wtorek, 31 stycznia 2012

Co pociąga czytelników w skandynawskich kryminałach?

Co jest takiego w skandynawskich kryminałach, że zdobywają sobie coraz nowe rzesze czytelników?
Nad odpowiedzią na to pytanie zastanawiam się już od jakiegoś czasu, tym bardziej, że już kilka takich książek przeczytałam a następne czekają na moich półkach. 
Bo nie ma w nich jakichś supergliniarzy, brawurowych pościgów, nagłych i niespodziewanych zwrotów akcji czy cudownych zbiegów okoliczności do czego przyzwyczaiły nas czytelników (a także widzów) literackie i filmowe hity zza oceanu.

Po raz kolejny nad fenomenem literatury naszych północnych sąsiadów zastanawiałam się przy lekturze książki "Taniec z aniołem" autorstwa szwedzkiego pisarza Åke Edwardsona. Autor jest jednym z najpopularniejszych pisarzy w swoim kraju, cieszy się również międzynarodowym uznaniem, jego książki przetłumaczono na ponad 20 języków a za swoją twórczość był wielokrotnie nagradzany. Książka o której mowa jest pierwszym tomem z liczącego 10 części cyklu, którego głównym bohaterem jest komisarz policji z Göteborga Erik Winter - trzydziestosiedmioletni kawaler, wielbiciel muzyki Johna Coltrane'a, piwa i piłki nożnej, snob uznający tylko obuwie szyte na miarę, kubańskie cygara i koszule z Jermyn Street w Londynie.

W hoteliku na południu Londynu policja znajduje zmasakrowane zwłoki młodego Szweda. Kilka dni później niemal identycznego odkrycia dokonują policjanci z  Göteborga - różnica polega na tym, że zamordowany jest Anglikiem. Winter i jego współpracownicy zastanawiają się nad ewentualnym związkiem między tymi dwoma morderstwami i wszystko wskazuje, że takowy istnieje. Badając krwawe ślady na miejscu zbrodni policjanci mają wrażenie, że w pokoju odbył się jakiś makabryczny taniec. Taniec z aniołem śmierci...


Powieść Edwardsona to nie tylko kryminał. Niejako w tle śledztwa poznajemy samego komisarza Wintera, jego rodzinę, przyjaciół i współpracowników. Autor stworzył wielowymiarowych bohaterów - z ich wątpliwościami, przemysleniami, bagażem doświadczeń. Ukazuje ich w pracy ale i w domowym zaciszu oraz w chwilach relaksu. Policjanci z ekipy Wintera mają swoje wady i tajemnice, nie są kryształowymi bohaterami - jeden z nich ma wkrótce zostać ojcem i nie do końca radzi sobie z tą sytuacją, inny, z wyraźnie rasistowskimi poglądami, zmuszony jest współpracować z czarnoskórą koleżanką - przykłady można by mnożyć.


Lektura nie należy do najłatwiejszych - sporo w niej psychologizowania, dygresji, które na pierwszy rzut oka niewiele mają wspólnego z prowadzonym śledztwem. Książka ma bardzo mroczny klimat - dosyć szybko okazuje się, że zbrodnie mają podtekst seksualny i śledczy muszą zgłębić takie peryferia sex-biznesu o których woleliby udawać, że nie istnieją. Pomimo to książkę czytało mi się dosyć szybko i co ważne do końca nie mogłam rozwiązać kryminalnej zagadki - a zakończenie było dla mnie dosyć dużym zaskoczeniem. 

7 komentarzy:

  1. Chyba ich niesztampowość, łamanie schematów i bogate tło socjologiczno-społeczne. Tak myślę.
    Przeczytałam jak do tej pory jeden kryminał (S. Larssona) i poruszył mnie do głębi. Właśnie nieszablonowym podejściem do tematu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam styczność tylko z jednym kryminałem Mari Jungstedt i choć niby nie było w nim nic niezwykłego, to jednak mi się spodobał. Nie mogę mówić bardziej ogólnie o skandynawskich kryminałach, ale na przykładzie tego stwierdzam, że ich popularność może mieć związek z faktem, że nie skupiają się one tylko na śledztwie i rozwiązywaniu sprawy. "Niewidzialny" dał mi do myślenia nad motywami ludzkimi, znalazły się tam także wątki psychologiczne, może to o to chodzi. Chętnie zapoznam się z innymi kryminałami skandynawskimi :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Uśmiecham się, bo dziś napisałam "Za co lubię Wallandera" ;-)Właśnie za to, że nie jest supermenem, a człowiekiem z krwi i kości.

    Zaintrygował mnie ten Edwardson. Może i jego Wintera polubię ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Brzmi ciekawie, rozejrzę się :)
    Skandynawskie kryminały mają ten niepowtarzalny klimat, no i są nam bliższe, odmienne od tych amerykańskich. Choć tak naprawdę jeszcze nie znalazłam skandynawskiego kryminału, który by mnie zachwycił, a amerykański czy polski- owszem.
    Muszę więcej skandynawskich autorów czytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też mam w planach poszukanie tego tytułu. Kryminały lubię, skandynawskie jak najbardziej, więc koniecznie muszę poznać twórczość Ake Edwardson.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja lubię kryminały skandynawskie za ich surowy klimat, bohaterów z krwi i kości (Wallander), prowincjonalne społeczeństwo (Lackberg), i oczywiście zagadki, tajemnice z przeszłości...
    Dla mnie numerem jeden pozostaje Larsson, ale czytam też Lackberg, która z początku mi nie podchodziła bo nie była Larssonem, ale gdy pozbyłam się tego ciągłego porównywania do mistrza, czytało się nieźle ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. hmm...to ja może dodam do książeczek czekajacych do przeczytania:)

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)