym idzie również Dasza, kategorycznie odmawia wyjazdu do Stanów Zjednoczonych. Pomimo wszystko postanawiają wspólnie budować własne szczęście na warszawskim gruncie i kiedy już wydaje się, że wszystko będzie w porządku spada na nich kolejny cios - ciężka choroba Poli.
Początek książki wskazywał jednoznacznie, że oto po raz kolejny wpadła w moje ręce przeciętna powieść, żeby nie powiedzieć banalne czytadło, o tym jak to spotkali się po latach, spojrzeli sobie w oczy, zakochali się na śmierć i życie a potem żyli długo i szczęśliwie a wszystkie ich troski rozwiązywały się same.
Jak się okazało byłam w ogromnym błędzie, bo wspólne życie Marcina i Daszy nie było ani megaszczęśliwie ani beztroskie. Autorka bardzo przekonywająco opisała docieranie się Marcina i Poli, bunt nastolatki, która nagle przestaje być centrum wszechświata dla swojej matki, zachłyśnięcie się dziewczyny wielkim miastem ale też stosunek dawnych kolegów do Marcina, wrogość koleżanek Daszy zazdroszczących jej, że usidliła taką świetną (w domyśle zamożną) partię. Jednak prawdziwy majstersztyk to opis zmagań z chorobą Poli - niemal kronikarski zapis walki o życie a później o zdrowie dziewczyny. Polski system lecznictwa opisany z dwóch punktów widzenia - Daszy przyzwyczajonej do takiego a nie innego funkcjonowania służby zdrowia w naszym kraju i Marcina, który wszystko porównuje do warunków amerykańskich. Ale obydwoje robią co mogą aby pomóc Poli. Walczą o każde słowo, każdy kolejny krok, każdą nową umiejętność, nie poddają się pomimo niewielkich rezultatów.
Książka ma podwójną narrację - kolejne rozdziały to na przemian opowieść Daszy i Marcina. Czytelnik ma szansę skonfrontować co każde z nich myśli i jak często się różnią ich odczucia na temat wielu spraw. Śledzimy jak budują się ich wzajemne więzi, jak często muszą iść na kompromis i jak się zmieniają pod swoim wpływem. I wydaje mi się, że to stanowi ogromną zaletę tej historii - bo życie, wspólne życie uczy, a w każdym razie powinno nauczyć, sztuki kompromisu. Nie poświęcenia się dla ukochanej osoby ale umiejętności równoważenia potrzeb obydwóch stron. A wtedy łatwiej jest wspólnie pokonywać bariery, które stawia na naszej drodze los.
Książkowe dzieje Daszy, Marcina i Poli urywają się w grudniu 2004 roku. Autorka pozostawiła swoja opowieść bez jakiegoś ostatecznego rozwiązania.
A ponieważ jest ona oparta na prawdziwej historii mam nadzieję, że im się udało...
Czytając to, co napisałaś, w pierwszej chwili właśnie tak pomyślałam: ot, kolejne miałkie czytadło na modnym i wyświechtanym ostatnimi czasy schemacie: "nasza klasa spotyka się po latach i wracamy do dawnych miłości"
OdpowiedzUsuńMoje wewnętrzne "ja", aż prychnęło"co za banał";-)
Mam jednak taką cechę, że rozpoczęty tekst staram się doczytać do końca, więc zagłębiłam się w Twoje pisanie...
Myślę, że chociaż do tej pory nie znałam książek Katarzyny Leżeńskiej, spróbuję poszukać w bibliotece tego tytułu.
Ciekawa jestem swoich reakcji.
To co piszesz brzmi zachęcająco.
Spróbuję się przekonać, czy moje odczucia będą takie same;-)
Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego tygodnia.
Kamień w sercu to książka, którą dobrze jest przeczytać dwa razy, choćby po to, aby raz spojrzeć na życie tych dwojga Jej oczami, drugim razem - Jego. Bynajmniej ja tego potrzebowałam. Jest to książka, którą chce się mieć na swojej półce, szczególnie kiedy znajdujemy w niej cząstkę siebie... Polecam do przeczytania mężczyznom i kobietom z bagażem doświadczeń, wychowującym swoje i nie swoje dzieci... Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPowieść warta poświęconego jej czasu. Czytałam i nie żałuję. Jest świetna.
OdpowiedzUsuńEh Podlasie moje ukochane, nie mam wyboru muszę sięgnąć. Piękna i zachęcająca recenzja :)
OdpowiedzUsuńCzytałam książkę dość dawno. Bardzo mnie poruszyła. Polecam.
OdpowiedzUsuń