środa, 11 stycznia 2012

Nawet mucha musi pracować...

"Gucio, niegrzeczny chłopczyk, został zamieniony w muchę.
Mył się według obrządku much pod skałą cukru
I prostopadle biegał po jaskiniach sera.
Leciał przez okno w jarzący się ogród.
I tam, nieposkromione promy liści
Wiozły kroplę napiętą od nadmiaru tęczy,
Mszyste parki z krynicami światła rosły w górach kory,
Sypał się cierpki pył z giętkich kolumn w środku cynobrowych kwiatów." /Cz. Miłosz "Gucio zaczarowany"/

Zofia Urbanowska to pisarka i dziennikarka żyjąca w latach 1849-1939. Pochodziła ze zubożałej rodziny ziemiańskiej. Po zdaniu matury zmuszona była podjąć pracę zarobkową - początkowo jako redaktorka i korektorka w "Przeglądzie Tygodniowym" a od roku 1874 rozpoczęła pracę na pensji dla dziewcząt prowadzonej przez Jadwigę Sikorską. W późniejszych latach współpracowała z "Przeglądem Pedagogicznym" oraz "Wieczorami Rodzinnymi". Jest autorką kilku powieści dla dzieci i młodzieży, z których najbardziej znaną jest napisany w 1884 roku "Gucio zaczarowany".
Książeczka opowiada o perypetiach ośmioletniego chłopca Gucia H., który za swoje lenistwo zostaje zamieniony przez wróżkę w małą muchę. Będzie pozostawał w tej nikczemnej postaci do chwili aż zmieni swoje postępowanie i stanie się pracowitym i odpowiedzialnym młodym człowiekiem. Aby małemu pokutnikowi nie stała się krzywda wróżka daje mu czerwoną czapeczkę - jest to znak rozpoznawczy, mówiący, że mucha to w rzeczywistości zaczarowany człowiek, a równocześnie chroni go ta czapka przed większymi od niego stworzeniami.
Gucio w swojej owadziej postaci styka się z różnymi zwierzętami i ze zdziwieniem zauważa, że każda, nawet najmniejsza istotka ma jakieś zajęcie, które wykonuje dla pożytku ogólnego. Poznaje również Gucio inną zaczarowaną osobę, a mianowicie zamienioną w pszczółkę Joasię, która z kolei ponosi karę za niegrzeczne zachowanie wobec służącej. Książeczka, jak przystało na czasy w których powstała jest przesiąknięta dydaktyzmem, ale czyta się ją dosyć przyjemnie i mój siedmioletni synek był nią dosyć zainteresowany:)
Oprócz pochwały pracy i generalnej krytyki próżniactwa ma ta urocza opowiastka jeszcze jeden temat. Autorka przedstawia bowiem w bardzo przystępny sposób anatomię poszczególnych zwierząt z którymi spotyka się Gucio w swojej wędrówce, opisuje ich zwyczaje, pożywienie i miejsce zamieszkania. Zaznaczyć trzeba, że niektóre opisy mogą nas trochę szokować, są bowiem niezwykle naturalistyczne - chociażby scena w której żuk grabarz tłumaczy chłopcu w jaki sposób przebiegają procesy gnilne w ciałach martwych zwierząt. Pamiętać należy, że książka powstała prawie 130 lat temu - w tamtych czasach nieco inaczej podchodzono do śmierci, dzieci od najmłodszych lat były z nią oswajane i przyjmowały jako coś naturalnego - właściwie w większości książek dla młodego czytelnika z tamtego okresu, czy to polskich czy zagranicznych,  ten motyw się przewija.  
W okresie kiedy Urbanowska napisała swoją powiastkę powstawało wiele książek dla dzieci na temat przyrody ale jej utwór poprzez swoją bajkowo fantastyczną konwencję zdecydowanie się na ich tle wyróżnia.
To najnowsze wydanie  "Gucia zaczarowanego" oparte jest na wydaniu przedwojennym z 1932 roku, zachowany jest w nim styl oryginału i ówczesne słownictwo, ale nie stanowi to praktycznie żadnej przeszkody jeśli chodzi o odbiór lektury przez młodego czytelnika.
Niestety ma to wydanie jedną wadę, a mianowicie stronę graficzną. Otóż autorem ilustracji do książki jest Bohdan Butenko. Nie mnie oceniać walor artystyczny jego rysunków, ale ta akurat książka wręcz prosi się o realistyczne obrazki lub nawet fotografie przedstawiające występujące w tekście zwierzęta oraz rośliny. Czytając "Gucia" z moim dzieckiem przerywaliśmy lekturę, żeby poszukać w internecie zdjęcia żołny, pająka nartnika, ćmy "trupiej główki" i wielu innych istotek, które były co prawda dosyć dokładnie opisane, jednak obraz byłby świetnym uzupełnieniem tekstu.

Myślę, że dobrze się stało, że ta bardzo popularna pod koniec XIX i w pierwszej połowie XX wieku książeczka, na której wychowało się kilka pokoleń Polaków, która była  lekturą dzieciństwa m.in. Jarosława Iwaszkiewicza, Aleksandra Watta czy Czesława Miłosza została wznowiona, a tym samym przypomniała o sobie współczesnemu czytelnikowi. 
To wartościowa lektura dla dzieci, ale również dla dorosłych - bo niestety większość z nas ma większą wiedzę na temat amazońskiej dżungli (chociażby z programów Wojciecha Cejrowskiego) niż o zwykłej łące. I to nie tylko mieszkańcy miast niestety...

7 komentarzy:

  1. Raz dwa trzy, próba komentarza:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dostałam tę książkę w prezencie, kiedy miałam z 10 lat. Raczej nie poleciałabym jej dziecku w tym wieku. Jak dla mnie za duży smrodek dydaktyczny. Już wtedy, jako dziesięciolatka (chyba, nie pamiętam dokładnie) miałam wrażenie, że autorka przesadziła z moralizatorstwem. Moje wydanie było z ilustracjami Ludwika Żelaźniewicza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka powstała w takich a nie innych czasach - literatura pozytywizmu faktycznie jest moralizatorska bardzo:)
      Mój Piotrek ma 7 lat i tak jak pisałam w recenzji książka mu się dosyć podobała - szczególnie opisy zwierząt.
      Na pochwałę pracowitości nie do końca dał się nabrać...

      Usuń
    2. Niech żyje zdrowy, dziecięcy rozsądek! :)

      Usuń
  3. Anek7 - ponieważ jesteś jedną z Autorek bloga "Klasyka młodego czytelnika", a "Gucio " jest na liście, może dodasz tam swój wpis? I też mi się wydaje, że w przypadku takiej książki przydałyby się realistyczne ilustracje.

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)